https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Uczniowska obława na asteroidy

Adam Luks
Krąży między Marsem a Jowiszem, w tak zwanym głównym pasie planetoid. Nosi nazwę K07TU5D, ale Patrycja, Weronika, Ania i Ola odkryte przez siebie ciało niebieskie ochrzciły nieoficjalnie - Peter Parker. Na cześć przystojnego kolegi z gimnazjum.

Krąży między Marsem a Jowiszem, w tak zwanym głównym pasie planetoid. Nosi nazwę K07TU5D, ale Patrycja, Weronika, Ania i Ola odkryte przez siebie ciało niebieskie ochrzciły nieoficjalnie - Peter Parker. Na cześć przystojnego kolegi z gimnazjum.

<!** Image 2 align=right alt="Image 69111" sub="Bogdan Sobczuk i jego podopieczne: Patrycja Hyjek, Weronika Jagielska, Ania Wronka
i Ola Zielińska - najmłodsze odkrywczynie asteroid
w Polsce / Fot. Jacek Smarz">Peter Parker to 9. z kolei planetoida odkryta przez polskich uczniów w ramach programu „International Asteroid Search Campaign”, organizowanego przez amerykański ośrodek Astronomical Research Institute. Program ma na celu obserwację niewielkich obiektów w Układzie Słonecznym. W IASC uczestniczą także szkoły ze Stanów Zjednoczonych, Maroka, Portugalii, Niemiec, Włoch i Japonii, ale młodzi Polacy powoli stają się liderami tej międzynarodowej uczniowskiej obławy na planetoidy.

Porcja zdjęć do analizy

Trudno oszacować, jak wiele planetoid, zwanych również asteroidami, błąka się po naszym Układzie Słonecznym. W każdym razie sporo, może nawet kilka milionów. Obserwacje astronomiczne pozwoliły sklasyfikować dotychczas skromną część tych stosunkowo niedużych ciał niebieskich. Łącznie odkryto ok. 220 tysięcy takich obiektów. Pod koniec października do grona łowców asteroid dołączyły cztery uczennice Gimnazjum nr 11 z Zespołu Szkół im. prof. Stefana Banacha w Toruniu.

<!** reklama>- Na początku traktowałyśmy program jak dobrą okazję do zdobycia lepszego stopnia z fizyki. Nawet nie zauważyłyśmy, kiedy wkręciła nas ta zabawa - zapewnia Ania Wronka, jedna z odkrywczyń, wytypowana przez koleżanki na rzeczniczkę prasową grupy. - Były też poważne momenty zwątpienia. Prawdę mówiąc, w takich łowach na asteroidy więcej jest nudy niż emocji. Ale sukces wynagradza w pełni żmudną robotę.

Gimnazjalistki wypatrzyły planetoidę na zdjęciach przesłanych do ich szkoły przez Amerykanów.

<!** Image 6 align=left alt="Image 69116" sub="- Miałyśmy chwile poważnego zwątpienia - przyznają gimnazjalistki. - Przepatrywanie zdjęć nieba to mozolna i raczej nudnawa robota. Ale było warto. / Fot. Jacek Smarz">- Zdjęcia nieba wykonywane są w Illinois przez Boba Holmesa, astronoma amatora, korzystającego z zautomatyzowanego systemu teleskopowego - mówi Bogdan Sobczuk, nauczyciel przedmiotów ścisłych, który opiekuje się młodymi obserwatorkami. - Każda szkoła biorąca udział w programie dostaje regularnie swoją porcję zdjęć, tak zwany set. Zadanie uczniów polega na starannej analizie każdej fotografii i możliwie najszybszym przesłaniu raportu zwrotnego.

Młodzi poszukiwacze korzystają ze specjalnego oprogramowania, analizującego serie zdjęć wykonanych w odstępach kilku minut. Algorytm wyszukuje obiekty poruszające się w linii prostej, na tle gwiazd. Komputer nie potrafi jednak sam zinterpretować spostrzeżonego ruchu.

- I tutaj właśnie potrzebny jest człowiek - twierdzi Bogdan Sobczuk. - Wskazane przez komputer potencjalne obiekty w zdecydowanej większości okazują się bowiem artefaktami, czyli śladami promieniowania. Czasem zdarzają się przestoje związane z aurą. Nie pomaga fakt, że teleskop Holmesa pracuje w pobliżu dużego miasta, czyli w miejscu „zanieczyszczonym” sztucznym światłem.

Pierwsi odkrywcy z Sierpca

Wyniki pracy uczniów, zawierające wskazania na potencjalne asteroidy, trafiają do harwardzkiego ośrodka Minor Planet Center, który zajmuje się gromadzeniem danych na temat najmniejszych obiektów naszego układu planetarnego. Ośrodek analizuje przesłane raporty i przeprowadza dodatkowe obserwacje. Jeżeli wszystko się zgadza, odkrycie zostaje potwierdzone, a planetoida trafia do bazy danych.

<!** Image 3 align=right alt="Image 69111" sub="Zanim odkryje się planetoidę, trzeba nauczyć się obsługi specjalnego oprogramowania / Fot. Jacek Smarz">- Szanse na znalezienie planetoidy za pomocą tego programu są całkiem duże - przekonuje nauczyciel łowców asteroid. - Uczniowie muszą jednak wykazać się cierpliwością, pracowitością i samozaparciem. Statystyka podpowiada, że sumienne podejście do zadania daje 90-procentową szansę na sukces. Na tym etapie projektu, po kilku zrealizowanych kampaniach, każda z partnerskich szkół ma na swoim koncie przynajmniej jedno odkrycie.

Wśród polskich szkół, oprócz toruńskiego ZS im. Stefana Banacha, w projekcie biorą udział jeszcze: XIII LO ze Szczecina, XXVII LO z Warszawy oraz Gimnazjum Miejskie im. Mikołaja Kopernika w Sierpcu. Trzej uczniowie z tej ostatniej szkoły - Marek Urbański, Patryk Stańczak i Bartosz Zieliński - są autorami najświeższego odkrycia.

- To wyjątkowa sprawa. Sierpc ma zaledwie 20 tysięcy mieszkańców. Pierwszy raz w historii kampanii programu IASC w Polsce sukces staje się udziałem licealistów z małej miejscowości. To dowód, że potencjał tkwi nie tylko w dużych miastach, gdzie edukacja jest zwykle lepiej rozwinięta - uważa dr Lech Mankiewicz, dyrektor Centrum Fizyki Teoretycznej PAN i koordynator projektu Hands-On Universe w Polsce. HOU to szersze, międzynarodowe przedsięwzięcie edukacyjne. IASC jest jednym z jego elementów.

Młodzi astronomowie z Sierpca przechodzą zatem do historii miasta jako pierwsi odkrywcy czegokolwiek. Sierpc nie miał dotąd na swoim koncie podobnych sukcesów naukowych. Natomiast toruńskie gimnazjalistki: Patrycja Hyjek, Weronika Jagielska, Ania Wronka i Ola Zielińska stają się najmłodszymi odkrywczyniami asteroid w Polsce.

Szczegóły owiane tajemnicą

- Program przewidziany był początkowo dla młodzieży licealnej - dodaje Bogdan Sobczuk, który opiekuje się równocześnie zespołem starszych obserwatorów z X LO, wchodzącego w skład tego samego toruńskiego Zespołu Szkół. - Nasze gimnazjum wzięło w nim udział pilotażowo. Początkowo miałem sporo wątpliwości. Nie byłem pewien czy zaproszenie gimnazjalistek do tak poważnego i odpowiedzialnego programu jest najszczęśliwszym pomysłem. Okazało się, że dziewczyny znakomicie dają sobie radę i uczciwie przykładają się do tej niełatwej pracy.

<!** Image 5 align=left alt="Image 69114" sub="Tak przedstawia się wykres orbity, po której krąży asteroida odkryta przez toruńskie gimnazjalistki / Fot. Jacek Smarz">Trzydziestodniowa kampania kończy się właśnie dziś.

- Trudno opowiedzieć, co czuje człowiek, kiedy dowiaduje się, że odkrył nowy obiekt w kosmosie. Wprawdzie Międzynarodowa Unia Astronomiczna na razie nie godzi się, żebyśmy mogły nadać naszej asteroidzie jakąś ludzką nazwę, ale my i tak nadałyśmy - przyznaje Weronika Jagielska. - Nazywamy ją Peter Parker. Powiem tylko, że to na cześć pewnego kolegi ze szkoły, ale szczegóły to już nasza mała tajemnica.

