Na Cuiavii jest ich przeważnie kilkuset. Na Goplanii niewiele ponad
setka. Na Noteci kilkunastu. Frekwencja na piłkarskich meczach w Inowrocławiu
leci na łeb, na szyję.
<!** Image 4 align=middle alt="Image 210245" >Nie można powiedzieć, aby w mieście nie było fanów futbolu. Pokazał to
przełom lat 80. i 90. Kiedy na stadionie przy ulicy Orłowskiej mecze Goplanii
oglądało nawet 2-3 tysiące ludzi, a przed kasami kolejka bywała tak długa, że
aby obejrzeć spotkanie od początku, trzeba było przyjść z półgodzinnym
wyprzedzeniem.
Dziś przed kasami pustki, w kasach zresztą też. Inowrocławianie nie
chcą oglądać futbolu. Gdyby chodziło tylko o dołującą Goplanię, albo wiecznie
prowincjonalną Noteć, zdziwienie byłoby mniejsze. Ale przecież jest Cuiavia,
złożona z dobrych zawodników i tworząca ciekawe widowiska.
<!** reklama>Tymczasem na meczach „zielonych” pojawia się między 300 a 600 widzów.
Rekord padł podczas inauguracji odnowionego obiektu, kiedy ludzi było ponad
tysiąc. Od tego czasu do tej liczby nawet się nie zbliżono.
- Wiele zależy od pogody i od przeciwnika. Gdy rywal jest lepszy, to i
frekwencja wyższa – przyznaje prezes Cuiavii, Maria Andrzejewska, która jednak
potwierdza obowiązującą w całym kujawskim futbolu zasadę, że z biletów nie da
się wyżyć. – Nie starcza nam czasem nawet na sędziów i obserwatora, bo to
czasem koszt 1300-1400 złotych.
Gdy pytamy naszą rozmówczynię, czy w Cuiavii nie myślano o jakichś
akcjach promocyjnych, żeby podnieść frekwencję, ta wzrusza ramionami. – O wielu
rzeczach myślimy, ale w Inowrocławiu ludzie nie garną się do sportu i nie
wiadomo, jak ich przyciągnąć – ocenia Maria Andrzejewska.
<!** Image 2 align=middle alt="Image 210245" >W klubie przy ul. Wierzbińskiego i tak mogą być zadowoleni, gdy
porównają się z Orłowską. Goplania od kilku lat przeżywa kryzys, zarówno
sportowy, jak i organizacyjny. Trudno więc się dziwić, że gdyby prezesowi
Andrzejowi Prabuckiemu zaproponowano frekwencję na trybunach taką, jaką ma
Cuiavia, pewnie zacząłby śpiewać ze szczęścia. Na meczach biało-niebieskich
pojawia się od stu do 300 osób.
- Frekwencja spada wszędzie od dłuższego czasu, a dużym hamulcem są
transmisje telewizyjne. W godzinach rozgrywania meczów pokazują ligę angielską
– mówi prezes Goplanii, który nie widzi też możliwości poprawy. – Władze miasta
muszą chcieć mieć sport w mieście.
<!** Image 3 align=middle alt="Image 210245" >Tymczasem tylko ci, którzy boją się narazić urzędnikom, nie
potwierdzają opinii, która wypływa z wielu inowrocławskich klubów i jest raczej
jednomyślna: władze miasta nie patrzą na sport, a zwłaszcza futbol, łaskawym
okiem. Dlatego stadiony na kilka tysięcy ludzi będą wciąż świeciły pustkami. No
chyba, że któryś klub osiągnie sukces. Ostatnim frekwencyjnym był baraż
Goplanii o awans do II ligi. Wtedy na meczu z Czarnymi Żagań (przegranym 0:2)
przy ul. Orłowskiej pojawiło się ponad 2 tysięcy ludzi.