Szczegółowo o swych wybrykach nie napiszę, by przypadkiem nikogo nie zachęcić do naśladownictwa.
Żal mi jednak nauczycielki ze szkoły w Białych Błotach, która chciała młodzież zainteresować przedmiotem, lecz nie wzięła pod uwagę, że co drugi małolat to dziś alergik, a incydenty na lekcjach, nie wychodzące ongiś poza szkolne mury, teraz za sprawą Internetu obiegają jeśli nie świat, to lokalny światek.
Zdaję sobie sprawę, że szefowa szkoły nie może zamieść sprawy pod dyrektorski dywanik, ale apeluję, by na połajance na dywaniku dyscyplinowanie nauczycielski się zakończyło. W przeciwnym wypadku bowiem skutek może być taki, że pedagog z Białych Błot ani jej koleżanki po fachu z innych szkół żadnego doświadczenia już nie przeprowadzą. A wtedy dopiero lekcje staną się niebezpieczne: będzie na nich można umrzeć z nudów.
Więcej o zdarzeniu TUTAJ (kliknij, żeby przejść)
Dni wolne 2019 - kiedy wziąć wolne, żeby było ich jak najwięcej?