Ciało Majeczki odkryli w Szabdzie dekarze
14 listopada w Sądzie Okręgowym w Toruniu ruszył proces Pauliny Ch. i Bartosza Ch. To rodzice zmarłej trzyletniej Mai. Zwłoki dziewczynki odkryli dekarze w domu w Szabdzie (powiat brodnicki) w czerwcu 2022 roku. Rodzice wówczas, wraz czwórką pozostałych dzieci, opuścili już ten dom.
Śledztwo Prokuratury Okręgowej w Toruniu odsłoniło szokujące kulisy zbrodni. Ostatecznie, we wrześniu br., śledczy skierowali do sądu akt oskarżenia, w którym zabójstwo dziecka przypisali matce. 27-letnia Paulina Ch. oskarżona jest też za znęcanie się nad dziećmi i zwierzętami oraz za zbezczeszczenie zwłok. Te ostatnie czyny także przypisano w akcie oskarżenia ojcu - 33-letniemu Bartoszowi Ch.

Grzegorz Olkowski
Matka miała długimi tygodniami podawać Majeczce środki nasenne oraz uspokajające, w ten sposób doprowadzając do śmierci dziecka (najprawdopodobniej niedopuszczone do obrotu na terenie Polski). Według ustaleń prokuratury, liczyła się ze skutkiem, który wywołać może swoim działaniem. Stąd w akcie oskarżenia zarzut zabójstwa dokonanego w zamiarze ewentualnym.
Rodzice mieli znęcać się nad dziećmi przez wiele miesięcy - zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Do tego zmusili swoim działaniem małoletnie dzieci do przebywania w domu przez około dwa tygodnie ze zwłokami ich siostry. Te miały leżeć w łóżku w jednym z pomieszczeń domu w Szabdzie.
Matka doprowadzona do sądu z więzienia. Ojciec odpowiada z wolnej stopy
Paulina Ch. nie przyznała się do głównych zarzutów. Na etapie śledztwa przyznała się tylko do znęcania się nad zwierzętami. Bartosz Ch. kwestionuje jakąkolwiek swoją winę. Kobiecie grozi dożywocie, a mężczyźnie - do 8 lat więzienia.
We wtorek (14 listopada) proces ruszył. W Sądzie Okręgowym w Toruniu pojawili się obaj oskarżeni rodzice - matka została doprowadzona przez policję. Jest tymczasowo aresztowana. Przywieziono ją do Torunia z zakładu karnego w Grudziądzu. Ojciec natomiast przyszedł do sądu bez asysty - odpowiada z wolnej stopy.

Co się wydarzyło w sądzie? Jak wyglądał początek procesu rodziców Majeczki?
Od rana w korytarzu sądowym na oskarżonych i pozostałych uczestników procesu czekali dziennikarze i fotoreporterzy. Obecni byli m.in. przedstawiciele "Nowości", "Faktu", TVP, PAP, "Rzeczpospolitej" i "Super Expressu". Sprawa od samego początku budzi zrozumiałe zainteresowanie opinii publicznej nie tylko w naszym regionie.
Po wejściu oskarżonych na salę sądową prokurator odczytała akt oskarżenia dla Pauliny Ch. i Bartosza Ch. Matka sprawiała wrażenie przybitej, osowiałej, nawet lekko otumianionej. Ta młoda kobieta, matka kilkorga dzieci, przez długi czas korzystała z pomocy GOPS-u w Brodnicy. Jak wykazała kontrola wojewody w tym ośrodku, wsparcie głównie polegało na przyznawaniu pomocy finansowej - praca socjalna z kobietą rok po roku zachodzącą w ciążę była albo bardzo skromna, albo nie było jej wcale.
Bartosz Ch. nie ujawniał w sądzie emocji - przynajmniej w tych momentach, które mogły obserwować media. Brodaty mężczyzna, w sportowych białych butach, czarnej koszuli i spodniach, o skupionym wyrazie twarzy - taki jego wizerunek utrwaliły kamery i obiektywy.
Zgodnie z przewidywaniami, sąd wyłączył jawność tego procesu. Po odczytaniu aktu oskarżenia zatem przedstawiciele mediów musieli opuścić salę rozpraw. Wyrok w tej sprawie jednak, jak każdy inny, będzie jawny. Do tematu będziemy wracali.
Czytaj także
- Upił i zgwałcił 13-letnią dziewczynkę w Brodnicy! Wyrok w Toruniu: 10 lat więzienia
- Toruń. Matka Olusia, który wypadł z 11 piętra wieżowca, uniewinniona po apelacji!
- Toruń. Seksualnie wykorzystywał chłopca. Wyrok: więzienie i 10 tys. zł dla ofiary
- Ruszył proces ojca, oskarżonego o gwałcenie córek. Silne emocje w sądzie
WAŻNE. Fatalne wyniki kontroli wojewody w GOPS Brodnica: fikcja pracy socjalnej?
Rodzina Ch. przez długi czas znajdowała się pod opieką Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Brodnicy (od 2019 roku). Nie tylko z racji wielodzietności i kondycji finansowej korzystała regularnie z zasiłków i innych form wsparcia materialnego. Objęta miała być też pracą socjalną.
Czy pracownicy socjalni mieli szansę odkryć dramat malutkiej Mai i zapobiec tragedii? Trudno oceniać. Wyniki kontroli doraźnej wojewody, przeprowadzonej po ujawnieniu dramatu w GOPS-ie były jednak złe.
Najwięcej zastrzeżeń kontrolerzy mieli do pracy socjalnej z rodziną. Wytknęli pracownikom socjalnym lakoniczne i mechaniczne adnotacje w wywiadach środowiskowych. Więcej - stwierdzili, że w sumie to "brak jest jakikolwiek dokumentów potwierdzających, iż praca socjalna z rodziną była prowadzona".
W wywiadach pracownicy GOPS-u "zawsze umieszczali informację, że pani (tu: nazwisko matki) nie zgłasza żadnych problemów". Sygnalizowali jakieś wydarzenia w tychże wywiadach, ale nie wskazywali na żadne szczegóły czy efekty przeprowadzonych rozmów lub działań. Ba, inspektorzy odkryli przynajmniej jeden przypadek ewidentnej fikcji: wywiad przeprowadzono w ośrodku, a opisano go tak, jakby odbył się w domu państwa Ch.
