Kinoteka zaprasza 16.12. o godz. 20.00 do WiMBP przy Starym Rynku na film muzyczny pt. „Once”, zaś „Mózg” 18.12. o godz. 19.00 na premierę filmu „Tu było kino”.
<!** Image 2 align=none alt="Image 182857" >
Powiedzieć o filmie „Once” z 2006 roku, że to musical, równa się odstraszeniu od niego sporej części widowni, szczególnie tej młodzieżowej. Tymczasem „Once” jest o młodych i dla młodych, choć nie tylko. Jeśli jednak trwać przy określeniu „musical”, trzeba podkreślić jego nietypowość, która polega na zupełnym braku blichtru przynależnego temu gatunkowi. Krótko mówiąc: rewiowych schodów w „Once” nie ma, nie jest ich za to pozbawione życie, które film opisuje. <!** reklama>
„Ten film naładował mnie pozytywną energią na całą resztę roku” - miał powiedzieć Steven Spielberg zaraz po projekcji „Once”, co warto przytoczyć, by nie ulec wrażeniu, że skoro to mały realizm, to od razu ciężki i przygnębiający. Wręcz przeciwnie! Historia zagubienia i samotności w szarym Dublinie niesie wprawdzie z sobą sporą dawkę codzienności z życia ulicznego muzyka (Glen Hansard) i młodej matki, sprzedającej kwiaty (Marketa Irglova), mimo to ma klimat... słonecznego poranka. Ta trudna sztuka udała się reżyserowi Johnowi Cartney’owi niespodziewanie dla niego samego. Gdy niezależna, niskobudżetowa produkcja została pokazana na słynnym festiwalu w Sundance, zgotowano jej owację na stojąco i uhonorowano nagrodą publiczności, co było przedsmakiem komercyjnego sukcesu i Oscara (w 2008 r.) dla najlepszej piosenki „Falling Slowly”. Piosenkę skomponowali wspólnie, nie tylko w filmie, ale i w rzeczywistości, Irglova i Hansard, bo oboje są muzykami. Ona to czeska multiinstrumentalistka i pieśniarka, a Hansard - lider irlandzkiego zespołu „The Frames”.
I choć proste piosenki o nieprostym życiu to niewątpliwy atut „Once”, o sukcesie filmu zdecydowała jego bezpretensjonalność. Używając skromnych środków pokazano z pozoru najbanalniejszą historię spotkania dwojga młodych, których uśpione serca poruszyła muzyka. A jednak historia z Marketą i Glenem w rolach głównych ma rzadki urok, bo uwodzi naturalnością, co w połączeniu z nostalgicznym klimatem, podprawionym czułą nutą delikatnej muzyki, daje efekt nieznany wielu hiperprodukcjom!
Do grona tych, którzy dali się uwieść filmowi „Once” należy Bob Dylan, który zaprosił duet Hansard-Irglova do otwarcia jego ówczesnej trasy koncertowej. Potem artyści wystąpili jeszcze w filmie „I’m Not There”, wykonując cover utworu Dylana „You Ain’t Goin’ Nowhere”. Glen Hanserd i Marketa Irglova zdyskontowali zresztą sukces filmu „Once”, nagrywając w 2006 r. wspólny album „The Swell Season”.
Bydgoskim kinomanom warto szczególnie polecić, by 18.12.(godz. 19.00) wybrali się do „Mózgu” na premierowy pokaz nostalgicznego filmu „Tu było kino”. Autor - Krzysztof Nowicki odwiedza z kamerą te miejsca w Bydgoszczy, gdzie ongiś z powodzeniem rezydowała X Muza i rozmawia z ich bywalcami.