Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Senior, jak mąż, potrzebuje opieki

Dorota Misiak
Wioletta Plewa, prezeska spółdzielni socjalnej „Nasz Dom” w Bydgoszczy, o swojej ostatniej pracy nie chce ani mówić, ani pamiętać. - Była niesatysfakcjonująca - ocenia krótko. Teraz liczy się to, co tu i teraz. A tu i teraz są podopieczni.

Wioletta Plewa, prezeska spółdzielni socjalnej „Nasz Dom” w Bydgoszczy, o swojej ostatniej pracy nie chce ani mówić, ani pamiętać. - Była niesatysfakcjonująca - ocenia krótko. Teraz liczy się to, co tu i teraz. A tu i teraz są podopieczni.

<!** Image 3 align=right alt="Image 194242" sub="Wioletta Plewa [Fot.: Tomasz Czachorowski]">Najpierw powstała spółdzielnia, potem dom seniora. W mieście przybyły cztery miejsca pracy. Jak to się zaczęło?

Samo się poukładało. Decyzję podjęłam, jak to kobieta, bez analizowania, szukania za i przeciw. Nie miałam sprecyzowanego planu, jedynie pomysł, żeby założyć spółdzielnię socjalną po to, aby sobie i innym dać wreszcie satysfakcjonujące zajęcie. Od początku wiedziałam tylko, że chcę opiekować się seniorami. Zadanie było jedno: poznać ich problemy. Razem z koleżankami wyszłyśmy na ulicę i pytałyśmy starsze osoby, co je dręczy.

Byłam przerażona, bo okazało się, że każda z nich jest zamknięta w domu. Czuje się niepotrzebna, niekochana, boi się jutra. Rano idzie do kościoła, potem na zakupy. I tyle. Przedszkoli jest dużo, fundacji dla dzieci mnóstwo, a miejsc, w których mogliby się spotykać seniorzy, bardzo mało. Zajęcia w klubach seniora są jakby uwalnianiem życia wcześniej trzymanego pod kluczem. Szybko znalazło się kilkanaście osób, które potrzebowały pomocy. <!** reklama>

Spotykamy się codziennie. Właśnie przeprowadzamy się do nowej siedziby. Bałam się, że ta zmiana zburzy poczucie jedności wśród naszych podopiecznych, zniechęci ich. Aż pewnego razu przyszła do mnie jedna z pań, domagając się, żeby zaprowadzić ją do tego nowego miejsca. Powiedziała: „Pani Wioletto, przecież to nieważne, gdzie, ważne, żebyśmy byli”.

Dlaczego właśnie spółdzielnia, a nie zwykła firma?

Spółdzielnia daje szansę zwłaszcza kobietom społecznie wykluczonym, takim, które chcą się realizować zawodowo, ale nie mogą. Jako założycielki spółdzielni nie tylko zarabiają, robiąc to, co lubią, ale przede wszystkim same organizują sobie pracę, mogą ją połączyć z obowiązkami domowymi. A jeśli, tak jak u nas, pracuje się w babskim gronie, to jest wzajemne zrozumienie.

Dziś mąż jednej z kobiet narzeka, że ta za dużo czasu poświęca spółdzielni, jutro biadoli maż drugiej. Trzeba wtedy łagodzić sytuację, robiąc sobie wolne. Bez zbędnych pytań. Za chwilę dołączy do nas młoda mama, dziecko w pracy nie przeszkadza. Znam spółdzielnię działającą na wsi, założoną przez pięć pań, które całe życie poświęciły opiece nad dziećmi i domem. Doskonale gotują, więc na tym oparły działanie spółdzielni. Robią, co lubią i jeszcze na tym zarabiają.

Mówiła Pani jak wiele starczych osób potrzebuje pomocy. Są samotni?

Właściwie tylko jedna z naszych podopiecznych nie ma rodziny, pozostali mają, ale życie ich bliskich jest szczelnie wypełnione pracą, nie ma w nim miejsca na opiekę nad rodzicami. Zwłaszcza że starszy człowiek ma zmieniony charakter, bywa niecierpliwy, trzeba w nim wiele zaakceptować. Jedna z naszych podopiecznych, zanim do nas trafiła, bała się wychodzić z domu, po śmierci męża nie wiedziała, co ze sobą zrobić.

Kiedy do nas dołączyła, jej syn przyszedł powiedzieć, że bardzo się cieszy, że teraz mama jest tak zajęta, że to on musi ją prosić o spotkania, a kiedyś było inaczej. Nasze zajęcia z czasem zaczęły rządzić życiem seniorów - nawet wizyty u lekarza podporządkowują spotkaniom. Jedna z pań chodzi na rehabilitację. Czasem wypada ona w tym czasie, co zajęcia. Zawsze przynosi usprawiedliwienie.

Czego jeszcze potrzebują seniorzy?

Tak jak mąż potrzebuje troski żony, tak senior opieki. Kilku schorowanych podopiecznych odwiedzamy w domu. Nie wystarczy podać im obiad czy zmienić piżamę. Są spragnieni głupich pogaduch, wspólnego śpiewania. Nie chcą miękkiego fotela i spokoju, lecz aktywności, dlatego tak lubią zajęcia taneczne.

Ruchu, wycieczek, gimnastyki chcą przede wszystkim panie, aktualnie nie ma wśród nas żadnego pana. Bo mężczyźnie wystarczy właśnie spokój, gazeta i kapcie. Kobieta zawsze żyła dla kogoś, więc na emeryturze czuje się obco. Dla seniorów ważna jest też uwaga, jaką się im poświęca, a nawet zwykłe pożegnanie: „Do jutra”. Wtedy wierzą, że jutro dla nich też nadejdzie.

Są chwile zwątpienia?

Zawsze wtedy, gdy przychodzi czas na wypełnianie dokumentów, czytanie ustaw o spółdzielniach, rozliczenia i księgowanie. Bo prezeską jestem papierową, w spółdzielni trzeba być też opiekunką, sprzątaczką, kucharką i prawniczką. Wszystkiego uczę się od początku, a najintensywniej zarządzania. Wszystko musi działać jak w zegarku.


Warto wiedzieć

Spółdzielnia Socjalna „Nasz Dom”

Powstała 25 listopada 2011 roku. 24 lutego tego roku otwarty został dom dziennej opieki dla seniorów.

Nazwę i logo spółdzielni wymyślili podopieczni.

Zarząd tworzą: Wioletta Plewa, Grażyna Oksik, Monika Matwiej, Martyna Moska i Artur Plewa.

Na zajęcia Domu Seniora chodzi 16 pań między 70 a 92 rokiem życia. Czterema osobami opiekunki zajmują się w ich domach.

Pomocą dotyczącą informacji i szkoleń służy spółdzielni Kujawsko-Pomorski Ośrodek Wspierania Ekonomii Społecznej oraz Stowarzyszenie Kujawsko-Pomorski Ośrodek Wspierania Inicjatyw Pozarządowych „Tłok”. Środki finansowe pozyskano z bydgoskiego Urzędu Pracy oraz PFRON-u. Lokalu użyczyła Fordońska Spółdzielnia Mieszkaniowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!