[break]
550 punktów sprzedających alkohol powyżej 4,5 procent to bydgoski limit. Zbyt niski, by od ręki koncesję na jego sprzedaż otrzymali wszyscy chętni w mieście. Na tych ograniczeniach potknęły się, między innymi, Zielone Arkady. W najnowszej bydgoskiej galerii handlowej mocnego alkoholu na razie nie kupimy. Dlatego w tamtejszym sklepie z winami na nektar bogów możemy na razie jedynie sobie popatrzeć, a w hipermarkecie „Piotr i Paweł” kupimy ciągle tylko piwo. Amatorzy mocniejszych trunków muszą uzbroić się w cierpliwość. Jak długo? Na razie nie wiadomo. Próbowaliśmy dowiedzieć się szczegółów w dyrekcji galerii, ale ta unikała odpowiedzi.
Poniżej limitu
Sprzedaż piwa do 4,5 procent zawartości alkoholu limitom nie podlega, choć regulowana jest przepisami o lokalizacji punktu, w którym jest sprzedawane. W przypadku mocnego alkoholu, oprócz sklepów, jest jeszcze limit 500 placówek gastronomicznych. Ten jednak nie jest wyczerpany. Dziś koncesję ma 198 lokali, do górnej granicy więc daleko.
Ile należy zapłacić za możliwość zrobienia alkoholowego interesu? Od 13 lat stawka opłat jest stała i uzależniona od obrotów. W przypadku piwa i wina wynosi ona 525 złotych, jeżeli obroty nie przekroczą sumy 37,5 tys. złotych.
PRZECZYTAJ:Ile może wsiąknąć?
Powyżej tej granicy, bydgoscy handlowcy płacą 1,4 proc. od obrotu. Droższe jest pozwolenie na sprzedaż alkoholi mocnych. Do pułapu 77 tys. zł opłata wynosi 2100 zł, a po przekroczeniu tej kwoty - 2,7 proc. od obrotu.
Nie ma lepszych
- Wszystkich naszych wnioskodawców traktujemy w taki sam sposób, niezależnie od tego, czy to mały osiedlowy sklep, czy galeria handlowa - wyjaśnia Anna Wołos, kierowniczka Referatu Zezwoleń Alkoholowych Urzędu Miasta. - Wnioski kwalifikujemy według daty wpływu, odnotowujemy nawet godzinę, by w przypadku złożenia kilku wniosków tego samego dnia nie było żadnych wątpliwości, który dokument złożono wcześniej.
Ilu przedsiębiorców czeka w kolejce po koncesję w Bydgoszczy?
- Dzisiaj to około dwudziestu placówek, choć były lata, kiedy była ona dwa razy dłuższa - mówi Anna Wołos. - Te sprawy reguluje rynek. W miejsce przedsiębiorców, którzy kończą sprzedaż mocnego alkoholu, zresztą z różnych powodów, zgodnie z miejscem w kolejce wskakują kolejni.
Te „różne powody” to nie tylko ekonomia. Także nieodpowiedzialność lub nieostrożność w obrocie alkoholem. Prowadzona przez lata akcja ostrzegająca przed sprzedawaniem go nieletnim przyniosła niezły efekt. Dziś koncesje z tego powodu tracą jeden-dwa sklepy rocznie. Rekord sprzed lat to 12 odebranych zezwoleń.
Gmina nie może
Zasady wydawania zezwoleń na sprzedaż napojów alkoholowych reguluje ustawa z 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Ustawa nie pozwala gminie regulować godzin sprzedaży i podawania napojów alkoholowych.
Na początku stycznia Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych zaapelowała do prezydentów polskich miast, by zredukowali dopuszczalne limity placówek sprzedających napoje wyskokowe. W Polsce jest ich cztery razy więcej niż liczba rekomendowana przez Światową Organizację Zdrowia.
Według WHO, jeden sklep powinien przypadać na 1-1,5 tys. mieszkańców. W naszym kraju jeden punkt przypada średnio na 250 osób. Każda złotówka podatku z alkoholu ma kosztować nas cztery złote w innych dziedzinach życia.
