27 czerwca w odległości 12 tys. kilometrów minęła Ziemię asteroida nazwana 2011 MD. Miała około 20 metrów długości i gdyby uderzyła w obszar uprzemysłowiony, to ucierpiałoby wiele tysięcy osób.
<!** Image 2 align=none alt="Image 175015" sub="Komputerowa rekonstrukcja wyglądu asteroidy 2011 MD, która otarła się o atmosferę Ziemi">Ludzkość ma szczęście w kwestii skał spadających z nieba. Można powiedzieć, że to szczęście w kategoriach kosmicznych trwa zaledwie chwilę, bo od ponad 5 tys. lat żaden obiekt z przestrzeni nie spustoszył Ziemi w takim stopniu, by upadła jakaś kultura. Być może to właśnie ten trwający pięćdziesiąt stuleci etap „niebiańskiego spokoju” pozwolił ludziom rozwinąć cywilizację, która ma szansę osiągnąć technologiczną zdolność obrony przed zagrożeniem z kosmosu.
27 czerwca tego roku kolejny duży obiekt otarł się o atmosferę Ziemi. Dzień później poinformowali o tym oficjalnie cały świat przedstawiciele NASA. Naukowcy ustalili, że asteroida nazwana 2011 MD, długa na ok. 20 i szeroka na ok. 5 m, minęła Ziemię na wysokości 12 tys. km nad Oceanem Atlantyckim.
<!** reklama>Pierwszym, który wyśledził asteroidę 2011 MD, a potem obserwował jej przelot, był australijski astronom. Dr Fred Watson z Australian Astronomical Observatory obliczył, że ta kosmiczna skała nie uderzy w Ziemię i się nie pomylił. Trafne okazało się też założenie Watsona, że asteroida nie zniszczy żadnego z satelitów, bo ich orbity są zwykle nieco niżej lub wyżej położone, niż rejon przelotu 2011 MD.
Trudno je namierzyć
- Ten obiekt był niewielki, ale nad innymi trzeba czuwać, dlatego astronomowie bacznie obserwują asteroidę nazwaną Apophis, która ponownie przeleci blisko Ziemi w 2029 roku - oświadczył dr Watson 28 czerwca w wypowiedzi dla telewizji ABC. - Niewykluczone, że w niedalekiej przyszłości coś zderzy się z Ziemią. Wiemy, że istnieją obiekty, które są potencjalnym zagrożeniem. Jeden z nich, właśnie Apophis, w 2029 roku przejdzie bardzo blisko Ziemi, ale prawdopodobnie w naszą planetę nie trafi. Jednak w zależności od tego, jak w przyszłości odchyli się jego orbita, Apophis może wejść na kurs kolizyjny, gdy znów będzie leciał w stronę Ziemi. Ten ryzykowny moment czeka nas pod koniec lat 30. XXI wieku.
Według ustaleń International Astronomical Union’s Minor Planet Center w Massachusetts, w ostatnim czasie blisko Ziemi przeleciało kilka obiektów podobnej wielkości co 2011 MD. Przykładowo, 4 lutego tego roku naszą planetę minęła mała planetoida 2011 CQ1. Z kolei asteroida o nazwie 2008 TC3 ( jedna czwarta wielkości 2011 MD) wpadła w atmosferę Ziemi 7 października 2008 roku. Ten obiekt pojawił się na niebie nad Sudanem. Po wejściu w atmosferę większość tworzącej go materii spaliła się, a reszta wybuchła na sporej wysokości z siłą ok. 1 kilotony TNT. Na szczęście nie doszło do szkód.
Z informacji przekazanych przez NASA wynika, że 2008 TC3 został odkryty zaledwie dobę przed tym, jak uderzył w Ziemię. Podobnie było z 2011 MD. Kłopot w tym, że - jak podają eksperci - tak stosunkowo małe, ale mimo to groźne dla nas obiekty kosmiczne, niezwykle trudno namierzyć. Nie można też precyzyjnie ustalić orbity takich ciał. W praktyce oznacza to, że do ostatniej chwili właściwie nie wiadomo, czy taki obiekt zderzy się z Ziemią. Pozostaje czekać i liczyć na szczęście, bo wciąż brak technologii i procedur umożliwiających powstrzymanie takiego obiektu przed uderzeniem w Ziemię, czy to przez jego zniszczenie, czy przez zmianę trajektorii jego lotu jeszcze w kosmicznej próżni.
Szczęścia może zabraknąć...
Szczęście wciąż nam jest potrzebne, bo zdaniem uczonych pracujących w ramach projektu Near-Earth Object, w pobliżu Ziemi odkryto już ponad 740 obiektów o średnicy ponad 1 km, a te są potencjalnie niebezpieczne dla życia na naszej planecie.
Sporo śmiercionośnych pocisków krąży nad naszymi głowami. W praktyce upadek jednego z nich na Ziemię oznacza koniec cywilizacji oraz zdziesiątkowanie życia na Ziemi. Odkładając jednak ten najczarniejszy scenariusz na bok, pamiętać musimy o ustaleniach naukowców, które dowodzą, że nie trzeba kilometrowej asteroidy, abyśmy nabawili się poważnych kłopotów. Limit szczęścia trwającego już 5 tysiącleci może się wyczerpać, a przelot 2011 MD należy traktować jako kolejne ostrzeżenie. Warto, by politycy i wojskowi posłuchali wreszcie ekspertów, którzy nawołują do opracowania strategii ochrony Ziemi przed kosmicznymi skałami.
Fakty
Kosmiczne pociski
Wg najnowszych analiz NASA, do upadku takich obiektów, jak 2008 TC3, czy 2011 MD może dochodzić średnio raz na 6 lat.
Na szczęście i wbrew statystyce - żaden z takich obiektów nie spadł dotąd na tereny uprzemysłowione, ani też nie zniszczył satelitów telekomunikacyjnych na orbicie Ziemi.
Wg szacunkowych obliczeń ekspertów, w kosmosie w pobliżu Ziemi krąży ponad 350 tys. obiektów o rozmiarach poniżej 100 m.