https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Burmistrz, darmozjady i Koniec

Mówi o sobie, że jest reporterem w cudzysłowie. Łapie aparat i leci. Do dziury w jezdni, do śmieci na cmentarzu, do wypadku. Tylko do ratusza nie biega. Tam go nie lubią; burmistrz mówi, że jego pisanie jest nierzetelne.

Mówi o sobie, że jest reporterem w cudzysłowie. Łapie aparat i leci. Do dziury w jezdni, do śmieci na cmentarzu, do wypadku. Tylko do ratusza nie biega. Tam go nie lubią; burmistrz mówi, że jego pisanie jest nierzetelne.

<!** Image 2 align=right alt="Image 148775" sub="Od fotografowania masowych imprez i lokalnych uroczystości rozpoczęła się historia niezależnego portalu kcynia.info. Robert Koniec - na pierwszym planie tyłem. poniżej: nocna akcja ze strażakami. / Fot. Archiwum R. Końca">Robert Koniec ma 37 lat. Nigdy nie kształcił się w kierunku dziennikarstwa, ale można go nazwać dziennikarzem obywatelskim. Dociekliwość ma we krwi. Lubi też, gdy ludzie go potrzebują. Szczupły, energiczny, w pikowanej kamizelce, z obowiązkowym aparatem na szyi jest postacią w Kcyni rozpoznawalną. Niektórzy nawet się go boją, a dokładniej jego pióra i obiektywu. Bo co zobaczy, to zaraz opisze. Pedagog, strażak ochotnik, monter urządzeń telekomunikacyjnych - jest człowiekiem wielu zawodów i wielu pasji, z których najważniejszą jest fotografia.

Nie ma w 5-tysięcznej Kcyni człowieka, który nie znałby „tego łysego faceta od internetu”. Od 4 lat kojarzony jest z niezależnym portalem internetowym kcynia.info, na którym można przeczytać dosłownie

o wszystkim.

Informacje o wyrwie na przejściu dla pieszych i relacje z imprez masowych sąsiadują tu z doniesieniami o niegospodarności władz miejskich.

<!** reklama>- Ja tym żyję - mówi Koniec. Rozmawiamy w altance przed jego blokiem. Syn i córka bawią się w piaskownicy, żona przyniosła herbatę i rogaliki. Gdyby zawyła syrena strażacka pobliskiej remizy Ochotniczej Straży Pożarnej, musielibyśmy przerwać rozmowę.

<!** Image 3 align=left alt="Image 148775" sub="Fot. Robert Koniec">- Uwielbiam fotografować pracę strażaków. Kiedyś sam brałem udział w akcjach. Adrenalinę ratownika zamieniam dzisiaj na adrenalinę reportera - uśmiecha się, ale w czasie akcji, które ogląda przez obiektyw aparatu, nie ma okazji do śmiechu. Po jednym z wypadków, w którym zginął policjant na służbie, zadzwonili z „Faktu". Oferowali mu tysiąc złotych za zdjęcie, ale postawili warunek. Musi być sylwetka ofiary. Odmówił.

- To było pół mojej miesięcznej pensji. Ale ja nie robię tego wszystkiego dla pieniędzy - mówi reporter. Kiedy zawyje w nocy syrena, chwyta aparat, notatnik i jedzie. Czasem słyszy komentarze: „O, znowu ten, sensacji szuka”. Jednak potem odbiera telefony z prośbą, by udostępnił zdjęcia, bo potrzebne są do wniosku o odszkodowanie.

Obcy ludzie kłaniają mu się na ulicy: - Musi pan znowu do nas przyjechać, bo tej drogi nie zrobili. Niech pan przyjedzie, jak będzie deszcz.

<!** Image 4 align=right alt="Image 148775" sub="Dziennikarz obywatelski podczas rozmowy z mieszkankami Kcyni na temat nieprzejezdnej drogi / Fot. Piotr Schutta ">Piszą maile: „Postanowiłam napisać do Pana w związku z problemem, który powtarza się nieustannie przy okazji świąt. Chodzi o śmietnik na kcyńskim cmentarzu komunalnym. Za parę dni święta...”

W sprawie śmieci nie zdążył nawet zrobić zdjęć. Z satysfakcją napisał na stronie: „Miło nam poinformować o wywiezieniu śmieci ze śmietnika na cmentarzu w Kcyni. Gdy pojawiliśmy się z aparatem, śmietnik był już czysty. Nie pozostaje nam nic innego, jak podziękować wszystkim osobom, które przyczyniły się do tego czynu”.

Samozwańczego reportera najbardziej kojarzy burmistrz Kcyni Tomasz Szczepaniak z PSL. I darzy nieskrywaną niechęcią. Mówi, że od pewnego zdarzenia z udziałem Roberta Końca zaczął uważać na ludzi: - Nie powiem, co o nim naprawdę myślę. Ale na pewno nie zasługuje na to, żeby go nazywać rzetelnym dziennikarzem - mówi burmistrz.

Koniec poszedł kiedyś do ratusza, by dowiedzieć się, czy zostanie przedłużona jego umowa o pracę w wiejskiej szkółce, z której zwolniono dyrektora. Do pokoju nagle wpadł burmistrz i zaczął krytykować nauczycieli. Tak się rozpędził, że nazwał pedagogów darmozjadami: - Zapytałem, czy swoją żonę, która jest nauczycielką, też

uważa za darmozjada.

