Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W 35. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego: uroczystości związkowe i strajk obywatelski

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Uroczystości związkowe NSZZ „Solidarność” z okazji rocznicy stanu wojennego odbędą się dziś (13 grudnia) o godz. 14 w sali konferencyjnej Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. Także we wtorek o godz. 17 na Starym Rynku rozpocznie się Strajk Obywatelski z udziałem osób, „dla których wolność jest najważniejsza” pod hasłem „My Naród. My Obywatele. My Polacy. Stop dewastacji Polski”. Organizatorzy proszą o zabranie latarek, flag i banerów.

Większość bydgoszczan o wprowadzeniu stanu wojennego dowiedziała się dopiero rankiem 13 grudnia, w niedzielę, kiedy dzieci głośno dziwiły się, że w telewizji zamiast „Teleranka” jest „śnieg” na ekranie. Inni chwytali do ręki słuchawki telefonu, w których z kolei panowała głucha cisza. Niebawem wszystko się wyjaśniło po radiowo-telewizyjnym przemówieniu gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Wrażenie było niesamowite...

Alarm w "Solidarności"

W tym czasie, kiedy większość mieszkańców miasta w błogiej nieświadomości historycznego znaczenia tej nocy zwyczajnie spała, niektórzy bydgoszczanie, zwłaszcza ludzie związani z „Solidarnością”, próbowali ratować zajmowany dobytek związku.
Krystyna Tkacz, pracownik ówczesnego Zarządu Regionu Bydgoskiego NSZZ „S” miała w sobotę 12 grudnia popołudniowo-wieczorny dyżur w siedzibie związku przy ul. Marchlewskiego 5 (dziś ul. Stary Port). „Grzały się” telefon i teleks, gdyż w Gdańsku obradowała Komisja Krajowa „Solidarności”.

Wspomnienia bydgoszczan z 13 grudnia

- Stanu wojennego się nie spodziewaliśmy, ale jakiejś prowokacji tak - wspominała po latach. - Z przychodzących pod wieczór informacji wynikało, że w kierunku Bydgoszczy przemieszcza się wojsko. Jeszcze przed północą „ogłuchł” telefon, a zaraz potem do drzwi pokoju na piętrze gwałtownie ktoś zapukał. Weszło czterech panów w mundurach z karabinami na ramieniu. Zachowywali się uprzejmie, ale stanowczo. Rozpoczęli dokładne przeszukanie, wszystko filmowali. Interesowały ich przede wszystkim dokumenty, zwłaszcza kadrowe. Przy przeglądaniu ich nie szczędzili kpin. Pozostawione w naszej siedzibie przez rolników „świąteczne” kosy i różnego pochodzenia puste butelki - jak później się dowiedziałam - zostały nazwane „zgromadzonym zapasem broni siecznej” i koktajlami Mołotowa. Aresztowano od razu naszego związkowego plastyka. Mnie poddano drobiazgowemu przesłuchaniu. Nad ranem kazano mi się wynosić.

Największa nielegalna demonstracja działaczy podziemnej Solidarności miała miejsce na al. Ossolińskich 3 maja 1983 roku. Archiwum IPN

Przeczytaj także:Bydgoskie kalendarium: co ważnego wydarzyło się 13 grudnia przed laty

Krystyna Tkacz w drodze do domu chciała wstąpić do najbliżej mieszkających działaczy związku, by ich ostrzec, ale okazało się, że zostali już aresztowani. U jednego z nich dostrzegła nawet wyłamane drzwi do mieszkania. W niedzielne przedpołudnie, pełna sprzecznych uczuć, wróciła na Marchlewskiego.

- Co pani najlepszego zrobiła? - szepnął do niej pilnujący siedziby milicjant. - Teraz panią wywiozą „na białe niedźwiedzie”...
I faktycznie Tkacz wywieźli, tyle że... do siedziby kolegium do spraw wykroczeń, które ukarało kobietę w przyspieszonym trybie za „nielegalne” przebywanie w budynku grzywną 3600 złotych.

Konflikt z milicją

- Dziwię się, że w ówczesnej „Solidarności” nie przygotowano się odpowiednio wcześniej na wprowadzenie stanu wyjątkowego - mówi Krystian Frelichowski, dziś radny Bydgoszczy z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, działacz podziemnej „Solidarności” w okresie stanu wojennego i w latach następnych, aresztowany za nielegalną działalność 27 stycznia 1984 roku.
Frelichowski, jak twierdzi, zdecydowanej reakcji władz spodziewał się i wraz ze znajomymi działaczami opracował różne warianty reakcji.

- Bezpośrednio po północy i wejściu milicji do siedziby Zarządu Regionu - wspomina Krystian Frelichowski - z kilkunastoosobową grupką zorganizowaliśmy spontanicznie akcję protestacyjną. Usiłowano nas rozpędzić m.in. wjeżdżając w grupę samochodami. W poniedziałek przed południem postanowiliśmy ratować z siedziby związku, co się jeszcze da. Koleżanka Magda Leś jako mieszkanka domu mogła wchodzić do budynku. Udało się jej kilkukrotnie wejść do zajętych przez milicję pomieszczeń, skąd powynosiła wiele cennych rzeczy, jak dokumenty, pieczątki, a nawet powielacz. Wszystko to odbierałem od niej i wynosiłem dalej, żeby schować. Zdarzało się, że ludzie zatrzymywali mnie na ulicy, ostrzegając, żebym zapiął kurtkę, bo widać, że pod swetrem coś niosę i milicja może mnie zatrzymać. Czuło się wówczas w mieście wielką solidarność ludzi i opór przeciwko działaniom władzy. Po dwóch dniach Magdę jednak zatrzymano i był to koniec tej akcji.

Dwie pierwsze manifestacje grup liczących po ok. 200 osób w Bydgoszczy milicja odnotowała jeszcze 13 grudnia. W kolejnych dniach miały miejsce próby protestów w bydgoskich zakładach pracy. Sprzeciw wobec stanu wojennego wyrażany był przez społeczeństwo aż do jego całkowitego zniesienia, co nastąpiło 21 lipca 1983 roku.

Polub nasz profil na Facebooku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!