https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tu się nie biega dla przyjemności

Małgorzata Oberlan
- Nienawidzę wuefu - mówi co dziesiąty uczeń. Efekt? Rośnie nam rzesza otyłych i po prostu nieruchawych młodych ludzi. Zdaniem samych wuefistów, w polskiej szkole trudno pokochać ruch.

- Nienawidzę wuefu - mówi co dziesiąty uczeń. Efekt? Rośnie nam rzesza otyłych i po prostu nieruchawych młodych ludzi. Zdaniem samych wuefistów, w polskiej szkole trudno pokochać ruch.

<!** Image 2 align=right alt="Image 96058" sub="Dziewczyny
z Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2
w Bydgoszczy lubią ćwiczyć. Jednak nie wszędzie tak jest. Uczennice szkół ponadgimnazjalnych przodują w rankingu unikających lekcji WF. Rodzice często przymykają na to oko, lekką ręką wypisując usprawiedliwienia. / Fot. Dariusz Bloch">Magdalena, lat 26, pracownik biurowy - Jestem przypadkiem klasycznym - mówi torunianka. - Lekcje WF w pierwszych klasach szkoły podstawowej pamiętam jako ciągłe granie w „dwa ognie”. Kto nie lubił gier zespołowych, notorycznie zapominał stroju i siedział na ławce. W starszych klasach bałam się sprawdzianów z biegania i rzutu piłką lekarską. Wuefistka była surowa. Wstawiała pały, gdy ktoś mówił „fikołki na drążku” zamiast odmyk i wymyk. Skok przez kozła do dziś śni mi się po nocach.

W ogólniaku, jak większość koleżanek, Magda notorycznie miała miesiączkę. Na studiach zasypiała na zajęciach z callaneticsu (gimnastyka polegająca na cierpliwym rozciąganiu mięśni). Trafiła na nie przypadkowo i tylko po to, żeby zaliczyć. Dziś z ruchem jest na bakier. - Karnet z czterema wejściami na basen wystarcza mi na pół roku - wyznaje.

Doganiamy Europę

Jak wynika z raportu Instytutu Matki i Dziecka, aż 10 procent polskich uczniów ma stałe zwolnienia z WF. Drugie tyle regularnie nie ćwiczy. 13 procent ma nadwagę, a co trzecie dziecko - wady postawy i kłopoty z kręgosłupem. - Niestety, kolejne roczniki są coraz mniej sprawne i mniej odporne - mówi Tomasz Molenda, nauczyciel WF w Zespole Szkół nr 3 w Toruniu. Pracuje jako wuefista 17 lat i obserwuje coraz więcej przeróżnych przypadłości trapiących uczniów. Ostatnio zaraźliwe stało się na przykład „uczulenie na chlor”, uniemożliwiające pływanie w szkolnym basenie.

<!** reklama>Naukowcy mówią o doganianiu Europy. - Aktywność naszych dzieci i nastolatków zbliżyła się do pesymistycznej średniej europejskiej. Pogarsza się z wiekiem, szczególnie u dziewcząt - podkreśla dr Joanna Mazur z Instytutu Matki i Dziecka, która przygotowała dla WHO raport o stanie zdrowia polskich nastolatków.

<!** Image 3 align=left alt="Image 96058" sub="U nauczyciela WF liczy się osobowość. Wiedzą o tym doskonale uczniowie
Andrzeja Piwońskiego z IV LO w Toruniu. Od 35 lat pasją do koszykówki
zaraża kolejne pokolenia. Skok przez kozła odpuszcza, jako zbyt
kontuzjogenny.">W pierwszych klasach podstawówki chcą się ruszać prawie wszystkie dzieci. Choćby sala gimnastyczna była mała, piłka tylko jedna, a one nie miały trampek („przypadłość wrześniowa” w co drugiej szkole). W gimnazjach unikanie WF jest już widoczne, a w szkołach ponadgimnazjalnych zamienia się w plagę. - Mama siedzi przed telewizorem, tata siedzi przed telewizorem, święta spędzamy przed telewizorem. Nic dziwnego zatem, że i dziecko unika ruchu. Przed nauczycielami wychowania fizycznego staje więc prawdziwe wyzwanie: sprawić, by dziecko pokochało ruch. Niestety, w sytuacji gdy na takich zajęciach ocenia się głównie osiągnięcia, a nie postępy, gdy oczekuje się, że każdy będzie biegał na setkę i rzucał piłką lekarską - trudno o tę miłość. Jeśli lekcje WF kojarzą się głównie z nudą lub stresem, unikanie ich nie dziwi - mówi Maria Jodkowska z Zakładu Ochrony i Promocji Zdrowia Dzieci i Młodzieży IMiD.

