Satyryczne teksty już się piszą, glina czeka na modele twarzy, tymczasem... - Stale nie wiem, czy „Szopka” jest wpisana w kalendarz bydgoskich imprez - martwi się autor.
<!** Image 2 align=right alt="Image 63905" sub="Zdzisław Pruss: po karnawale czasem przychodzi pora na smutną refleksję. /Fot. Tadeusz Pawłowski">- Zdzisław Pruss niedawno rozmawiał ze mną o maskach - mówi Marek Rona. - Z radością zgodziłem się je zaprojektować, ale co, gdzie i kiedy? Któż to wie.
Dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury, Marek Stankiewicz, nie potwierdza planów zlikwidowania dorocznych przedstawień w „Węgliszku” - Nic o tym nie wiem - stwierdza. - Prowadzimy rozmowy, myślimy o kolejnej inscenizacji.
Sprawę kabaretu omawiała jednak w pierwszym kwartale roku Komisja Kultury Rady Miasta. - Nie zdradzę, który radny jest na „nie” i wnioskował o rozważnie niedotowania tej imprezy przez miasto - mówi Stefan Pastuszewski, przewodniczący komisji. - Ja całym sercem jestem „za”, a nawet uważam, że należałoby sprawę bardziej nagłośnić, podkreślić jej atuty.
<!** reklama left>Wygląda na to, że polityka prosto z szopkowej sceny wyszła na urzędy. Radni są bardziej sceptyczni. - Zbyt polityczna - mówią o inscenizacji. - Jej formuła już się wyczerpała, gdyby wpuścić świeżej krwi, teksty młodych twórców, to, oczywiście pod egidą pana Prussa, widzielibyśmy sens kolejnych przedstawień - mówią anonimowo.
- Politycznie jednostronna - padają zarzuty. - A poza tym wśród wielu dobrych tekstów znaleźć można i banalne, mało przekonywające, nie wiadomo, czy jest sens kontynuować tę tradycję.
- Pan Pruss był honorowym członkiem mojego komitetu wyborczego i sądzę, że to mu nie pomaga - uważa Roman Jasiakiewicz. - Pomysł zlikwidowania szopki byłby wyrazem małostkowości prezydenta i mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, a w razie gdyby nieszczęśliwie tak się stało, chciałbym, żeby za pieniądze społeczne nadal kontynuować tę piękną tradycję obśmiewania także polityków. Wiem, że pan Zdzisław Pruss jest zdeterminowany, chce walczyć o to przedstawienie. Trzeba mu pomóc.
Biuro prasowe prezydenta odsyła do dyrekcji MOK. Nie udało się tam także uzyskać odpowiedzi na pytanie, czy Konstantemu Dombrowiczowie podoba się „Szopka”. W kuluarach mówi się, że ratuszowych dyrektorów wydziałów nie widywano na Węgliszkowej widowni. Słyszy się, że włodarz miasta nie zachęcał swoich pracowników do oglądania widowiska, padło wręcz słowo „zakaz”. Tuż po ostatniej premierze opinie mediów na temat spektaklu były podzielone. Obok miażdżących recenzji, pojawiały się też głosy sympatii.
Autor projektu liczy, że sprawa nie jest jeszcze przesądzona. Zapowiada, że będzie próbował rozmawiać z prezydentem i dyrekcją MOK. Do tematu wrócimy.