Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeźba z brązu, przedstawiająca łuczniczkę, ongiś wzbudzała wielkie emocje

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Nowa Łuczniczka, znajdująca się przy Operze Nova, jak dotąd, nie wzbudziła jeszcze żadnych kontrowersji
Nowa Łuczniczka, znajdująca się przy Operze Nova, jak dotąd, nie wzbudziła jeszcze żadnych kontrowersji
Naga postać kobiety strzelającej z łuku kontrowersje budziła od samego początku, od dnia jej ustawienia, 14 października 1910 roku.

Umieszczenie wizerunku Łuczniczki na reklamowym plakacie, zachęcającym młodzież do kształcenia się w nowo otwartej szkole rzemiosł artystycznych, wywołało w mieście burzę. Wiele środowisk niemieckich domagało się przeniesienia rzeźby w bardziej dyskretne miejsce. Dyskusję uciszył dopiero wybuch wojny. Podobnie było z kopią Łuczniczki, ustawioną w Berlinie.
[break]
\
Po powrocie Bydgoszczy do macierzy niemal natychmiast za protesty zabrały się Polki. W 1922 roku liczne grono bydgoszczanek zażądało od Rady Miasta usunięcia rzeźby spod teatru i przeniesienia jej na inne miejsce. Wskazywano m.in. wyspę przy moście Gdańskim, bardzo wówczas zarośniętą. Dodatkowym argumentem było „posprzątanie” miasta z „obcych” mu elementów pochodzenia pruskiego.

Znów zamieszanie

Jak mówiono, do protestu przyłączyła się nawet przebywająca wówczas przez krótki czas w mieście sama Pola Negri, która rzucić miała hasło ustawienia w miejsce Łuczniczki posągu najwybitniejszego, jej zdaniem, polskiego dramatopisarza, hrabiego Aleksandra Fredry.
Stanisław Krasicki, bydgoski dziennikarz, tak opisywał kontrowersyjną postać: „Pod tyjatronem widać z ogródecka / Stoi golutka, jak święta turecka, / Wszeteczna baba, djabla czarownica / I pokuśnica (...) Jest ci to babsko wszystkim solą w oku / Że nie ma listka ni z przodu, ni z boku / I że też insze niewieście sprośności / Zwraca do gości (...) W rzece utopić radzą ludzie mądre / Drudzy: na stosie spalić taką flondrę, / Inni straszniejszej życzą dla niej śmierci: / Rąbać na ćwierci”.
Ostatecznie statua została na miejscu kosztem cierpliwego znoszenia co jakiś czas bielizny, nakładanej na nią przez zgorszone golizną postaci bydgoszczanki. Bywała też osłaniana w całości tkaninami i papierowymi ekranami. Nie jest natomiast prawdą twierdzenie, jakoby Łuczniczka była ubierana w latach 20. przed procesjami z okazji święta Bożego Ciała. Manifestacje te odbywały się bowiem na Starym Rynku i ul. Długiej. Dopiero w 1928 roku proboszcz parafii pw. św. Mikołaja i Marcina wyznaczył nową trasę procesji, przez ul. Mostową do Klarysek. To wtedy zaczęła się kolejna burza...
11 maja 1928 roku na posiedzeniu Rady Miejskiej Bydgoszczy zgłoszona została interpelacja w sprawie usunięcia rzeźby z placu Teatralnego z powodu zajmowania przez gorszący posąg miejsca uświęconego - stał tam wcześniej kościół i klasztor Karmelitów. Miał ją zastąpić posąg Chrystusa. Wniosek odrzucono.

Minęły cztery lata. Pod koniec kwietnia 1932 roku na posiedzeniu bydgoskiego oddziału Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych ogólne zainteresowanie wywołała interpelacja Wandy Szreniawy-Węgieńskiej, która zapytała wprost, czy zarządowi towarzystwa znany jest projekt przeniesienia Łuczniczki na śluzy?

