Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ten świat śmiechu wart

Maria Warda
Tak naprawdę ma na imię Mirosław, ale w Żninie znany jest bardziej pod literackim pseudonimem. Właśnie wydał kolejną książeczkę.

Tak naprawdę ma na imię Mirosław, ale w Żninie znany jest bardziej pod literackim pseudonimem. Właśnie wydał kolejną książeczkę.<!** Image 2 align=none alt="Image 213183" sub="Kaźmyrz czyli Mirosław Binkowski podkreśla, że miłość do Żnina zawdzięcza rodzicom i rodzeństwu / fot. Maria Warda">

Pana książka „Mój słownik Gwary Pałuckiej” jest skarbnicą wiedzy o dawnym Żninie, ludziach i obyczajach. Czy kolejna książeczka „Kupa śmiychu po pałucku” jest w podobnej tonacji?

Jest napisana od deski do deski, gwarą pałucką. Po ogromnym powodzeniu wiersza „Pierduśnice”, który znalazł się w „Moim Słowniku Gwary Pałuckiej” postanowiłem napisać coś wesołego, nie tylko po to aby nadal rozweselać ludzi, ale głównie po to, aby ciągle przypominać naszą zapomnianą już prawie gwarę. Ta nowa książeczka nie ma jakiejś wielkiej idei. Są w niej po prostu „pałuckie pierdoły”, chwilami trochę rubaszne.

Skąd to pragnienie przypominania naszego niemal już wymarłego języka. Przecież od dawna nie mieszka Pan w Żninie?

To prawda, mieszkam w Toruniu, ale serce pozostało w Żninie. Tutaj mam siostrę, bardzo się kochamy, więc może dlatego duchem nigdy nie opuściłem tego miasta. Tutaj mam przyjaciół i najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa. Moja mama Lusia Binkowska, była kelnerką w „Basztowej”. Wszyscy ją znali i lubili. Do „Basztowej” przychodziła cała śmietanka Żnina, ale też zwykli ludzie. Uwielbiałem słuchać jak rozmawiali. Pamiętam śp. Wandę Dobaczewską, jej syna Tadeusza, który był znanym rejentem. Jak oni pięknie potrafili rozmawiać o zwykłych rzeczach. To był wspaniały świat , choćby dlatego, że byliśmy tacy młodzi.

Wychowywał się Pan na ulicy Szkolnej, gdzie mieszkała uwielbiana przez dzieci nauczycielka Zofia Krzyżaniak i śp. satyryk Tadeusz Ruciński. Czy to była jakaś niezwykła ulica mająca wpływ na Pana rozwój?

Trudno powiedzieć, bo ja na Szkolnej 2, tam gdzie była przychodnia zdrowia, mieszkałem zaledwie dwa lata. Później rodzice przeprowadzili się na tak zwaną Stadionkę. Jednak ta Szkolna ciągle przewijała się w moim życiu. Moi starsi bracia mieli tam kolegów, odwiedzali ich często, a mnie zabierali mnie z sobą. Tam było zawsze wesoło, śpiew i muzyka towarzyszyła nam ciągle. Co ciekawe, na Szkolnej mieszkało dużo ludzi, którzy przyprowadzili się dopiero po wojnie, nie znali naszej mowy. Na przykład rodzice Zosi Krzyżaniak, to repatrianci ze Wschodu. Wtedy jednak cały Żnin mówił gwarą, więc siłą rzeczy nasiąkali naszym klimatem, do tego stopnia, że stali się mecenasami pałuckiej gwary.

Dziś żadne dziecko nie wie co to młodzie, czy redyzki. Co się stało, że ten nasz dawny język został zapomniany?

Zanikanie gwary rozpoczęło się pod koniec lat 50. Wtedy do Żnina zaczęli sprowadzać się ludzie z wiosek. Rodzice dzieci miejskich upominali swoje pociechy „mów ładnie”, aby podkreślić swoją miejskość. Rodzice dzieci wywodzących się ze wsi także przestrzegali swoich, aby ich wiejskość nie kuła w oczy, szkolnych kolegów. Nauczyciele w szkole bardzo pilnowali, aby nie mówić gwarą. Uważali, że to brzydki język. A jednak w domach „godali po naszymu”, chociaż moi rodzice posługiwali się także piękną literacką polszczyzną.

Jednak kiedy poszliście na studia, między sobą rozmawialiście gwarą, co podobno budziło zachwyt kolegów z innych regionów.

Byliśmy wesołą grupą, trzymaliśmy się razem i to był nasz atut. Innym się to spodobało, ale nie wszystko rozumieli. Po latach, kiedy napisałem pierwszą książkę „Mój downiejszy Żnin”, koleżanka z innego regionu była zachwycona, ale przyznała, że nie wszystkie słowa były dla niej zrozumiałe, to zainspirowało mnie do napisania słownika gwary pałuckiej.

Mam go w domu. Zrobił Pan niezwykłą rzecz, ale mam wrażenie, że jest Pan niedoceniony przez nasze władze.

Na laurach mi nie zależy. Jestem człowiekiem szczęśliwym i spełnionym. Jednak przyznaję, że o wiele większe zainteresowanie tym, co robię jest w Barcinie. Pani Grażyna Szafraniak, dyrektorka tamtejszej biblioteki nie przegapi żadnej okazji, aby promować gwarę. Kilka dni temu miałem tam spotkanie autorskie, na którym promowałem moją najnowszą książkę, która już ukazała się w księgarniach, w żnińskiej także.

  • Mirosław Bińkowski - Piewca gwary pałuckiej. Absolwent Liceum Ogólnokształcącego w Żninie i Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Bydgoszczy, gdzie studiował rusycystykę. Autor książek „Mój downiejszy Żnin”, „Mój słownik gwary pałuckiej” i „Kupa śmiechu po pałucku”. Jest szczęśliwym, życzliwym i uczciwym człowiekiem ceniącym nade wszystko rodzinę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!