Już samo przypomnienie dawnej działalności Spomaszu, gdzie bohater naszego materiału zajmował się, między innymi, odlewaniem dzwonów okrętowych, warte jest przypomnienia. A to przecież była tylko działalność „zasadnicza”, jej didaskalia są nie mniej ciekawe. Bo oto w gawędzie odlewnika - seniora zobaczymy wizyty dyrektora Andrzeja Szwalbego, zachwyconego procesem patynowania metalu do tego stopnia, że fabryka dostała kilka bardzo kulturalnych zleceń. Bo usłyszymy anegdotę o mniej eleganckim pomyśle pozostawienia po sobie pamiątki w odlewach popiersi słynnych kompozytorów...
I wiele innych opowieści, tak bardzo składających się na historię Bydgoszczy. Tę niematerialną, która ma jednak dla prawdziwych miłośników miasta wielkie znaczenie. Bo cóż ważniejszego od ludzi, tworzących przestrzeń miasta? To właśnie im dedykujemy opowiadanie o tym, czego już nie ma...
Przeczytaj artykuł, do którego odnosi się komentarz (kliknij, żeby przejść).
Urzekła mnie pana historia - o tym, czego już nie ma


Bydgoszcz, której już nie ma - we wspomnieniach pana Jerzego Flejtera
Już chyba tylko w gazetach lokalnych jeszcze czasem można znaleźć tak sympatyczne historie, jak przytaczane przez nas wspomnienia pana Jerzego Flejtera.
Podaj powód zgłoszenia
.
d
Wreszcie doczekaliśmy soę Dziennikarki z prawdziwego zdarzenia.. Wiele jest w Bydgoszczy takich Historii o Zakładach i Obiektach, których już niema Zachem, Romet, Famor,, Fabryka Automatów Tokarskich do Drewna, Eltry etc itp, itd... Teatru Miejskiego na Placu Teatralnym, Zabytkowej 200 letniej Parowozowni ZNTK przy ul. Zygmunta Augusta, a decydenci ich KAPUTTMACHERY - majom się bdb. Proszę sobie zajrzeć do opublikowanych obok płacach ratuszowych pracownikach. Une żyją sobię jak przysłowiowe pączusie w masełku. Analogicznie śmieją się z Bydgoszczan w kułak, w Pesie PO Parowozowni.
Wielce, Szanowna Pani Dziennikarko, proszę z tej kopalni tematów czerpać jak najwięcej, abyśmy mogli przy czytaniu Pani Felietonów wyciskających łzy wspomnień ocierać rękawem.
Proszę również, nie zapomnieć o "Ostatnich Mohikankach" działających jeszcze w Bydgoszczy i dbających z całego serca o szyk i elegancję nad Brdą, która niestety została mocno zaniedbana. Przypomniał nam o tym przedwczoraj główny Dziennik Wieczorny o godz. 19:30 , jako ostatnią wiadomość o Bydgoskiej Modystce - Pani Monice Grzybowskiej, która w swoim Zakładzie na ul. Gdańskiej, stara się przywrócić Bydgoskim Elegantkom ich dawny Szyk, nieustępujący Warszawiankom. Kapliny, były regularnie ze Stolicy przywożone z hurtowni z ul. Hożej 1 przy Placu Trzech Krzyży i formowane w/g najnowszych światowych trendów.
Niżej podpisany, Dziękuje Pani Monice, że na stare lata może jeszcze swe starce oko popieścić nad Brdą na elegancji i szyku warszawskim, wypieranym przez pomoce domowe.
Gdzie to, podziały się
Wielce, Szanowna Pani Dziennikarko, proszę z tej kopalni tematów czerpać jak najwięcej, abyśmy mogli przy czytaniu Pani Felietonów wyciskających łzy wspomnień ocierać rękawem.
Proszę również, nie zapomnieć o "Ostatnich Mohikankach" działających jeszcze w Bydgoszczy i dbających z całego serca o szyk i elegancję nad Brdą, która niestety została mocno zaniedbana. Przypomniał nam o tym przedwczoraj główny Dziennik Wieczorny o godz. 19:30 , jako ostatnią wiadomość o Bydgoskiej Modystce - Pani Monice Grzybowskiej, która w swoim Zakładzie na ul. Gdańskiej, stara się przywrócić Bydgoskim Elegantkom ich dawny Szyk, nieustępujący Warszawiankom. Kapliny, były regularnie ze Stolicy przywożone z hurtowni z ul. Hożej 1 przy Placu Trzech Krzyży i formowane w/g najnowszych światowych trendów.
Niżej podpisany, Dziękuje Pani Monice, że na stare lata może jeszcze swe starce oko popieścić nad Brdą na elegancji i szyku warszawskim, wypieranym przez pomoce domowe.
Gdzie to, podziały się