Zespół mały, ale skuteczny

Odkrycie gimnazjalistek nie jest jedynym tego typu sukcesem na koncie Zespołu Szkół im. prof. Stefana Banacha. Podczas poprzedniej, zimowej kampanii Piotr Tylenda i Maciej Małkowski z X LO odkryli aż trzy asteroidy. Licealiści chcieliby nadać swoim asteroidom bardziej poważne nazwy.

- Może Banach? Może Toruń? Jeszcze nie lata w kosmosie żaden Toruń - uśmiecha się Maciej Małkowski.

Negocjacje w sprawie możliwości nadania nazw odkrytym asteroidom trwają, ale MUA jest na razie na „nie”. Tymczasem licealiści zdradzają, że do otrzymanej instrukcji poszukiwawczej wprowadzili własne modyfikacje.

- Nie poprzestawaliśmy wyłącznie na standardowym programie „astronomica”, który dostarczyli koordynatorzy programu. Korzystaliśmy też z innych programów, dostępnych w sieci za darmo. Szukaliśmy również „ręcznie”, co znaczy po prostu, że wpatrywaliśmy się w te fotki godzinami. Najpierw każdy z osobna, a potem zestawialiśmy wyniki. Stworzyliśmy taki dwuosobowy, nieźle uzupełniający się zespół - wyjaśnia Piotr Tylenda, który astronomiczną pasję odziedziczył po swoim ojcu.

Profesor Romuald Tylenda jest znakomitym astronomem. Pracuje na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Czy syn pójdzie w ślady ojca?

- Raczej nie - kręci głową Piotrek. - Astronomia pozostanie chyba moim hobby. Zawodowo chciałbym zająć się informatyką.

Maciek ma podobne plany. Jednak na razie obaj uczniowie koncentrują się na kosmicznych poszukiwaniach. Tym razem zainteresowali się supernowymi, czyli wybuchającymi gwiazdami.

- To nieco inny program, ale bazujący na podobnych założeniach i wykorzystujący te same narzędzia - tłumaczy Maciej Małkowski. - Podstawowa różnica polega na tym, że znaleźć supernową jest znacznie trudniej niż kometę. Nam się jeszcze nie udało. Ale nie rezygnujemy. Mamy jeszcze trochę czasu do końca kampanii.

To prawdopodobnie ostatnia kampania z udziałem chłopców. Po jej zakończeniu będą musieli skupić się na przygotowaniach do matury. Pałeczkę przejmą inni uczniowie, program bowiem się nie kończy. Przeciwnie - Hands-On Universe rozwija się i zyskuje coraz szersze uznanie w naukowych środowiskach.

Projekt jest tworzony i bezustannie dopracowywany wspólnie przez naukowców i nauczycieli. To forma reakcji środowiska na spadek zainteresowania naukami ścisłymi, co obrazuje malejąca liczba kandydatów na studia w tych kierunkach.

- HOU jest czymś w rodzaju interaktywnego programu nauczania astronomii, który bazuje na rzeczywistych obserwacjach naukowych prowadzonych przez uczniów - wyjaśnia Bogdan Sobczuk.

Oryginalny kurs astronomii

Za pomocą Internetu uczniowie uzyskują dostęp do sieci skomplikowanych urządzeń badawczych: automatycznych teleskopów i radioteleskopów, na których użycie obowiązują określone limity czasowe.

- Obserwacje mogą być prowadzone w klasie, za pomocą specjalnego oprogramowania komputerowego przeznaczonego dla uczniów, które pozwala zdalnie sterować tymi urządzeniami - zachwala Bogdan Sobczuk. - Teoretycznie można by wykorzystywać dostępne w ramach HOU narzędzia, czy niesamowicie ciekawe ćwiczenia opisane dokładnie na stronie internetowej projektu, do zorganizowania zajęć lekcyjnych w zupełnie nowej jakości. Niestety, w praktyce ilość materiału do przerobienia gryzie się mocno z okrojoną liczbą godzin. Na korzystanie z możliwości HOU mogę pozwolić sobie tylko w ramach zajęć pozalekcyjnych i raczej w tych klasach, które w danym roku nie mają egzaminów.

Wielka szkoda, bo projekt HOU to nie tylko rodzaj oryginalnego kursu astronomii, ale także sposób na pokazanie uczniom czym tak naprawdę jest praca naukowa i jak wiele satysfakcji może dostarczyć.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski