To już koniec historii dyscyplinarnego postępowania wobec Jerzego Ż., które opisujemy od 2014 roku. Pożyczał on pieniądze od osób prywatnych, także tych, w których sprawach orzekał, ale długów nie oddawał. Wszystko wyszło na jaw za sprawą grupy przedsiębiorców z Wąbrzeźna i okolic, u których zapożyczył się na około 100 tysięcy zł.
Wtorkowe posiedzenie Sądu Najwyższego w Warszawie było wynikiem odwołania, jakie Krajowa Rada Sądownictwa złożyła od kary, wymierzonej emerytowanemu już sędziemu, w Gdańsku. Tamtejszy Sąd Dyscyplinarny ukarał go tylko... brakiem podwyżki uposażenia przez dwa lata. Krajowa Rada Sądownictwa chciała kary najsurowszej: odebrania sędziowskiej emerytury.
Sąd Najwyższy jednak do tego wniosku się nie przychylił. Za słuszną uznał argumentację przedstawioną przez sędziego Rafała Sadowskiego, rzecznika dyscyplinarnego sędziów okręgu toruńskiego. Ten podkreślał, że sami wierzyciele sędziego Ż. prosili go, by nie wnosić o pozbawienie obwinionego stanu spoczynku, aby mógł ich spłacić. Poza tym Jerzy Ż. ciężko zachorował.
Ostatecznie Sąd Najwyższy pozostawił sędziego w stanie spoczynku, ale czas bez podwyżki wydłużył mu do trzech lat. Uzasadniając decyzje nie krył potępienia dla zachowania Jerzego Ż.