Zobacz wideo: Duże zmiany w strefie płatnego parkowania w Bydgoszczy

W lutym 2022 pierwszym radnym, którego dotknęła wycena, był Marcin Lewandowski z PiS. Oburzony informował na Facebooku: - Wraz z odpowiedzią, pozytywną, na moją interpelację w sprawie poprawy estetyki Parku Jana Kochanowskiego otrzymałem... wycenę tej odpowiedzi. Na 150 złotych. Nie bardzo rozumiem, czy jest to sposób nacisku na radnych, aby pisać mniej interpelacji i zapytań - i tym samym ograniczyć swoją działalność, czy też mało kulturalna, a nie wprost przekazana sugestia rzekomo małej wagi sprawy, którą poruszyłem w moim piśmie, z którą to oceną nie mógłbym się zgodzić w kontekście nadchodzącego Roku Andrzeja Szwalbego.
Wyceny to "kpina"
Interpelacja radnego to jedno z jego podstawowych narzędzi w pracy w samorządzie - to skierowane do władz miasta pytania albo sugestie rozwiązania jakiegoś problemu. Odpowiedzi na interpelacje przygotowują urzędnicy.
Lewandowski nazwał wyceny "kpiną" i pytał, czy zatrudniono do tej pracy jakichś dodatkowych pracowników, czy też w ramach obowiązków wykonali to etatowi pracownicy Urzędu Miasta Bydgoszczy.
Wycen w BIP-ie jakoś mniej, ale
Odpowiedzi razem z interpelacjami są publikowane w Biuletynie Informacji Publicznej bydgoskiego Urzędu Miasta. O dziwo ostatnio w ich treści nie znajdziemy informacji, na ile wycenia się przygotowanie odpowiedzi. Ale to nie znaczy, że ratusz zrezygnował z tego sposobu.
- Jeśli konkretne odpowiedzi będą wymagały istotnego nakładu pracy i kosztów, odpowiedź będzie uwzględniała tę informację - mówi Marta Stachowiak, rzeczniczka prezydenta Bydgoszczy.
To przykładowe wysokości wycen: przygotowanie wykazu wniosków złożonych przez Urząd Miasta Bydgoszczy do Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych od 2008 roku kosztował 400 zł. Na 250 zł urzędnicy wycenili przygotowanie informacji o budowie torowiska przy ulicy Perłowej. Z kolei tylko 50 zł to wyniki konsultacji w sprawie budowy dróg w rejonie powstającego kampusu Akademii Muzycznej.
Urzędnik musi zostawić swoja pracę
Kontrowersyjna dla niektórych radnych decyzja ratusz stanęła nawet podczas ubiegłorocznej Sesji Rady Miasta Bydgoszczy. Wówczas prezydent Rafał Bruski przyznał, że to był jego pomysł, i tłumaczył: - To sytuacja, kiedy pytania generują konieczność zbierania wielu informacji. Radny Wenderlich pyta o podróże służbowe, to informacje do zebrania z ponad 100 jednostek, ilość pracy to co najmniej kilkanaście godzin. Macie prawo, ale musicie mieć świadomość, że urzędnicy muszą zostawić pracę, którą mają, i przygotować odpowiedź. Mam nadzieję, że te pytania mają głębszy sens, choć go nie dostrzegam. Nie wycofuję się z tego polecenia.
Prezydent Bydgoszczy zwracał też uwagę, że praktyka wyceniania odpowiedzi ma "walor edukacyjny".