W sali Oddziału Chorób Wątroby Szpitala Obserwacyjno-Zakaźnego w Bydgoszczy wita nas drobna, uśmiechnięta dziewczyna, 22-letnia studentka trzeciego roku na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym na kierunku technologia żywności i żywienie człowieka, wydziału chemii. Nie widać po niej zmagań z ciężką chorobą, dopiero, gdy zaczynamy rozmawiać, historia dolegliwości atakujących niemal wszystkie narządy, wciska w krzesło.
[break]
Kuracja nie pomogła
- W 2003 roku pojechałam do szpitala z powodu problemów żołądkowych i w trakcie badań okazało się, że mam WZW typu C, że moja wątroba, a w zasadzie moje życie, jest w niebezpieczeństwie
- wspomina Joanna. - Poddano mnie standardowej kuracji, która miała usunąć wirusa z organizmu, ale tak się, niestety, nie stało. Z miesiąca na miesiąc czułam się coraz gorzej. Udało mi się skończyć III LO, studia czekają na dokończenie.
Potrzebne leki i wsparcie
Przypadek Joanny jest wyjątkowy. Genotyp IV występuje niezwykle rzadko i jest trudny do leczenia. Pacjentka trzy razy przechodziła bardzo inwazyjne i wyczerpujące terapie interferonem i rybawiryną. Każda kończyła się fiaskiem i wywoływała potworne powikłania w postaci zaburzeń hematologicznych, hormonalnych, gastrycznych. Dziś sytuacja jest niepewna. Konieczny jest przeszczep, ale również leczenie farmakologiczne, zwalczające wirusa. Kanadyjski lek, nierefundowany przez NFZ, kosztuje ponad 80 tys. dolarów. Asia potrzebuje podwójnej kuracji i wsparcia ludzi dobrej woli...