Z Markiem Machnikowskim, zastępcą dyrektora Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Bydgoszczy, rozmawia Katarzyna Idczak.
<!** Image 2 align=right alt="Image 150478" sub="Marek Machnikowski z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska Fot. Katarzyna Idczak">24 maja wydał Pan decyzję o odstrzale bobrów w naszym regionie. Jakie argumenty za tym przemawiają?
Powódź to sytuacja nadzwyczajna. Na jednej szali jest zachowanie gatunku chronionego, a na drugiej bezpieczeństwo człowieka. Wybór jest oczywisty. Mamy falę powodziową i wiemy, że bóbr jest jednym ze zwierząt, które negatywnie oddziałują na wały. Stwarza nawet większe zagrożenie niż piżmak, borsuk czy lis, bo buduje nory pod powierzchnią wody. Jeśli na terenach zalanych woda utrzyma się jeszcze przez dwa, trzy tygodnie, to bobry zaczną tworzyć nowe siedliska i nowe nory, również w wałach.
Kto i na jakich zasadach może strzelać do bobra?
Odstrzału mogą dokonywać tylko członkowie Polskiego Związku Łowieckiego. Każdy zabity osobnik musi trafić do utylizacji lub zostać przekazany Uniwersytetowi Technologiczno-Przyrodniczemu, gdzie będzie wykorzystany do celów naukowych. Ale polowanie na bobra nie jest łatwe, bo prowadzi on nocny tryb życia i nie można strzelać do niego w wodzie. Dlatego nie obawiałbym się, że ich populacja znacząco spadnie. Określiliśmy limit czasowy odstrzału - do 30 czerwca.
<!** reklama>Czy w latach poprzednich regionalna dyrekcja wydawała podobne decyzje? Jakie były wyniki poprzednich odstrzałów?
W normalnych warunkach decyzja jest wydawana na wniosek poszkodowanych przez bobry rolników czy leśników. Ale nie wydajemy pozwoleń masowo. Wniosek musi być właściwie uzasadniony, a liczba sztuk do odstrzału jest konkretnie określona. Dwa lata temu wydano pozwolenie na zabicie 230 osobników, z czego odstrzelono tylko 60 sztuk. W ubiegłym roku wydano zezwolenia na łączną liczbę 227 sztuk i też zginęło około 60 sztuk.
Przeciwnicy odstrzału zarzucają Wam, że tak naprawdę wiadomo, ile jest bobrów na danym terenie i gdzie stanowią realne zagrożenie. Mówi się, że odstrzał jest bezcelowy i wykonuje się go na chybił trafił...
Szacujemy, że w województwie kujawsko-pomorskim jest około 3,5 tys. bobrów. Ale Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska jest w trakcie opracowywania „strategii bobra” i planuje inwentaryzację siedlisk w całej Polsce. Znając dokładną liczbę i występowanie, będziemy mogli zaproponować działania, które ograniczą populację szkodliwych osobników.
Jaka zatem jest alternatywa dla odstrzału?
Kiedy na przykład bóbr buduje swoją tamę i przez to woda zalewa pola, nie musimy niszczyć jego budowli. Wystarczy zamontować rury przelewowe, które odprowadzają nadmiar wody. Malowanie drzew farbą zmieszaną z piaskiem albo obwijanie pni metalową siatką utrudnia mu dostęp do budulca i zniechęca do zasiedlania się tam, gdzie człowiek tego nie chce. Siatki można też zakładać na wały przeciwpowodziowe.
A jednak ich brakuje. Sprawdzi się przysłowie „Mądry Polak po szkodzie”?
My jesteśmy gotowi do współpracy. Możemy pomóc, doradzić, ale decyzja o zakładaniu siatek należy do zarządów melioracyjnych, które budują i modernizują wały.
Opinia. Bobrowy populizma ośmiesza Bydgoszcz.
Z Jackiem Bożkiem, założycielem, prezesem i liderem Klubu Gaja, rozmawiała Katarzyna Idczak.
<!** Image 3 align=right alt="Image 150479" sub="Jacek Bożek z Gai Fot. Nadesłane">Jak Pan ocenia decyzję o wydawaniu pozwoleń na odstrzał bobrów? Czy to prawda, że w sytuacji powodziowej te gryzonie zagrażają bezpieczeństwu na wałach?
Nie chcę nikogo obrażać, ludzie cierpią, sytuacja jest poważna, ale decyzja o odstrzale to zagranie stricte populistyczne. Podobno nawet w belgijskiej prasie powstał tekst opisujący sytuację powodziową w Polsce pod tytułem „Wszystkiemu winne są bobry”. Europa będzie się z nas śmiać, że duże państwo w samym środku kontynentu zrzuca odpowiedzialność na zwierzęta. A to, że zniszczenia powodziowe są tak ogromne, to przede wszystkim wina wieloletnich zaniedbań w gospodarce melioracyjnej. Można odnieść wrażenie, że w naszym kraju nikt nie wie, jak należy pracować z rzekami. Naturą bobrów jest kopanie, a naturą człowieka jako istoty myślącej powinno być zapobieganie.
W ostatnich latach populacja bobrów bardzo wzrosła. Jak inaczej można reagować, kiedy utrudniają życie ludziom?
Po pierwsze na terenie każdego województwa powinno się systematycznie liczyć i kontrolować liczbę osobników oraz badać wydajność danego siedliska. Jeśli obecność bobrów utrudnia życie człowiekowi, można odłowić kilka sztuk i przerzucać je na inne tereny. Druga rzecz to siatki zabezpieczające. Budując nowe wały albo remontując stare, można przecież zakładać na nich metalowe siatki, których bobry nie są w stanie przegryźć. Takie rozwiązania sprawdzają się w krajach Europy Zachodniej. Wszystko trzeba robić z głową.
Myśli Pan, że pozwolenie na odstrzał mocno zagrozi bobrom?
Wiele z nich potopiło się już w powodzi. Ucierpią też młode, bo jeśli zabije się dorosłe osobniki, będą skazane na śmierć głodową. To nic innego jak mord zwierząt.