Rozumiem to na przekór miłym wspomnieniom, które łączą się z tym miejscem. Dawno, dawno temu, jeszcze za komuny, zarobiłem przy Przemysłowej pierwsze poważne pieniądze, z narażeniem życia malując, w ramach prac otrzymanych ze studenckiej spółdzielni pracy, ciągnące się kilka metrów nad ziemią taśmociągi, które dostarczały kruszywo do Kombinatu Budowy Domów Bydgoszcz Wschód.
Po kilkunastu latach w tym samym miejscu – aczkolwiek już bez taśmociągów – rozpocząłem pracę jako adiunkt, ucząc studentów politologii przedmiotów związanych z dziennikarstwem. Tak, tak, pewnie niewielu już pamięta, że politologia i historia w Wyższej Szkole Pedagogicznej, przemianowanej wkrótce na Akademię Bydgoską, a potem Uniwersytet Kazimierza Wielkiego, przez lata miały siedzibę w dawnym budynku Kombinatu Budowy Domów. Wewnątrz udało się ten budynek urządzić całkiem znośnie. Nie zmienia to faktu, że konstrukcja przypominała duży barak, postawiony na planie prostokąta i trzeba było mieć sporo wyobraźni, by przestrzeń wewnątrz tego prostokąta, dokąd studenci wychodzili na papierosa, nazwać „patio”.
Najgorsze jednak było otoczenie budynku. De facto pustynia. Płoty paru zakładów przemysłowych w dalszym sąsiedztwie, spory parking i pętla autobusowa. Dalej już tylko klitki osiedla z mieszkaniami socjalnymi, bliżej – izba wytrzeźwień. Dla prowadzących zajęcia miało to pewną zaletę. Jak już student dotarabanił się autobusem na zajęcia, to zwykle pozostawał na nich do końca, bo iść na „wagary” nie było dokąd. I do tej pory niewiele się w tej okolicy zmieniło. Na pewno nie jest to miejsce kojarzące się z uniwersyteckim kampusem. Nie dziwię się zatem UMK, że woli zbudować nowy gmach dla stomatologii w pobliżu szpitala Biziela – zwłaszcza że remont na Przemysłowej kosztowałby drożej.
