Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świat postawiony do góry kołami. Jakie wnioski wyciągnąć można z wtorkowego dachowania pod Bydgoszczą?

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Wypadki pomiędzy Łabiszynem i Brzozą  to chleb powszedni...
Wypadki pomiędzy Łabiszynem i Brzozą to chleb powszedni... Jarosław Prusss, archiwum
Przecierałem oczy, budząc się do dnia, a on już tam leżał, unieruchomiony na zawsze. W porannej szarówce ściął pobocze, stoczył się z nasypu i zaległ podwoziem do góry, bezradny niczym odwrócony żuk gnojarek. Tyle że nie granatowy, lecz czerwony, bo cały w plamach rdzy. Gdy półtorej godziny później gramoliłem się na szosę z gruntówki, która prowadzi od mego domu, wokół gnojarka wciąż krzątali się ludzie z drogówki.

Był tak pokiereszowany, że zerkając nań kątem oka, nie rozpoznałem marki. Później od znajomego policjanta usłyszałem, że o wpół do szóstej z gnojarka wydobyto i wysłano do szpitala 19-letniego kierowcę, zapewne młodszego niż jego wehikuł, który okazał się daewoo lanosem. Jako przyczynę wypadku zapisano: „niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze”.
Kierowca przeżył, więc poza nim, jego bliskimi i paroma gapiami nikt o tym wypadku we wtorkowy poranek we wsi Kobylarnia nie będzie pamiętał. A to jest akurat niefortunną okolicznością. Mnie bowiem widok gnojarka-lanosa doprowadził do trzech istotnych wniosków.

Rok temu z okładem, gdy w ciężkich bólach przychodziła na świat CEPiK, miało to zwiastować kres zawalidróg. Fakt przyjazdu na przegląd techniczny każdego wehikułu miał być na wstępie wpisywany do centralnej ewidencji pojazdów, co z kolei miało uniemożliwić wędrówkę od diagnosty do diagnosty w poszukiwaniu duszy litościwej bądź chciwej. Jak widać na przykładzie przeżartego przez rdzę gnojarka, gęste sito przeglądów jak było mrzonką, tak mrzonką pozostało.

Druga drażliwa kwestia to nadzór rodzicielski. Przepraszam nastolatków, którzy tak jak ja dawno temu, uważają się za dorosłych, ale moi drodzy, grubo się mylicie. Dowód osobisty, prawo jazdy i parę zarobionych stówek nie czyni was dorosłymi. Bo dorosłość nie tkwi w portfelu, tylko w głowie. Tak, zdaję sobie sprawę, że was nie przekonałem, lecz bardziej chciałem przekonać waszych rodziców. Ci z nich, którzy oko przymykają na to, że synowie za pół darmo kupują sobie złom i rozbijają się nim, stają się potencjalnymi winowajcami śmierci lub kalectwa swych dzieci oraz śmierci i kalectwa wszystkich, których dzieci spotkają na swej szaleńczej drodze.

A propos droga. Ta z numerem 254, przecinająca Kobylarnię, jest równie beznadziejna, jak wiele innych w naszym regionie i kraju. Wąska, pełna kolein, z wybrzuszeniami asfaltu na skraju jezdni, bez utwardzonego pobocza i z długimi prostymi, które kończą się ostrymi, nie zawsze dobrze wyprofilowanymi zakrętami. Taki właśnie jest zakręt na granicy Nowego Smolna i Kobylarni, kończący 4-kilometrową prostą przez las. Przebudowa „254” była zapowiadana od lat, ostatnio – a jakże – przed wyborami samorządowymi. Już wtedy Wojewódzki Zarząd Dróg niechętnie przyznawał, że nie ma pieniędzy na jej rozbudowę, lecz tylko na przebudowę – czyli że o podwyższonym standardzie możemy zapomnieć. A po wyborach? Martwa cisza. Ni śladu przebudowy. I nadal tędy pomykają wielkie ciężarówki w drodze do cementowni w Barcinie albo i niemieckiej granicy.

Uprzejmie wszystkim politykom dziękujemy – odpowiedzialnym za drogi wojewódzkie i odpowiedzialnym za drogi krajowe, w tym S5, która miała odciążyć miedzy innymi „254”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!