Powie ktoś, że moim znajomym można współczuć, ale to ich prywatny problem. Moim zdaniem - i tak, i nie. Jednym z warunków rozwoju Polski po 1989 roku było uwolnienie rynku mieszkaniowego. W naszym kraju pańszczyznę wprawdzie zniesiono wieki temu, ale przywiązanie chłopa do ziemi zastąpiło przywiązanie Polaka do mieszkania. Pokoleniu naszych rodziców czy dziadków niejedna życiowa szansa przeszła koło nosa nie tylko dlatego, że PRL był państwem oddzielonym od Zachodu żelazną kurtyną. Także wewnątrz kraju plany rodzinnej przeprowadzki często kończyły się fiaskiem z powodu niemożności zamiany czy wykupu mieszkania.
Dopiero niedawno mieszkanie przestało być dla Polaka kulą u nogi. I jeśli teraz znów się nim stanie, będzie to kolejnym przyczynkiem do kryzysu, jaki wywołuje zaraza. Niestety, na razie możemy sobie tylko zanucić: „Jeszcze będzie wspaniale, jeszcze będzie normalnie”.
