Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szanujmy swego przyjaciela

Paweł Antonkiewicz
- Co myśleć o człowieku, który przywiązuje psa do drzewa w lesie i zostawia go? - pyta Joanna Urbanowicz-Olender, wolontariuszka Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Nakle.

<!** Image 2 align=none alt="Image 185761" sub="fot. Archiwum">

Ilu opiekunów znalazła Pani dla zaginionych i porzuconych psów?

Około 150 albo i więcej. W ubiegłym roku na adopcję psów znalezionych przez Straż Miejską zdecydowały się 63 osoby, a 20 psów wróciło do swoich właścicieli. A rok wcześniej, kiedy zaczęłam opiekować się bezdomnymi psami, adopcji było 27, opiekunów znalazło też 25 szczeniąt. Wtedy też po raz ostatni z Nakła do schroniska w Białogardzie trafiło 8 psów. To dla mnie wielka satysfakcja. Ale pomagam też osobom prywatnym.

Nie lubi Pani schronisk? One są chyba potrzebne?

Ale nie we wszystkich zapewnia się psom właściwą opiekę. Niektóre, a informuje o tym co pewien czas telewizja, nastawione są tylko na zysk. Psy trzymane są w okropnych warunkach, źle karmione, nieleczone, często usypiane. A płacą za to gminy. Nakło płaciło 900 złotych za każdego psa wywiezionego do schroniska w Białogardzie, które, tak na marginesie, niedawno zostało zamknięte ze względu na fatalne warunki.

Są też chyba jednak inne?

Na szczęście, nawet niedaleko. Pod Kcynią prowadzi takie Wanda Jeżyk z Szamotuł i tam można być spokojnym o psy. Adoptują je stamtąd nawet ludzie z Holandii. Widziałam, jak tam traktuje się zwierzęta. O trzymaniu na łańcuchu nie ma nawet mowy. A u nas!?<!** reklama>

Właśnie, jaki jest nasz stosunek do zwierząt?

Proszę wejść na stronę „Schronisko Szczecinek” i obejrzeć zdjęcia. Jest ich mnóstwo. Jedno pokazuje, w jakim stanie psy tam trafiły i jak wyglądają po zapewnieniu im właściwej opieki. Pierwsze zdjęcia przerażają, drugie pokazują, jak może być, kiedy odpowiedzialnie i z szacunkiem podchodzi się do psa. Szczecinek to drugi przykład wzorowego schroniska.

A jak jest w Nakle?

W ciągu dwóch lat przez moje ręce przeszło prawie dwieście bezdomnych psów. Niektóre, to takie, które po prostu zaginęły i na szczęście udaje się znaleźć ich właścicieli. Mogę też jednak podać mnóstwo przykładów wręcz bestialskiego ich traktowania. Opiekujemy się psami wygłodzonymi, chorymi, trzymanymi w złych warunkach - na krótkim łańcuchu, często bez budy, porzuconymi. W ubiegłym roku uratowaliśmy owczarka niemieckiego, którego ktoś chciał utopić w Noteci. Co myśleć o człowieku, który potrafi swojego przyjaciela przywiązać do drzewa w lesie i zostawić? Albo o takim, co wyrzuca psa z samochodu? Teraz szukam opiekuna dla takiego.

Skąd wiadomo, że ktoś go tak porzucił?

To jest śliczna, pięcioletnia Diana, znaleziona na Półwiejskiej, ale nikt jej wcześniej nie widział w okolicy, więc ktoś musiał ją tam zostawić. Reaguje na komendy, potrafi chodzić przy nodze i sama nie odejdzie. A jak usłyszy samochód, to patrzy i żałośnie wzdycha. Namawiam do opieki nad nią, ale starszym psom trudno znaleźć nowego właściciela.

Wie Pani, jaki jest los adoptowanych psów?

Naturalnie! Co pewien czas kontaktuję się z ich właścicielami, którym przy okazji dziękuję za dobre serce! Oni też do mnie dzwonią, przysyłają zdjęcia.

Ma ktoś pomysł na zmianę stosunku do zwierząt?

On wynika z ogólnej kultury społeczeństwa, a ta, niestety, nie jest chyba u nas wysoka, skoro ludzie potrafią tak odnosić się do zwierząt. Nie wierzę w apele i akcje. Najpierw trzeba zadbać o ograniczenie niekontrolowanej rozrodczości zwierząt i ułatwienie ewentualnej kontroli ich właścicieli, w czym mógłby pomóc obowiązek sterylizacji i chipowanie psów. O tym się mówi od dawna, ale ani posłowie nie chcą o tym słyszeć, ani gminy nie chcą się nad tym zastanowić.

Ma Pani w domu psy?

Pierwszego, sunię Agę, dostałam jak byłam dzieckiem, po ponad 14 latach bardzo przeżyłam jej śmierć. Potem był Lampo. Dziś ma już 19 lat! Teraz mam swoich siedem. Pierwszego, Borysa, znalazłam na ulicy, potem była Pusia, a teraz są jeszcze: Kacper, Mania, Tofik, Tosia i Trufel. W piwnicy zadomowił się dziki kot. Wiosną w wiklinowych koszykach wieszamy na drzewach pisklęta, które znajdujemy w ogrodzie. Zimą są też bażanty, które karmimy. W naszym ogrodzie każdy ma prawo do życia. Jak jest kret, to niech będzie. Turkuć podjadek też. A jak w domu coś lata, to otwieram okno, żeby sobie odleciało.

Teczka personalna

Joanna Urbanowicz--Olender, mieszkanka Nakła

Miłośniczka przyrody i zwierząt, wolontariuszka i inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, od dwóch lat skutecznie starająca się o opiekunów dla porzuconych psów. Absolwentka zarządzania turystyką w bydgoskiej Wyższej Szkole Gospodarki, lubi podróże, zwiedziła kilka krajów Europy zachodniej i południowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!