„Uczniowie pokochają sport” - ogłosiło latem Ministerstwo Edukacji Narodowej, prezentując nowe podstawy programowe na rok szkolny 2009/2010.  - Naszym celem jest wykształcenie w uczniach nawyku uprawiania sportu także po szkole i później w dorosłym życiu. Aby tak się stało, muszą polubić lekcje WF. Dlatego chcemy, aby były one jak najbardziej atrakcyjne i zróżnicowane - wyjaśniał minister Zbigniew Marciniak. - Do tej pory wszyscy uczniowie musieli uczestniczyć w takich samych zajęciach WF. To się zmieni.

<!** Image 4 align=right alt="Image 96058" sub="Podopieczni Piwońskiego ćwiczą na niepełnowymiarowej sali. Nową salę władze miasta obiecują wybudować w 2010 r.">Zapowiedziano podział lekcji na szkolno-klasowe i pozalekcyjne. Te drugie mają być prowadzone w systemie fakultatywnym. Szkoły wespół z rodzicami mają decydować, który z bloków tematycznych wybrać: sportowy, rekreacyjny, turystyczny, taneczny czy edukację zdrowotną. Wszystko po to, by uwzględnić indywidualne zamiłowania i predyspozycje uczniów. I po to, aby dramatycznie niska frekwencja na lekcjach, tak martwiąca MEN, wreszcie się poprawiła.

Wielu wuefistów już zachodzi w głowę, gdzie i kiedy owe zajęcia fakultatywne szkoły będą organizować. - Idea słuszna, tylko średnio wykonalna - mówią. Baza polskich szkół jaka jest, każdy widzi.

W jednym z najlepszych liceów w Bydgoszczy lekcje na korytarzu to norma. - Mamy jedną salę gimnastyczną i tłum młodzieży. Tylko jedna z trzech godzin WF przypada klasie na sali. Staję na głowie, by coś tym naszym 17-, 18-latkom w tym czasie zaproponować, ale nie dziwi mnie ich rozgoryczenie. To nie są małe dzieci, którym powiem „dziś wyjątkowo pobawimy się na korytarzu”. Dlatego spadający zapał dużej części z nich jest dla mnie w pełni zrozumiały - mówi wuefista, proszący o anonimowość. - W takich warunkach mówienie o nauczaniu kultury fizycznej albo indywidualnym podejściu do ucznia to nieporozumienie. Tu się powinno mówić o cudzie, bo ta młodzież jednak na zajęcia przychodzi.

Sala gimnastyczna na godziny

Ciasnota to jedna z najpowszechniejszych bolączek szkół w regionie. Nawet jeśli placówka ma pełnowymiarową salę, to i tak zazwyczaj organizuje zajęcia dwóm, a nawet trzem grupom jednocześnie. Powód? Mają się szybko skończyć, bo dyrekcja salę wynajmuje „na godziny”. Szkoła musi przecież zarabiać. Nikt nie dyskutuje z takim argumentem. W efekcie lekcje w dużej mierze polegają na... czekaniu. Podzieleni na grupy uczniowie czekają, aż inni wstaną z ławek i zagrają, zrobią kilka przewrotów na materacu, podejdą do drabinek. Czy może być coś bardziej nudnego?

Na co komu kozioł?

