To niezwykłe zwierzę nauka już dawno oficjalnie uznała za wymarłe. A jednak każdego roku zgłaszają się ludzie, zapewniając, że w dzikim buszu natknęli się na tego drapieżnika.
<!** Image 2 align=right alt="Image 51120" sub="Ostatni znany nauce żywy tygrys tasmański. Zdjęcie wykonane w ogrodzie zoologicznym w Hobarth w połowie lat 30. XX wieku. Wielu świadków zapewnia jednak, iż niedobitki thylacinusów wciąż żyją na odludziach antypodów.">Na początku marca tego roku wróciła kwestia autentyczności zdjęć mających przedstawiać żywego tygrysa tasmańskiego. Fotografie te wykonano pod koniec lutego 2005 roku.
Tygrys tasmański (Thylacinus cynocephalus) to duży mięsożerny torbacz, nazywany też wilkiem tasmańskim lub norowcem. W Australii oficjalnie wymarł 2,5 tys. lat temu, a na Tasmanii w 1936 roku. Wielu świadków zapewnia jednak, iż niedobitki thylacinusów wciąż żyją na odludziach antypodów.
Pod koniec lutego 2005 roku Birgit Jansen i Klaus Emmerichs, niemieccy turyści wędrujący przez odludny busz Tasmanii, dostrzegli w pobliżu jeziora St. Clair zwierzę przypominające wyglądem tygrysa tasmańskiego. Stworzenie było oddalone o ok. 20 m i zmierzało w stronę zarośli. Turyści szybko sięgnęli po aparat fotograficzny. Zdążyli wykonać dwa zdjęcia. Okazały się one niezbyt dobrej jakości i podzieliły analizujących je naukowców na dwa obozy.
Dyskutowano, czy zwierzę na fotkach jest rzeczywiście tygrysem tasmańskim. Przede wszystkim jednak rozważano, czy sensacyjne zdjęcia nie są fałszerstwem. Fotografie wykonano cyfrowym aparatem fotograficznym, można więc podejrzewać, że zostały poddane obróbce komputerowej i obraz zwierzęcia tam wkopiowano.
Za tym, że zdjęcie jest autentyczne, opowiadali się dwaj tasmańscy naukowcy, biolog dr Nick Mooney i dr Bill Bleathman, dyrektor Tasmanian Museum and Art Gallery.
- To, co widać na zdjęciu, przypomina thylacinusa bardziej niż jakiekolwiek inne zwierzę - stwierdził dr Mooney. - Ale co do autentyczności fotografii, brak jednoznacznej odpowiedzi.
Obrazy są nieostre, zdjęcia „poruszone”, przypuszczalnie w wyniku zdenerwowania osoby, która starała się sfotografować niezwykłe zwierzę.
<!** reklama left>- Gatunek być może jest na tyle elastyczny, że przetrwał w małych enklawach na odludziach Tasmanii - podkreślał dr Mooney. - Jest to niezgodne z naszą wiedzą, ale w takich sprawach trzeba mieć otwartą głowę.
Wkrótce jednak zaczęto poddawać w wątpliwość autentyczność zdjęć wykonanych przez Niemców. Miało na to wpływ postępowanie Klausa Emmerichsa, który złożył ofertę sprzedaży zdjęć domniemanego tygrysa za 25 tys. dolarów australijskich (19 tys. 600 dolarów USA). Obecnie temat powrócił za sprawą właśnie Emmerichsa, który na początku marca tego roku oświadczył w mediach, że wraca na Tasmanię z wysokiej jakości kamerą, aby udowodnić, że zdjęć nie sfałszował. Niemiec zamierza udać się w miejsce, gdzie dwa lata temu zobaczył niezwykłe zwierzę i sfilmować je w naturalnych warunkach.
Czy Emmerichs ma szansę powtórzyć sesję zdjęciową thylacinusa? Czyżby tygrysy tasmańskie rzeczywiście nie wymarły?
- Do Tasmanian Museum and Art Gallery dociera rocznie około 10 takich relacji - twierdzi dr Bill Bleathman, dyrektor Tasmanian Museum and Art Gallery. - Jesteśmy zainteresowani każdym meldunkiem o zaobserwowaniu tych zwierząt.
Zastanawiające, że choć oficjalnie ostatni thylacinus odszedł z tego świata w 1936 roku, świadkowie wciąż donoszą o spotkaniach z tymi zwierzętami.
Podobnego do psa, drapieżnego torbacza o charakterystycznym pasiastym grzbiecie, widział Charlie Beasley, strażnik parku narodowego, 25 stycznia 1995 roku w lesie w St. Helen na północnym wschodzie Tasmanii.
- Zwierzę było o połowę mniejsze od dorosłego owczarka alzackiego i miało paski sięgające do połowy ciała - zapewniał Charlie Beasley.
Relacji, takich jak strażnika Beasleya, każdego roku jest coraz więcej. Trzeba więc liczyć się z tym, że pradawny drapieżnik z antypodów przetrwał na pustkowiach Tasmanii.