Zebrani podobno natychmiast porzucili wszystkie inne tematy i zajęli się dyskusją wyłącznie nad tą sprawą. Temat podchwycił „Dziennik Bydgoski”, zapraszając swoich czytelników „do ankiety” i pytając, czy rzeźba rzeczywiście powinna zostać przeniesiona.
Jako pierwszy obszerny list do redakcji skierował Józef Schmidt, który posągu bronił. „Jeżeli tych moralistów tak gorszy Łuczniczka - pytał - to co zrobić z grupą, znajdującą się w ogrodzie Jana Kazimierza, przedstawiającą „Potop”, a składającą się z nagich kobiet i mężczyzn? (...) Usuwając Łuczniczkę na peryferje miasta, powinniśmy również i „Potop” przenieść gdzieś na Jachcice lub na Szosę Szubińską. Wstyd i moralność są pożądane, o ile nie zakrawają na przesadę (...) Panowie czy panie moraliści lepiej uczyniliby, gdyby się postarali u odpowiednich władz o wydanie rozkazu usunięcia wywieszonych na ulicach fotografij nagich tancerek z tutejszych kabaretów i fotografij zbyt drażliwych scen z kin, przed któremi setki młodzieży obu płci wystają (...) Następnie postarajcie się pp. moralizatorzy usunąć z ulicy Gdańskiej, Dworcowej i innych te żywe łuczniczki, wałęsające się w różnych godzinach”.

Dolutować listek!

Z „powodzi” listów, które napłynęły do redakcji, opublikowano tylko kilka. W jednym z nich Jan Fischer pytał, czy naprawdę Łuczniczka jest dziełem sztuki, czy działa umoralniająco, kto zostawił ją Polakom w spuściźnie i czy nie lepiej byłoby ją ustawić w muzeum?

Bydgoszczaninowi podpisującemu się „Jan Grześk”, jak twierdził, za każdym razem na widok Łuczniczki z oburzenia przewracała się wątroba. Negował prawo nazywania rzeźby dziełem sztuki i wytykał jej autorowi liczne błędy w kompozycji postaci i jej ujęciu: „Łuczniczka stoi prosto jak świeca, sztywna jak pruski feldfebel (...) to nie żadne dzieło sztuki, ale prawdziwy, oryginalny niemiecki kicz!” Swoje wywody autor listu zakończył taką oto rymowanką: Kto powiedział, że Łuczniczka / Ma być dziełem sztuki walnem / Temu chętnie w łeb bym palnął / Choć na placu Teatralnem!”
J. Wyrzykowski proponował, by posąg zepchnąć po prostu do Brdy: „Byłoby to tanie i najbardziej celowe załatwienie sprawy, niejednokrotnie w wiekach średnich wypróbowane na żywych kobietach, obrażających skromność i dobre obyczaje”.

Z kolei artysta malarz prof. Stefan Gałęzowski ripostował: „Czyżby cały świat w tym kierunku się mylił i umyślnie demoralizował młodzież, umieszczając na placach, ogrodach, cmentarzach, w kościołach i muzeach wizerunki ciała ludzkiego bez osłon - a tylko dopiero Bydgoszcz spostrzegła to straszne zgorszenie i zaalarmowała całe społeczeństwo? Czyżby w tym kierunku nie pójść dalej i nie agitować za wyrzuceniem z Watykanu i jego ogrodów „niemoralnych rzeźb”, których tam takie mnóstwo? Przypomina mi się anegdotka: rzeźbiarz, aby nie obrażać wstydliwości starych panien, które gościły u niego w majątku i wyrażały zgorszenie na widok znajdujących się u niego obnażonych figur - kazał poubierać krowy w spodnie, a psy i konie w pantalony”.

Pokojową ofertę złożył znany przemysłowiec Franciszek Bloch, właściciel Fabryki Wyrobów Metalowych przy ul. Śniadeckich. Zaproponował on wykonanie własnym sumptem listka figowego i dolutowanie go do nagiej postaci w odpowiednim miejscu.

Według Róży Kulwieć, Rada Miasta, mając dość sporów, postanowiła Łuczniczkę oddać na przetopienie. Wówczas miał się po nią zgłosić prezydent Poznania, Cyryl Ratajski, twierdząc, że Poznań ją chętnie przyjmie i ustawi w centrum miasta na cokole. To miało otrzeźwić bydgoskich radnych, którzy wycofali się z poprzedniej decyzji. Piękność Lepckego dotrwała w naszym mieście do dziś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!