Noc z poniedziałku na wtorek. Przed budynkiem Urzędu Miasta Bydgoszczy przy ul. Jezuickiej 4a leży około 20 worków na śmieci. Nikt ich nie pilnuje, są na ulicy w centrum miasta od co najmniej kilku godzin. - To stały widok w tym miejscu. Bywa, że worki leżą nawet przez weekend - mówi nasz informator.
Jeden z worków jest otwarty. Zaglądamy do środka. Znajdują się w nim śmieci, które w poniedziałek wyprodukowali urzędnicy ratusza. Odpady są nieposegregowane. W jednym worku znajdują się szklane i plastikowe butelki, papier toaletowy, resztki jedzenia, opakowania po mleku i jogurcie oraz woreczki po herbacie. Wśród śmieci są podarte na kilka kawałków dokumenty i urzędowe pisma. Część z nich to wersje robocze, np. list do premier Beaty Szydło w sprawie drogi ekspresowej S10. Niektóre pisma są opieczętowane i podpisane przez doradcę prezydenta Bydgoszczy, np. list do Jana Surdyka, wójta gminy Zławieś Wielka w sprawie utworzenia metropolii bydgoskiej datowany na 15 lutego, oraz pismo do Romana Rogalskiego, prezesa Nadwiślańskiego Związku Pracodawców Lewiatan. Bez problemu można je złożyć w całość i odczytać. W innych workach znajdują się papiery, które przeszły przez niszczarkę. Przed urzędem leżą także kartony.
Między odpadami znajdują się również kopie zawiadomień, które otrzymują od ratuszowych kurierów mieszkańcy miasta. W jednym z worków, pomiędzy mokrymi papierowymi ręcznikami, znajdujemy kilkadziesiąt zawiadomień. Są na nich adresy i nazwiska bydgoszczan, do których nie dotarł kurier z Urzędu Miasta. Do wrażliwych danych mieli dostęp wszyscy przechodnie.
W czasie przeszukiwania śmieci pod Urząd Miasta przyjechał patrol policji. Mundurowi zabezpieczyli dzikie wysypisko i dokumenty.