Porażka polskiego systemu resocjalizacji - tak mówi się o przypadkach podobnych do sprawy Lubomira L. Ten 44-letni obecnie mężczyzna na koncie ma nie tylko dziesięcioletni wyrok za zabójstwo własnej ciotki u uśmiercenie krowy, ale i debiutancki wyrok za rozbój i pobicie.
W marcu mogło dojść do kolejnej tragedii. Udało się jej zapobiec dzięki przytomności toruńskich policjantów i sprawnemu działaniu ich kolegów z Komedy Stołecznej Policji. Pytanie jednak brzmi, czy po kolejnej odsiadce w więzieniu, bo na taką Lubomir L. za przygotowywanie zabójstwa musi się teraz szykować, na wolność wróci człowiek gotowy na niej żyć?
Warszawa w marcu. Lubomir wpada z mieczem, nożem i benzyną
Lubomir L. pochodzi z Lubartowa (woj. lubelskie) i z tym regionem najbardziej był związany. Gdy jednak w październiku 2023 roku skończył odbywać karę więzienia za zabójstwo ciotki, na Lubelszczyznę nie wrócił. Trafił do Torunia.

Skąd Toruń na życiowej ścieżce tego recydywisty? Tutaj działa ośrodek readaptacyjny i resocjalizacyjny "Mateusz" - miejsce wciąż wyjątkowe w kraju. Prowadzony przez stowarzyszenie ośrodek niesie pomoc byłym więźniom i osobom uzależnionym, mężczyznom i kobietom. Założył go Waldemar "Tato" Dąbrowski - człowiek instytucja, który sam przez pół życia zmagał się z nałogami. Potem postanowił pomagać tym wyrzuconym na margines życia, od których odwraca się społeczeństwo.
Lubomir L. nie poznał już samego "Taty". Ten zmarł w marcu ubiegłego roku. Ośrodek działa jednak nadal. To tutaj, jak przekazuje toruńska prokuratura, nasz recydywista poznał pewną kobietę. Nie była pensjonariuszką "Mateusza", tylko pojawiała się tutaj w odwiedzinach.
- Opowiedziała Lubomirowi L. o krzywdzie, którą wyrządził jej mężczyzna z Warszawy. Lubomir L. postanowił wymierzyć sprawiedliwość na własna rękę. To był motyw, który nim kierował - mówi prokurator Marcin Licznerski, szef Prokuratury Rejonowej Toruń Centrum Zachód.

Przywracania sprawiedliwości w wykonaniu Lubomira L. miało oznaczać "rozwiązanie ostateczne" - przekonani są kryminalni i śledczy. We wtorek, 12 marca, po południu toruńscy policjanci dowiedzieli się, że recydywista planuje zabójstwo. Błyskawicznie nawiązali współpracę z Komendą Stołeczną Policji.
W Warszawie Lubomir zatrzymany został wraz z mieczem przypominającym samurajską broń, nożem i koktajlami z benzyną. Najpierw chciał zabić, a potem wywołać pożar, czy odwrotnie? Tego jeszcze nie wiadomo.
Zbrodnia koło Kraśnika. Krowę zabił, bo ryczała. Ciotkę, bo jej broniła
Po zatrzymaniu w stolicy Lubomir usłyszał zarzuty przygotowywania zabójstwa i trafił do aresztu. - Powagi całej sytuacji dodawał fakt, że 44-latek pod koniec ubiegłego roku opuścił więzienne mury, po odbyciu wieloletniej kary pozbawienia wolności za zabójstwo - podkreślała wtedy aspirant Dominika Bocian z Komendy Miejskiej Policji w Toruniu.
Wyrok, jak wspomnieliśmy, mężczyzna usłyszał za zabicie własnej ciotki i jej krowy. Do tej zbrodni doszło w styczniu 2012 roku w Łychowie Szlacheckim niedaleko Kraśnika (Lubelszczyzna). To tutaj mieszkała 88-letnia pani Czesława, ciotka Lubomira.
Staruszka żyła samotnie i skromnie. W pracach w małym gospodarstwie pomagali jej sąsiedzi. Czasami wpadał tutaj Lubomir (o tym, dlaczego akurat przebywał tam zima 2012 roku - później). Miała jedną krowę. I to zwierzę właśnie doprowadzało mężczyznę do białej gorączki. Dlaczego? Bo kopała, a poza tym ryczała, co przeszkadzało mu spać - przyznał w śledztwie.
Mord w Łychowie porażał brutalnością. Jak ustalono, oprawca najpierw poszedł do obory i zabił krowę. Jak? Wystarczyły dwa silne ciosy nożem żuchwę. Potem ciosy nożem przyjęła staruszka, który pojawiła się w oborze najprawdopodobniej słysząc, co się dzieje.
Z krwawiącą raną szyi Czesława D. stanęła w drzwiach sąsiadów. Wezwano pogotowie. Kobieta zdążyła powiedzieć, że ktoś od tyłu złapała za włosy i zadał ciosy. Nie powiedziała, kto. Po kilku godzinach zmarła w szpitalu.
Gdyby nie lubelskie "Archiwum X" sprawca nie trafiłby za kraty
Skąd Lubomir tamtej zimy wziął się w gospodarstwie starej ciotki? Wszystko wskazuje na to, że się tutaj ukrywał. Ciążył już bowiem na nim "debiutancki" wyrok - za rozbój i pobicie. Poszukiwany był listem gończym do odbycia kary.
Po zbrodni w Łychowie mężczyzna uciekł. Złapali go mieszkańcy sąsiedniej wsi, gdy gonił psa. Chciał go zabić. Tłumaczył, że po prostu "był głodny". Trafił do więzienia za wspomniany rozbój i pobicie. Do zabójstwa ciotki się nie przyznawał, a jedynie do uśmiercenia krowy.
Nie mogąc znaleźć dowodów w sprawie mordu na staruszce, prokuratura umorzyła śledztwo po kilku miesiącach. Po jakimś czasie jednak sprawę na warsztat wzięli policjanci z lubelskiego "Archiwum X". I to bardzo skutecznie!
- Do badań genetycznych przekazano materiały, z których wcześniej nie udało się wyizolować komórek DNA. Ponowna taka analiza przyniosła pozytywny efekt. Okazało się, że mężczyzna, który wcześniej zaprzeczał, że był na miejscu zbrodni, tam jednak przebywał - poinformowała w sierpniu 2013 roku Komenda Wojewódzka Policji w Lublinie. A chodziło między innymi o ślady krwi: sprawcy na odzieży ofiary i odwrotnie.
Prokuratura Rejonowa w Kraśniku kontynuowała śledztwo. Ostatecznie Lubomir L. został oskarżony o zabójstwo i znęcanie się nad zwierzęciem. Koniec odsiadki za rozbój i pobicie, który przypadał na wrzesień 2013 roku, nie oznaczał więc dla niego radosnego przywitania z wolnością.
Brak świadków i proces poszlakowy. Wyrok: 10 lat za śmierć człowieka i zwierzęcia
Proces Lubomira L. przed Sądem Okręgowym w Lublinie toczył się za zamkniętymi drzwiami. Miał charakter poszlakowy. Brakowało wszak świadków zbrodni. Były jednak m.in. dowody zgromadzone po badaniach DNA.
W marcu 2015 roku lubelska Temida uznała recydywistę za winnego zabójstwa i doprowadzenia do śmierci zwierzęcia. Groziło mu dożywocie, ale sąd skazał go na 10 lat więzienia. Na poczet kary zaliczono okres tymczasowego aresztowania.
Co dziś czeka Lubomira L.? Od marcowego zatrzymania z mieczem w warszawie jest tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Oczywistym jest, że toruńska prokuratura w przyszłości wnioskować będzie o przedłużanie aresztu.
- W związku z tym, że mężczyzna jest recydywistą grozi mu kara nawet 22 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności - przekazała mediom po zatrzymaniu aspirant Dominika Bocian z toruńskiej policji.
Na razie jednak prokuratura kontynuuje śledztwo w kierunku przygotowywania zbrodni. Można założyć, że zakończy je aktem oskarżenia i Lubomir L. stanie przed sądem.
Jaki wyrok tym razem usłyszy? Po jakim czasie wyjdzie na wolność? I czy kolejna odsiadka sprawi, że zza krat wróci do społeczeństwa człowiek gotowy w nim żyć?
WAŻNE. Kartoteka Lubomira L. z Lubartowa
- Pierwszy w życiu wyrok mężczyzna usłyszał za rozbój i pobicie
- Drugi wyrok - 10 lat więzienia - usłyszał za zabicie własnej ciotki i krowy w 2012 roku
- Trzeci wyrok najprawdopodobniej usłyszy za przygotowywanie kolejnego zabójstwa w marcu 2024 roku
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:
