Rząd zapowiada wprowadzenie zmian w obowiązujących przepisach dotyczących segregacji odpadów.
Planuje się wprowadzenie jednolitych kolorów pojemników na zbieranie odpadów we wszystkich gminach w Polsce, odebranie dowolności samorządom oraz podział śmieci na cztery frakcje.
Oznacza to, że: papier powinien trafiać do pojemników niebieskich, szkło - zielonych, tworzywa sztuczne i metale - żółtych, a odpady biodegradowalne - brązowych.
Takie są główne założenia rozporządzenia ministra środowiska, które ma zacząć obowiązywać od lipca przyszłego roku. Niektórzy specjaliści twierdzą, że zmiana ta może kosztować nawet 700 mln zł.
Zapowiedź kolejnej „śmieciowej rewolucji” krytykują m.in. przedstawiciele firm zajmujących się odbiorem i przetwarzaniem odpadów.
- W Bydgoszczy, teoretycznie, nie jest tak źle - uważa dr Grzegorz Hoppe, prezes spółki Remondis.
- Ale jeśli pojemników będzie więcej, ktoś będzie musiał ponieść dodatkowe koszty. Ostatecznie będą je ponosić mieszkańcy. Czy zmiany są zasadne?
Zdaniem Grzegorza Hoppe - nie, ponieważ nadal odpady nie są przez mieszkańców prawidłowo segregowane. Zatem wprowadzanie kolejnych pojemników niczego nie zmieni. To taka trochę sztuka dla sztuki - podkreśla prezes Remondis.
Miasto Bydgoszcz ma swój plan.
- Prezydent Miasta Bydgoszcz skierował pismo do ministra środowiska, w którym wnosi, aby modelowy system selektywnej zbiórki odpadów obejmował następujące frakcje: papier, metale, tworzywa sztuczne, szkło i odpady zielone - informuje Adam Musiała, dyrektor Biura Zarządzania Gospodarką Odpadami Komunalnymi w Bydgoszczy. - Z zastrzeżeniem, że gmina może podjąć decyzję o łącznym zbieraniu odpadów, jeśli osiągnie wcześniej wymagany przez państwo poziom recyklingu odpadów.