Ale to jeszcze nie wszystko. Po dwóch porażkach na początek wydawało się, że wiele Isi nie uda się zwojować. Bo nie tylko musiała wygrać swój trzeci mecz do zera, ale i liczyć, że do zera wygra Maria Szarapowa. I tym razem się powiodło.
Skoro już otrzymuje się prezenty, wypadałoby się nimi trochę nacieszyć. I Radwańska zrobiła to perfekcyjnie. Wykorzystała daną szansę do maksimum. Wygrała piękny półfinał z Garbine Muguruzą (obie grały tak efektownie, jakby był to mecz pokazowy, w którym prezentuje się różne triki, żeby usatysfakcjonować publiczność), a potem pokonała w finale Petrę Kvitovą. Jeśli ktoś do tego weekendu nie lubił tenisa, a obejrzał oba spotkania, już go chyba lubi.
Pani Agnieszko - teraz pora na Wielkiego Szlema!