Z lekkiej atletyki: bieg na krótki (60, 100 m) i długi (800-1000 m)) dystans, skok w dal, rzut piłką lekarską, pchnięcie kulą, czasem rzut oszczepem. Z gier zespołowych: na pewno elementy koszykówki i siatkówki. Z gimnastyki: przewroty w przód i tył, „stanie na rekach z odbicia jednonóż z asekuracją”, skok przez skrzynię i kozła. To niemal żelazne umiejętności, którymi polski uczeń musi się wykazać w trakcie kilkustopniowej edukacji. Sami nauczyciele WF mówią, że traktowanie programu jak Biblii daleko by ich nie zaprowadziło. - Bo na co się przyda w życiu umiejętność skakania przez skrzynię? - pyta retorycznie Andrzej Piwoński z IV LO w Toruniu (35 lat w zawodzie). - Osobiście tego nie wymagam i nie oceniam. W ogóle całkiem nieźle wyobrażam sobie WF bez ocen. Gdy odwiedzają nas goście z Europy Zachodniej, dziwią się temu, co widzą na naszych lekcjach. U nich już dawno uczeń wybiera sobie dziedzinę sportu, zajęcia ma zwykle po południu.

<!** Image 5 align=left alt="Image 96058" sub="Basen? Tak, chyba że klasa zarazi się „alergią na chlor”. W toruńskim III LO uczennice dają radę. / Fot. Adam Zakrzewski">Koniec z „zaliczaniem na ocenę” - to z pewnością ucieszyłoby wielu uczniów. - Jedyny kontakt z bieganiem miałem w szkole, raz w semestrze, gdy wuefiście przypominało się, że trzeba wystawić oceny - wspomina Michał z Grudziądza, dziś student UMK. - Pamiętam chwile przed startem i wyczytywaniem wyników z dosadnymi uwagami nauczyciela...

- Tak często bywa. W polskiej szkole nie biega się dla przyjemności. Bieg to zwykle sprawdzian, łączący się, jak to sprawdzian, ze stresem, rywalizacją, oceną wyniku - przyznaje Tomasz Molenda. - Ja oceniam ucznia za postęp, a nie za „goły” wynik.

Według projektu MEN, w przyszłym roku szkolnym ocenianie może być jeszcze inne, bo ma uwzględniać samoocenę ucznia. „Niedopuszczalne jest formułowanie oceny z wychowania fizycznego na podstawie wyników testów sprawności fizycznej. W ocenie należy wziąć pod uwagę poziom i postęp w zakresie wiedzy i umiejętności związanych z samooceną sprawności” - czytamy w nowej podstawie programowej.

Dziewczęta, czyli temat osobny

To one najwcześniej zaczynają unikać WF. To one w największym stopniu odpowiadają za „dramatycznie niską frekwencję” w szkołach ponadpodstawowych. - W podstawówce uczestniczą w lekcjach z równym zapałem co chłopcy. Preferują może inne dziedziny niż oni, ale naturalna potrzeba ruchu uzewnętrznia się u nich tak samo. Problemy zaczynają się później - mówi Mirosław Nowak uczący w Szkole Podstawowej nr 1 oraz w IV LO w Toruniu.

„Jestem niedysponowana” - to najczęstsze hasło wytrych, by uniknąć ćwiczeń. Dla niektórych jest to pretekst, by ominąć lekcję. Wiele dziewcząt jednak jest w istocie silnie przekonanych, że znajduje się w stanie uniemożliwiającym jakikolwiek wysiłek fizyczny. Iwona Bąk, nauczycielka z Wodzisławia Śląskiego, przeprowadziła ankietę na ten temat wśród uczennic szkoły podstawowej i gimnazjum. Raport z badania pt. „Wpływ miesiączki na aktywność ruchową dziewcząt i udział w lekcjach WF” umieściła na popularnej wśród wuefistów stronie www.wychowaniefizyczne.pl. Wyniki potwierdzają przekonanie dziewcząt, że „im wtedy ćwiczyć nie wolno”. O tym, że gimnastyka może łagodzić ból, wiedzą nieliczne. Ponad połowa twierdzi, że najlepszą metodą przeciwbólową jest tabletka, co czwarta dziewczyna uważa, że - ciepłe okłady i masaż. „Dziewczęta wzorują się na matkach, które wręcz zabraniają im udziału w lekcjach w czasie miesiączki. Temat ten podejmowany jest w kręgach nauczycieli i wniosek wypływa jeden: „Chociażbyś stawał na głowie, zasypywał wszystkich pomysłami, to i tak utoniesz w argumentach rodziców” - kończy swoją analizę Iwona Bąk.

To punkt widzenia nauczyciela. Same nastolatki tymczasem uznają za niekomfortowe uczestniczenie w lekcjach WF, po których nie można się w normalnych warunkach umyć. Nie lubią też WF, bo dojrzewają i źle przyjmują ocenianie ich ciała i sprawności. - Szczególnie te zmagające się z nadwyżką kilogramów - podkreśla Maria Jodkowska z Instytutu Matki i Dziecka. - Gdyby nie nakazywano im rozbierać się do koszulek i krótkich spodenek, a pozwolono ćwiczyć np. w dresach, część by się przełamała. Gdyby jeszcze był to ten rodzaj aktywności, które same mogą wybrać, różnica we frekwencji byłaby wyraźnie widoczna.

Liczy się wynik

WF po polsku promuje najzdolniejszych, a nie, jak lubią deklarować nauczyciele, najaktywniejszych. - Liczą się rozgrywki międzyszkolne. To z ich wyników jesteśmy rozliczani, a nie z rozbudzania zamiłowania do aktywności fizycznej - odsłania karty wuefista z bydgoskiego ogólniaka. - Mam skromną bazę i wciąż malejącą liczbę godzin pozalekcyjnych (płaci się za nie o połowę mniej niż za godziny lekcyjne). Ale mam wyniki. Wybieram dziesiątkę najlepszych i tylko oni przychodzą po lekcjach. Pozostali, choć czasem bardzo chcą, przyjść nie mogą.

Wychowanie fizyczne

Jak jest i jak ma być

Często jest ciasno, monotonnie i stresująco, np. gdy nadchodzi „dzień testowania”. Lekcje WF na korytarzach prowadzone są nawet w renomowanych szkołach. Jak ma być? Podstawy programowe MEN na rok szkolny 2009/2010 mówią o podzieleniu godzin WF na typowe klasowe i pozalekcyjne. Te drugie miałyby się odbywać w ramach fakultetów. Można byłoby do nich zaliczyć np. godziny spędzone przez uczniów na wycieczce, rajdzie czy w „Zielonej Szkole”.

Opinia

<!** Image 6 align=right alt="Image 96058" >Dr Alicja Kostencka, Zakład Teorii i Metodyki Wychowania Fizycznego Katedry Kultury Fizycznej UKW w Bydgoszczy:

- Mocne strony propozycji programowej MEN to położenie akcentu na aspekt zdrowotny, bezpieczeństwo czy sposób oceniania - nie tylko poziomu czy postępu, ale także wiedzy i umiejętności ucznia. Ewidentnie brakuje jednak w wymaganiach elementów współpracy i pomocy drugiemu człowiekowi.

Projekt zajęć fakultatywnych jest ciekawy, ale może w części szkół sprawić kłopoty organizacyjne. Zajęć klasowo-lekcyjnych, które powinny zapewniać minimum aktywności wszystkim dzieciom, nie powinno być mniej niż 3 tygodniowo. To bardzo ważne, gdyż możliwość kumulowania godzin fakultetów (turystyczny i rekreacyjno-zdrowotny) umożliwia szkołom organizację takich zajęć na wycieczkach czy obozach. A to wyklucza regularność zajęć i jednocześnie efekt prozdrowotny. Ograniczenie liczby godzin, których w perspektywie miało być przecież więcej, może też prowadzić do niezadowolenia środowiska.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski