Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd na rok zakazał oskarżonemu wykonywania zawodu chirurga dziecięcego

Jarosław Jakubowski
Justyna Kłos, mama Gracjanka, pojawiała się osobiście na wszystkich rozprawach
Justyna Kłos, mama Gracjanka, pojawiała się osobiście na wszystkich rozprawach Dariusz Bloch
Na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 4 lata skazał wczoraj bydgoski sąd Marka M., lekarza oskarżonego o doprowadzenie do śmierci 3-letniego Gracjanka.

Oskarżony nie pojawił się w Sądzie Rejonowym na ogłoszeniu wyroku. Reprezentował go mec. Michał Bukowiński.
[break]

Sędzia Jakub Kościerzyński zmienił kwalifikację czynu zarzucanego oskarżonemu. Z narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia zarzut zmienił się na nieumyślne spowodowanie śmierci 3-letniego Gracjana Mroza. Według prokuratury, chirurg Marek M. podał małemu pacjentowi zawyżoną dawkę leku do znieczulenia miejscowego - bipuwakainy. Zamiast od 1,5 do 2,6 mililitra półprocentowego roztworu - 10 ml.

Tragiczny zabieg

Do tragedii doszło 13 września 2002 roku w Prywatnym Centrum Medycznym „Medic” przy ul. Łochowskiego w bydgoskim Fordonie. Chłopiec, poddany zabiegowi sprowadzenia jąderka do moszny i usunięcia stulejki nie wybudził się po operacji. Mimo kilkugodzinnej reanimacji nie udało się przywrócić funkcji życiowych.

Życie rodziców Gracjanka w jednej chwili legło w gruzach. Oboje występowali jako oskarżyciele posiłkowi, choć to mama dziecka, Justyna Kłos, pojawiała się osobiście na wszystkich rozprawach. Wczoraj też, raz po raz ocierając łzy, słuchała sentencji wyroku.

- Skazuję Marka M. na karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata, na zapłacenie grzywny w wysokości 200 stawek dziennych razy 200 złotych oraz stosuję wobec niego środek karny w postaci zakazu wykonywania zawodu chirurga dziecięcego na okres roku - mówił sędzia.
Dodatkowo oskarżony ma uiścić 4300 zł kosztów sądowych.

Sąd nie podzielił opinii obrony z mowy końcowej, która stwierdziła, że w procesie karnym prawda nie można skazywać człowieka, nie mając pewności co do jego winy. Dwaj adwokaci wskazywali też, że opinie biegłych opierały się na spekulacjach.

- Nie można ustalić prawdy w sposób matematyczny - uznał sędzia na wstępie, po czym stwierdził, że kluczowe znaczenie w procesie miały opinie trzech zespołów biegłych. Początkowo były rozbieżne, a nawet sprzeczne ze sobą, ale podczas przeprowadzonej 14 kwietnia konfrontacji doszło do ustalenia wspólnego mianownika.

- Zespół biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu stwierdził związek przyczynowo-skutkowy między działaniem lekarza, a skutkiem w postaci śmierci pacjenta. Ustalił też, że sposób umierania Gracjana Mroza odpowiada objawom toksycznego działania bipuwakainy na mięsień sercowy - jego unieruchomienie i oporność na resuscytację - dowodził sędzia Kościerzyński.

Dawka będzie nieznana

Sąd zastrzegł, że nie można było ustalić, jaką dokładnie dawkę leku Marek M. podał Gracjanowi. W pozostawionej ampułce o pojemności 10 ml nic nie zostało, ale nie jest to dowód, że tyle właśnie zostało wstrzyknięte pacjentowi. Część mogła wyparować.
Sędzia pokreślił, że podanie bipuwakainy był niekonieczne. Gracjan był znieczulony ogólnie. Lek miał uśmierzyć ból pooperacyjny.

Wczorajszy werdykt nie jest prawomocny. Obrona nie zgodziła się z nim. Mec. Bukowiński zapowiedział, że złoży apelację.
Zadowolony był prokurator Adam Lis. Justyna Kłos zaś powiedziała: - To było 13 wstrętnych lat. Mojemu synkowi życia to nie wróci, ale cieszę się, że prawda wyszła na jaw. Jestem gotowa do dalszej walki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!