Naukowcy coraz intensywniej badają najbliższą przestrzeń kosmiczną. Poszukują groźnych obiektów, których upadek na Ziemię nie tylko może narobić szkód, ale nawet zniszczyć naszą cywilizację.
<!** Image 2 align=none alt="Image 156110" sub="Część spośród dużych ciał kosmicznych zagrażających Ziemi, które udało się sfotografować astronomom">Intensywne badania kosmosu trwają już od kilkudziesięciu lat. Często słychać głosy, że to wyrzucanie pieniędzy, skoro tyle jest do zrobienia na Ziemi - trzeba walczyć z klęskami głodu, z epidemiami chorób. Są jednak sprawy na niebie, które te na Ziemi mogą zepchnąć na boczny tor. Nie bez powodu coraz głośniej o zagrażających Ziemi obiektach z kosmosu. I nic w tym dziwnego, że wiele ośrodków naukowych wdrożyło programy badawcze mające na celu wyśledzenie potencjalnie dla nas niebezpiecznych asteroid, planetoid i komet. Bo mnożą się przykłady na to, że zagrożenie katastrofą jest realne.
<!** reklama>Wielu ekspertów twierdzi, że zderzenie naprawdę wielkiego obiektu z naszą planetą to tylko kwestia czasu. - W pobliżu Ziemi odkryto już ponad 740 potencjalnie niebezpiecznych dla Ziemi ciał o średnicy ponad kilometra - oświadczył mediom dr Donald Yeomans, szef projektu Near-Earth Object Program, jednego z programów poszukiwania potencjalnie niebezpiecznych obiektów kosmicznych krążących blisko Ziemi.
Duże obiekty wciąż spadają na Ziemię i tylko szczęściu zawdzięczamy, że są one na tyle małe, że nie doszło w ciągu ostatnich tysiącleci do planetarnego kataklizmu. Przykładowo, 8 października ub.r. w ziemskiej atmosferze eksplodowała z siłą trzech bomb atomowych asteroida, która pojawiła się nad naszą planetą w rejonie indonezyjskiej wyspy Celebes. Eksplozja była silna - odnotowały ją czujniki odległe nawet o 16 tys. km. Jako pierwsi ustalili, że doszło do tego wypadku kanadyjscy naukowcy z University of Western Ontario.
Asteroida miała około 10 m średnicy, poruszała się z prędkością około 72 tys. km na godzinę i w wyniku tarcia o górne warstwy atmosfery eksplodowała na wysokości ponad 15 km, dzięki czemu nie doszło do zniszczeń na powierzchni planety.
Ten kosmiczny pocisk został dostrzeżony dopiero wtedy, gdy wybuchł - żaden z ośrodków badawczych nie namierzył go wcześniej przez teleskop. Do podobnej sytuacji doszło 7.10. 2008 r., kiedy to nad Sudanem eksplodował inny obiekt z kosmosu. Na szczęście ten kosmiczny okruch, określany jako planetoida lub meteoroid, miał średnicę zaledwie ok. 3 m i po wejściu w atmosferę wybuchł na sporej wysokości z siłą około kilotony TNT, nie czyniąc szkód na Ziemi.
Z informacji przekazanych przez NASA wynika, że ten obiekt, oznaczony symbolem 2008 TC3, został odkryty zaledwie dobę przed tym, jak uderzył w Ziemię. To wielki sukces, ale i ostrzeżenie. Bo tylko szczęściu możemy zawdzięczać, że 2008 TC3 nie był dziesięciokrotnie większy oraz że wszedł w atmosferę z taką prędkością i pod takim kątem, iż materia, z której się składał, do powierzchni naszej planety nie dotarła.
Kolejny tego rodzaju przypadek. 9.12. 1997 r. na południu Grenlandii spadł duży obiekt o przypuszczalnej średnicy 50-100 m i masie do 4 tys. ton. Jeszcze po 6 godzinach od uderzenia meteorytu nad miejscem upadku unosiła się chmura pyłu o szerokości 100 i grubości 12 km. Zderzenie tego ciała kosmicznego z Ziemią wyzwoliło energię większą niż bomba atomowa, którą Amerykanie zrzucili na Hiroszimę. Szacuje się, że gdyby meteoryt trafił w któreś z miast, zginęłoby od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy osób. Na szczęście upadł na ogromny lodowiec, który pochłonął energię zderzenia. To, że doszło do tej kolizji, naukowcy odkryli po fakcie, w wyniku analizy zdjęć satelitarnych tego obszaru.
O szczęściu ludzkość może też mówić w przypadku meteorytu tunguskiego, kosmicznego obiektu o promieniu najwyżej 30 m, który trafił w odludną tajgę, a nie w centrum Londynu, Berlina lub Nowego Jorku. Stało się to 30.06.1908 r. nad środkową Syberią w rejonie rzeki Podkamienna Tunguska. Wybuch słychać było w promieniu setek kilometrów, a fala uderzeniowa powaliła las na powierzchni 200 km kwadratowych.
Fakty te niepokoją, ale nie jest to skutek niedbalstwa uczonych. To, że przeoczono asteroidę znad Celebes, to wynik krótkiego okresu prac poszukiwawczych oraz ograniczonych środków. - Jeżeli chcemy znaleźć wszystkie obiekty, nawet te najmniejsze, trzeba zbudować więcej potężnych teleskopów - wyjaśniał te kwestie w lipcu tego roku na łamach brytyjskiej prasy dr Tim Spahr, dyrektor Minor Planet Center. - Program, który skatalogowałby wszystkie 20-metrowe asteroidy, kosztowałby wiele miliardów dolarów.
Fakty: Statystyka zderzeń
Według analiz NASA, do kataklizmów takich jak wywołany przez meteoryt tunguski może dochodzić średnio raz na 300 lat. Są to dane statystyczne i eksperci ostrzegają, że w pewnych okolicznościach do podobnych katastrof może dochodzić znacznie częściej. Na tę opinię wpłynęły najnowsze dane mówiące, że w pobliżu Ziemi krąży dziś ponad 350 tys. obiektów o rozmiarach poniżej 100 m.