Potem to wszystko opisałem na kcynia.info. Rozpętała się burza - mówi Koniec. Umowy mu nie przedłużono. O tym też napisał.

<!** Image 5 align=left alt="Image 148775" sub="Robert Koniec uzbrojony w sony alfa 700 / Fot. Piotr Schutta ">Tomasz Szczepaniak „darmozjadów” się nie wypiera, bo jak tu dyskutować ze słowem, które się wypowiedziało i które w dodatku zostało, potajemnie, ale jednak zarejestrowane. Broni się, że powiedział to jako osoba... prywatna.

- Fakt, że w urzędzie to mówiłem, ale nie wiedziałem, że on mnie nagrywa - oburza się burmistrz. Jego zastępca zwrócił się do Prokuratury Rejonowej w Szubinie o ściganie internautów, którzy skrytykowali burmistrza na stronie kcynia.info (postępowanie umorzono).

Trzeba przyznać, że komentarzy była cała masa. Większość krytykowała burmistrza, ale dostało się też Końcowi. Kilka osób zarzuciło mu, że wykorzystuje portal do swoich prywatnych interesów. Wszyscy pisali anonimowo. Wyświetlały się tylko numery IP komputera.

- Wiem już, kto się kryje za liczbami IP. Mam to z prokuratury. Dalszą sprawą będzie występowanie z powództwem do sądu - wyjawia burmistrz. Mówi jednak, że nie ze wszystkimi zamierza się sądzić. Może zostawi w spokoju tych, którym nie za dobrze się powodzi. Niektórym z nich urząd pomógł, a oni tak się zrewanżowali. Tego burmistrz nie może zrozumieć: - Ja się jeszcze zastanowię, no bo przecież trzeba pisać obiektywnie, a nie pod dyktando pewnej grupy.

„Pewna grupa” to ludzie z ruchu społecznego

Razem dla Kcyni,

którego 4-osobowa delegacja stanowi w Radzie Miasta jedyną opozycję wobec przeważających sił PSL. Szef klubu radnych RdK i założyciel ruchu to członkowie SLD, większość jednak nie należy do żadnej partii. Jak sami deklarują, chcą zrobić coś dobrego dla Kcyni. Zorganizowali się, by zakończyć 12-letnie panowanie burmistrza Szczepaniaka. Rozpętali niedawno burzę wokół protokołu Regionalnej Izby Obrachunkowej z Bydgoszczy, w którym wytknięto władzom gminy złe zarządzanie publicznymi finansami. O protokole dowiedzieli się dopiero po pół roku. Skąd? Oczywiście ze strony internetowej Roberta Końca (pisały o tym też miejscowe tygodniki, ale w tonie bardziej wyważonym). Później wzięli go w obronę, gdy podczas marcowej sesji Rady Miasta burmistrz wywołał Końca do tablicy, ostrzegając przy okazji, że „jest w stanie dotrzeć do każdego użytkownika internetu, który dokonuje krytyki”. Komentarze pojawiły się tylko 3 (po aferze z darmozjadami, by zamieścić komentarz, trzeba podać swój adres mailowy, liczba komentatorów od tej chwili drastycznie spadła). Mimo to burmistrz złożył doniesienie w prokuraturze. Jeszcze nie dostał odpowiedzi.

- Ta jego zakładka pt.

„zdaniem internautów”

jest poniżej wszelkiej krytyki. Umieszcza wszystko, co jest złe i przeciwko mojej osobie - żali się burmistrz. Sugeruje, że Koniec musi być związany z SLD i proponuje, by spojrzeć na sprawę inaczej. - A może on mnie szantażuje tymi swoimi artykułami? Może przystawia mi do głowy straszak?

- Na tamtej sesji panu burmistrzowi puściły nerwy - mówi Daniel Olszak z RdK. Na stronie internetowej ruchu pojawiło się oświadczenie stwierdzające, że burmistrz próbował zastraszyć media. - Przecież kcynia.info to suche fakty. Pan Koniec nawet ich nie komentuje - dodaje Olszak.

- Nie jestem związany z żadną partią. Staram się nie mieszać portalu z polityką. A komentarze zamieszczam wszystkie, poza niecenzuralnymi. Nawet jeśli je wpuszczam na stronę, to nie znaczy, że się z nimi zgadzam. Czasem mi się wydaje, że burmistrz widzi we mnie konkurenta. A ja nie chcę zostać burmistrzem - śmieje się Koniec.

Fakty

Dziennikarz obywatelski

Serwis kcynia.info początkowo był pomyślany jako miejsce, w którym znajdą się zdjęcia obrazujące życie mieszkańców Kcyni i okolic. Pomysł chwycił, a portal, m.in. za sprawą aktywności internautów, zaczął się rozrastać. Portal nie jest dochodowy. Nie utrzymuje się z reklam. Jego twórca, Robert Koniec, zarabia na życie jako pedagog i fotograf ślubny. Reporterską aktywność finansuje z własnej kieszeni. Dziennikarz obywatelski podlega takim samym prawom i obowiązkom jak dziennikarz zawodowy. Przysługuje mu prawo dostępu do informacji i ochrona przed tłumieniem krytyki prasowej.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski