Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Twierdził, że widział auto podpalaczy. Dlaczego policja go ignoruje?

Grażyna Ostropolska
Jeśli nasz informator mówi prawdę, to my stawiamy tezę: Śledczym nie zależało na wykryciu sprawców pożaru domu byłej dyrektorki Urzędu Kontroli Skarbowej Agaty Kasicy.

Jeśli nasz informator mówi prawdę, to my stawiamy tezę: Śledczym nie zależało na wykryciu sprawców pożaru domu byłej dyrektorki Urzędu Kontroli Skarbowej Agaty Kasicy.

Dom państwa Kasiców przy ul. Grajewskiej w Bydgoszczy podpalono 22 grudnia 2003 roku około godz. 2. Ofiarą pożaru był mąż dyrektorki, Kazimierz Kasica, który po przewiezieniu do szpitala w Siemianowicach zmarł. Sprawca przeciął siatkę w ogrodzeniu i przez okno dostał się do salonu, gdzie rozlał i podpalił łatwo palną ciecz. W 2005 roku śledztwo umorzono z powodu niewykrycia sprawców i wznowiono je niedawno. Biegli jeszcze nie ustalili, czy Kazimierz Kasica zaskoczył sprawcę, a ten uderzył go w głowę i oblał benzyną, czy też dopadł go płomień, gdy ratował dobytek.<!** reklama>

Nasz informator, Eugeniusz K., dobrze pamięta ten feralny dzień. Był wtedy kierowcą MZK. Wstawał codziennie ok. 2.00, bo godzinę później musiał być w zajezdni. - Mogło być kilka minut po drugiej, gdy usłyszałem głośne krzyki z okolicy domu Kasiców. Moja żona też je słyszała. Było to wołanie o pomoc i chyba słowa: „co robisz!” lub „co robicie!” - wspomina. Wybiegł przed dom i wtedy...

- Usłyszałem ryk ruszającego auta. Musiało pędzić bocznymi uliczkami od Grajewskiej w kierunku Spacerowej, a potem wjechać w Żywiecką, bo stamtąd wyjechało na Nakielską. Wtedy zobaczyłem je w świetle latarni i jestem pewien, że był to zielony polonez caro, taki kanciasty - relacjonuje pan Eugeniusz.

Twierdzi, że auto błyskawicznie przecięło Nakielską i wjechało w ul. Wierzbową. - Wyglądało na to, że kierowca chce przez las uciec na Błonie - sugeruje K. Śpieszył się do pracy, więc dopiero gdy z niej wrócił, dowiedział się o pożarze u Kasiców. - Było po 13.00, gdy zatelefonowałem pod 997, by powiadomić policję o tym, co widziałem, a oni przekierowali mnie do komisariatu na Błoniu. Powiedziałem policjantowi, że widziałem uciekające z okolic pożaru auto i że mogę złożyć zeznania - mówi. Na wezwanie czeka do dziś, bo choć podał swoje dane, nikt z policji do niego nie dotarł. - Przeczytałem w waszej gazecie, że wznowiono śledztwo. Łudziłem się, że może teraz policja mnie przesłucha, ale się nie doczekałem - kwituje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!