https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ucieszy ich każda kwota

Weronika Bogusławska
Renata Konke o Robercie mówi spokojnym, pełnym czułości głosem. Jest dla niej całym światem. - Biegał, skakał. Był zdrowym, pełnym energii chłopcem. Nagle przestał mówić, chodzić, jeść... - wspomina.

Renata Konke o Robercie mówi spokojnym, pełnym czułości głosem. Jest dla niej całym światem. - Biegał, skakał. Był zdrowym, pełnym energii chłopcem. Nagle przestał mówić, chodzić, jeść... - wspomina.

<!** Image 2 align=right alt="Image 141907" sub="Przygotowania w sztabie WOŚP przy ul. Niedźwiedziej w Bydgoszczy są już zapięte na ostatni guzik. Wolontariusze z niecierpliwością czekają na finał Fot. Dariusz Bloch">Miał dziesięć lat. Nagle poczuł się źle. Bolała go głowa, miał nudności. Po krótkim czasie opuściła go cała energia. - Diagnoza... Guz mózgu - mówi szybko i cicho Renata Konke, jego mama. - Zaczęły wysiadać jelita, nerki. Przestał jeść, pić, wydalać. Znalazł się pod respiratorem, miał drgawki. Co czuje rodzic? Bezsilność. Ból. Pamiętam, że podczas jednej z akcji, kiedy jechaliśmy karetką, wysiadło jedno z urządzeń. Stanęłam nad swoim synem i trzymałam w ręku płyn, który powinna dawkować maszyna.

Czy będzie sprzęt?

Pamięta też salę, na której leżały inne dzieci i natrętne myśli: „Które dziecko będzie leżało na najlepszym łóżku? Kto dzisiaj dostanie lekarstwo specjalną pompą, a dla kogo jej zabraknie? Proszę, żeby to nie był Robert... Bo co ja wtedy zrobię?” Często modliła się w duchu, żeby lek spływał do ciała chłopca szybciej. Na maszynę czekały inne chore dzieci. Choć wielokrotnie w Bydgoszczy korzystała ze sprzętu oznaczonego czerwonym serduszkiem wie, że wciąż jest go za mało.

Robert dwukrotnie przeszedł operację mózgu. Dwa razy całkowicie wycięto mu guza. Wczoraj obchodził piętnaste urodziny. - Synek czuje się dobrze, mam nadzieję, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Wszyscy powinniśmy wspierać akcje charytatywne. Już wiem, że każdego może dosięgnąć choroba. Bez specjalistycznego sprzętu mój syn nie miałby szansy godnie żyć.

<!** reklama>O tym, ile znaczy sprzęt medyczny, wie profesor Mariusz Wysocki, szef Kliniki Hematologii, Onkologii i Pediatrii Szpitala Uniwersyteckiego im. dr. Jurasza.

- Choćby cytometr przepływowy, który otrzymaliśmy w ramach WOŚP czternaście lat temu. Dzięki niemu możemy policzyć i obejrzeć z bliska dwadzieścia tysięcy komórek i wcześniej wykryć białaczkę - mówi.

Tego jeszcze potrzeba

<!** Image 3 align=right alt="Image 141907" sub="Fot. Adam Zakrzewski">Z zeszłorocznych pieniędzy WOŚP szpital dostał aparat rentgenowski służący do radiologii cyfrowej, nowoczesny aparat USG i czujniki, które pilnują bezpieczeństwa dzieci, kiedy te badane są w rezonansie.

Przedwczoraj sprawdzał je Robert. Kiedy ich dotknął, przy stanowisku lekarza rozległ się alarm. Znak, że coś jest nie tak. - Tylko testowaliśmy nowe urządzenie - śmieje się jego mama. - Marzy nam się jeszcze tomograf komputerowy, rezonans magnetyczny i aparat do neuronawigacji - mówi profesor.

Renata Konke jest pewna, że dzięki tej ostatniej maszynie syn ma nieuszkodzone nerwy. - Jeden z nich znajduje się w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Gdybyśmy tam nie pojechali, moje dziecko byłoby rośliną - stwierdza dobitnie.

Tegoroczny finał WOŚP poświęcony jest onkologii dziecięcej. Na nowe urządzenia może więc liczyć Jurasz, choć jeszcze nie wiadomo, czy otrzyma je na pewno. - Pieniądze uzyskane w ramach całej akcji dzieli centrala w Warszawie. Mają bardzo trudne zadanie, bo muszą kierować się dobrem najbardziej potrzebujących oddziałów - tłumaczy Michał Moczadło, szef regionalnego sztabu WOŚP w Bydgoszczy. Dzięki jego staraniom możemy pochwalić się piątym co do wielkości sztabem w Polsce i liczbą około siedmiuset wolontariuszy. Oprócz tego bydgoski sztab wystawił na ogólnopolską aukcję kilka cennych przedmiotów i atrakcji. Wśród nich są m.in. przejażdżka motocyklem z Radosławem Sikorskim, unikatowe medale PCK, oraz trzymiesięczna reklama multimedialna na placu Teatralnym. - Ludzie przynoszą różne rzeczy. Kiedyś licytowaliśmy helikopter własnej produkcji, wojskowy samolot i nazwę kładki na Wyspie Młyńskiej. Przedmioty z naszego regionu trafiają nawet do Australii. Nie przyjmujemy tylko jedzenia.

Pozytywnie zakręceni

Adam Wachowicz, który prowadzi drugi bydgoski sztab (szkolny, przy VIII LO), mówi, że wolontariusze to pozytywnie zakręceni wariaci, którzy wypruwają sobie żyły, żeby pomóc innym. - Ucieszy nas każda kwota - twierdzi Martyna Sobecka, która dwa lata pod rząd zajmowała się wolontariatem. Dzięki niej i podobnym jej ludziom w zeszłym roku podczas finału WOŚP w Bydgoszczy udało się zebrać ponad 300 tysięcy złotych.

  • O historii Roberta Konkego czytaj wkrótce w „Expressie”.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski