Porównania do giełdowego krachu z 1929 roku są jak najbardziej uzasadnione. Wczorajszy dzień okazał się wyjątkowo ponury dla środowiska akademickiego w regionie.
Rektor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika zawiesił na pół roku w prawach nauczyciela akademickiego i obowiązkach dziekana prof. Tomasza Justyńskiego, kierującego Wydziałem Prawa i Administracji UMK. To efekt zarzutów popełnienia plagiatu, które zamierza postawić Prokuratura Okręgowa w Gdańsku.
- Dotyczą przywłaszczenia autorstwa lub wprowadzenia w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego utworu, a więc przestępstwa z art. 115 ust. 1. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych - precyzuje Marcin Czyżniewski, rzecznik prasowy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Obowiązki dziekana przejął obecny prodziekan WPiA, dr hab. Arkadiusz Lach, prof. UMK.
Tymczasem w gdańskiej prokuraturze dowiedzieliśmy się, że zarzuty dla prof. Tomasza Justyńskiego na razie nie zostały postawione. - W wyznaczonym terminie osoba ta nie stawiła się w prokuraturze, a jest to wymagane, by przedstawić zarzuty. W związku z tym prokurator weryfikuje informacje dotyczące przyczyny niestawiennictwa - mówi prok. Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy PO w Gdańsku. Dlaczego profesor nie stawił się w prokuraturze i jak odnosi się do sprawy, nie wiadomo. Wczoraj nie udało nam się skontaktować z zawieszonym dziekanem.
Przypomnijmy, że w tym roku minie już 5 lat, odkąd na profesora Tomasza Justyńskiego, zawieszonego wczoraj dziekana Wydziału Prawa i Administracji UMK, padło podejrzenie nieuczciwości naukowej. Miał się jej dopuścić w swojej monografii „Prawo do kontaktów z dzieckiem w prawie polskim i obcym” z 2011 roku. Otrzymała ona trzy pochlebne recenzje.
Kilka miesięcy później do ówczesnego dziekana WPiA wpłynęło pismo od profesor Wandy Stojanowskiej z Uniwersytetu Kardynała Wyszyńskiego. Doniosła w nim, że w książce prof. Justyńskiego znalazły się „znamiona świadczące o prawdopodobieństwie popełnienia plagiatu”.