Drzwi już naprawiono. Zegar ma zacząć chodzić wkrótce. Ale jest lepsza wiadomość, dotycząca inowrocławskiego dworca PKP. Obiekt czeka kapitalny remont.
<!** Image 2 alt="Image 164614" sub="Przed dworcem PKP w Inowrocławiu spod nałożonego po raz kolejny asfaltu znów wychodzą kocie łby. Sam obiekt i jego okolice wymagają remontu Fot. Jarosław Hejenkowski">Na razie na dworcu coraz mniej ludzi, sklepy można policzyć na palcach jednej ręki, a kolejne kursy pociągów przez Inowrocław są likwidowane.
Jednak coraz bardziej przypominający stodołę obiekt ma zmienić oblicze. Nie wiadomo jeszcze kiedy, ale dyrektor spółki PKP Dworcowe Kolejowe w Gdańsku, Adam Neumann, zapewnia, że stanie się to w tym albo przyszłym roku. - Inowrocław jest wśród dworców, które zostały już wcześniej zakwalifikowane do kompleksowego remontu. Jest pewne na 99 procent, że roboty zostaną przeprowadzone w tym lub przyszłym roku. Zakres i termin prac będzie znany dopiero, gdy gotowy będzie projekt, ale wcześniej były prowadzone remonty innych dworców „od dołu aż po dach” - wyjaśnia Adam Neumann.
Z dyrektorem rozmawialiśmy w związku z fatalnym wyglądem obiektu. Do niedawna pasażerowie musieli wchodzić do niego bocznymi drzwiami, bo główne się zepsuły. Wciąż nie działa elektryczny zegar, a asfalt przed budynkiem jest tak podziurawiony, że widać spod niego kocie łby, które wcześniej stanowiły nawierzchnię.
<!** reklama>
Część mieszkańców proponuje zresztą, aby kostkę brukową zostawić na stałe. Bo ona nie będzie się tak szybko niszczyła. - Najlepiej, żeby zostawili te kocie łby, bo tyle razy już asfalt nie dawał rady, a one są nienaruszone - mówi Mirosław Świtalski, którego spotkaliśmy na dworcu.
PKP odpowiadają, że nie są właścicielem placu przed dworcem, więc nie można kolei obarczać winą za jego stan. - Ale wystąpiłem o to, abyśmy zarządzali tym terenem - mówi Adam Neumann.
Co do zegara, to dyrektor wyraża swoje rozczarowanie wobec podwładnych. - O takich sprawach powinienem być informowany przez pracowników, a nie przez gazetę - przyznaje.
Kompleksowy remont dworca kolejowego jest szansą dla tego ładnego przecież, choć zaniedbanego obiektu. Mimo braku pasażerów, budynek mógłby stać się miejscem przyciągającym inowrocławian, gdyby handlowcom zaoferowano odpowiednie ceny wynajmu. Te, jak pisaliśmy kilka miesięcy temu, są nierealnie wysokie, w granicach 200 złotych za metr. Za największe pomieszczenie po dawnej stołówce, liczące 173 metry kwadratowe, przedsiębiorca musiałby płacić blisko 3500 złotych. - To są ceny zaporowe i zupełnie nierealne podejście właściciela. Na ich miejscu początkową cenę ustaliłbym na poziomie 2 złotych z możliwością podwyższenia, gdy przedsiębiorcy wypali biznes. A to jest na dworcu trudne, bo w tej chwili nie ma tam przepływu ludzi - mówi zajmujący się nieruchomościami Marek Słabiński, który ocenia, że jedyną szansą dla tego dworca jest przedstawienie oferty dla inowrocławian, a nie pasażerów - sala ekspozycyjna albo dyskoteka.