https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Drapieżny torbacz - przekleństwo Aborygenów

Tadeusz Oszubski
Odkryto portret dawno wymarłego lwa workowatego, namalowany przez dawnych mieszkańców Australii

Odkryto portret dawno wymarłego lwa workowatego, namalowany przez dawnych mieszkańców Australii

<!** Image 2 align=right alt="Image 134109" >Naukowy serwis informacyjny „Live Science” opublikował w czerwcu zaskakujące informacje na temat dawno wymarłego drapieżnika. Okazuje się, że to zwierzę zostało namalowane na skale przez rdzennych mieszkańców Australii.

Przyjmuje się, że najgroźniejszy workowaty drapieżnik prehistorycznej Australii, lew workowaty, czyli Thylacoleo carnifex, wymarł 30 tysięcy lat temu. Wydawało się, że wiedza o nim przepadła bezpowrotnie. Naukowcy analizując skamieniałe szczątki tego drapieżnego torbacza zrekonstruowali jego kształty, ale wielu szczegółów, na przykład jakiej długości i jakiego koloru miał on futro, mogli tylko się domyślać. Teraz mają jednak do dyspozycji, wizerunek Thylacoleo carnifexa sporządzony przez naocznych świadków.

Tim Willing, przyrodnik i przewodnik wycieczek, w czerwcu 2008 roku wędrował wzdłuż północnozachodnich wybrzeży Australii. W tym właśnie rejonie natknął się na niszę w skałach, którą Aborygeni w dawnych czasach pokryli malowidłami za pomocą czerwonej ochry. Jeden z mieszczących się tam obrazów przedstawiał lwa workowatego.

<!** reklama>Willing sfotografował niezwykłe znalezisko, po czym powędrował dalej. Minęło wiele miesięcy zanim przekazał naukowcom zdjęcia wykonane w świętej grocie Aborygenów.

Według ustaleń takich badaczy, jak australijski paleontolog dr Peter Murray czy dr Kim Akerman, antropolog z Tasmanii, nie ma wątpliwości, że aborygeńskie malowidło przedstawia właśnie lwa workowatego.

- Zwierzę to, nieco większe od lamparta, przypominało współczesne wielkie koty i w swej epoce było najstraszliwszym drapieżnikiem kontynentu australijskiego - wyjaśnia dr Peter Murray. - Dzięki obrazowi wykonanemu przez Aborygenów wiemy już, że lew workowaty miał uszy poznaczone cętkami jak lampart, a jego grzbiet pokrywały tygrysie pasy jak u innego wymarłego drapieżnika z antypodów, wilka workowatego, czyli Thylacinus cynocephalus.

Wciąż jednak nie wiadomo kiedy Aborygeni namalowali portret tego superdrapieżnika. Być może pochodzi on sprzed ponad 30 tys. lat, z epoki, w której lew workowaty królował jeszcze w Australii. Wielu badaczy zakłada jednak, że możliwe, iż malowidło jest dużo młodsze, co by miało dowodzić, że ten drapieżny torbacz przetrwał na antypodach znacznie dłużej niż oficjalnie zakłada nauka.

Za przykład kryptozoolodzy przywołują sprawę innego australijskiego drapieżnika, wspomnianego wilka workowatego, zwanego też tygrysem tasmańskim. Oficjalnie ostatni osobnik tego gatunku przetrzymywany w ogrodzie zoologicznym wyzionął ducha w latach 30. XX wieku. Wciąż jednak odkrywane są jego tropy.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski