Dawny hotel robotniczy „Eltry”. Korytarz w w baraku jest długi i ciemny. Ściany są odmalowane, ale tylko do połowy przejścia. Pozostałe fragmenty wnętrza nie były remontowane od lat 70.
<!** Image 2 align=right alt="Image 145881" sub="Eugeniusz Zarzycki chwali sobie to, że mieszka w poeltrowskich barakach na Jachcicach i zabiega o ich kapitalny remont Fot. Miłosz Sałaciński">Przy suficie widać zacieki i pęknięcia tynku. Mimo wszytko można odnieść wrażenie, że lokatorzy dbają o swój dom. Jest czysto.
- Znowu żarówka się przepaliła. Zgłosiłam to elektrykom, ale bez odzewu - sprzątaczka zwraca się do jednego z lokatorów, Eugeniusza Zarzyckiego. Wie, że on zajmie się tą sprawą. Wcześniej wymalował część holu, postarał się o wymianę okien, rynien i naprawę dachu. To typ społecznika, który od lat niestrudzenie pisze prośby do ADM, aby ta coś zrobiła. Dziś mówi, że przeszedł na emeryturę, a listę szesnastu najważniejszych prac do wykonania zostawił w Rejonie Obsługi Mieszkańców nr 3.
Bydgoskie Jachcice, ulica Żeglarska 69. Trzy baraki zostały wybudowane z myślą o pracownikach Zakładów Radiowych „Eltra”. Pan Eugeniusz mówi o nich żartobliwie leżowce, bo wyglądają jak przewrócone wieżowce.
<!** reklama>- W latach trzydziestych na tym terenie działała cegielnia. I tu, gdzie teraz siedzimy, było wyrobisko gliny. Żeby ten ogromny dół zasypać, zwożono śmieci z całego miasta. Podłoże jest grząskie i dlatego budynki się zapadają. Ściany pracują i pękają - wyjaśnia Eugeniusz Zarzycki. - To były hotele pracownicze. Miały posłużyć przez jakieś 30 lat. Widziałem dokumenty, które zapowiadały ich rozbiórkę w 2000 roku, ale w naszej rzeczywistości zazwyczaj jest tak, że prowizorki trwają najdłużej.
<!** Image 3 align=right alt="Image 145881" >W hotelu każdemu przysługiwał jeden pokój. Dziś mieszkania składają się często z kilku pokoi. Niektórzy lokatorzy wygospodarowali sobie miejsce na własną łazienkę lub kuchnię. Dla pozostałych, których nie było stać na przebudowy, wspólne pomieszczenia socjalne są nadal bardzo atrakcyjne. W pralni stoi zabytkowy kaflowy piec na węgiel z wielką żelazną misą, w której można podgrzać wodę. Konkurencyjne rozwiązanie to tak zwany taboret gazowy. Na suficie w suszarni zadomowił się grzyb, a w zbiorowej łazience kabiny prysznicowe są ogrodzone metalową siatką i zamknięte na kłódkę. W ten sam sposób ratuje się resztki prywatności w toaletach. Jakby każda z nich należała do jednej rodziny.
- Ze względu na to, że w budynkach znajduje się jeszcze kilka mieszkań, których lokatorzy korzystają ze wspólnych sanitariatów, czynsze są tam obniżone - mówi Magdalena Marszałek, rzeczniczka ADM.
Mieszkanie pana Eugeniusza jest kompletne i przytulne. Za nieco ponad 67 metrów kwadratowych powierzchni trzeba płacić ponad 1000 złotych czynszu. Żyje mu się tam dobrze. Lubi okolicę. I właśnie dlatego walczy o kapitalny remont baraków, choćby dlatego, że zimą w jego sypialni było zaledwie 16 stopni Celsjusza. Ciepło ucieka przez pęknięcia, nieszczelne okna i 20-centymetrowe ściany.
- W tym roku zaplanowano prace konserwacyjne związane z regulacją wewnętrznej instalacji grzewczej. Przygotujemy też pełną dokumentację docieplenia budynków. Są to duże przedsięwzięcia, które wymagają znacznych środków finansowych - zapowiada Magdalena Marszałek. - Z drobniejszych prac remontowych chcemy w najbliższych miesiącach naprawić bramy i ogrodzenia.
