W naszym skonfliktowanym wewnętrznie województwie pomysł SLD padnie na podatny grunt.
- To bardzo dobra koncepcja, która sprawi, że marszałkowie przestaną być książętami na włościach. W wypadku naszego województwa są dwa miejskie ośrodki ustawione w opozycji do siebie. Wcześniej też rywalizowaliśmy z Toruniem, ale na innym poziomie. Trzy województwa - bydgoskie, toruńskie i włocławskie - to trzy budżety, równe środki i niezależność. Przypomnę, że Stowarzyszenie Metropolia Bydgoska już w czasie konsultacji do Koncepcji Przestrzennego Zagospodarowania Kraju popierało utworzenie tzw. powiatów metropolitalnych jako ośrodków niezależnych od marszałków - mówi nam Piotr Cyprys, prezes SMB.
- Warszawa, Poznań, Wrocław czy Kraków - te miasta się rozwijają, ale reszta traci dystans - zauważa Łukasz Chojnacki, wiceprzewodniczący SLD w Bydgoszczy. - Leszek Miller słusznie zauważył, że trzeba zmian administracyjnych w kraju. Nasz region również traci na obecnym rozwiązaniu, młodzi emigrują do większych miast, bo nie widzą u nas perspektyw, zyskują pogardliwe miano „słoików”, czyli ludzi wiozących z domu wałówkę.
Za 49 województwami opowiadało się również PSL. Stronnictwo jawnie przeciwstawia się polityce metropolitalnej PO, widząc w niej zagrożenie dla interesów wsi i małych miast.
- Z całym szacunkiem dla premiera Millera, ale chyba wyjął program lewicy sprzed 20 lat i pomylił daty. Powrót do 49 województw jest niemożliwy. Ja rozumiem, że to pomysł na dopieszczenie ambicji miast takich jak Piła czy Sieradz, ale fundusze z UE właściwie wykluczają możliwość sięgnięcia po nie przez tak małe i słabe regiony - zauważa poseł Tomasz Lenz, szef wojewódzkiej PO.
Leszek Miller wyliczył, że zwiększenie liczby województw nie zwiększy kosztów administracji. Jak twierdzi, w 1997 roku na jeden urząd wojewódzki wydawano 10 mln zł, teraz jego utrzymanie kosztuje podatników 47 mln zł.