Trudno zatem, by był to obojętny mi środek lokomocji. Z reporterskim wścibstwem oceniam więc obiektywny i subiektywny komfort jazdy oraz działanie systemu. O ile subiektywna jest moja niechęć do nieumytych, kichających lub spożywających „browce” współpasażerów, a także do dzieci i młodzieży gapiących się w komórki, zamiast dostrzegania stojących nad nimi starszych ludzi, tak obiektywnie można by ów system usprawnić. Na przykład przez realne (!) skojarzenie autobusów dowożących fordonian z osiedli do trasy tramwajowej albo dostosowanie „objętości” wagonów tramwajowych do potrzeb pasażerów, by jeździli w jako takim komforcie. Albo ustawienie klimatyzacji tak, by nie trzeba było zmarzniętym wysiadać przed czasem (serio!). Bo - jak na to nie patrzeć - skoro płacę, mogę wymagać?
Tyle mi się nie podoba...
Ewa Czarnowska-Woźniak

Tramwaj do i z Fordonu to co najmniej 1,5 godziny mojego życia dziennie. Wynik, który budzi szacunek, zwłaszcza, jeśli go przemnożyć przez przyszłe (mam nadzieję) lata pracy.