Mówią, że są najsłabszą grupą społeczną i że ich głosu nikt nie słucha. Wczoraj, po roku starań, dostali się wreszcie przed oblicze premiera. Rodzice dzieci niepełnosprawnych.
<!** Image 2 align=right alt="Image 131279" sub="Od 9 lat życie rodziny Sosińskich z Piwnic toczy się przy łóżkach obłożnie chorych synów. Państwo chce takich jak oni ukarać głodowymi zasiłkami pielęgnacyjnymi za bezkompromisowe poświęcenie dla swoich dzieci Fot. Piotr Schutta">Mają dość i trudno im się dziwić. Dziś rodzice niepełnosprawnych dzieci z całej Polski mają o godzinie 11.00 rozpocząć pikietę przed Kancelarią Premiera Tuska w Warszawie. Zaprotestują przeciwko - jak sami mówią - dyskryminowaniu swoich ciężko chorych pociech. Wczoraj pięcioosobowa grupa rodziców rozmawiała z premierem. Wręczyli mu petycję, napisaną już rok temu i podzielili się swoimi problemami, licząc na wsparcie. W tej grupie był tata 19-letniego Jakuba z Aleksandrowa Kujawskiego.
- Mąż pojechał do Warszawy, ja zostałam. Nasz syn ma zanik mięśni i wymaga całodobowej opieki. Leży pod respiratorem. Może tylko lekko unieść głowę i ruszyć palcem. Cała pomoc od państwa to 153 złote miesięcznie zasiłku pielęgnacyjnego - mówi, nie kryjąc goryczy, mama chłopca, pani Stefania.
Aby móc opiekować się synem, zrezygnowała z kariery zawodowej. Rodzicom, którzy na rzecz opieki nad ciężko chorym dzieckiem rezygnują z pracy, przysługuje w Polsce ustawowe tzw. świadczenie pielęgnacyjne - 420 złotych miesięcznie! Muszą jednak spełnić jeden warunek. Miesięczny dochód rodziny nie może przekroczyć 583 złotych na osobę. Rodzice Kuby próg dochodowy (niezmieniony od 6 lat) nieznacznie przekraczają. Pani Stefania o świadczeniu może więc zapomnieć, podobnie jak o składce na ZUS.
- Taka osoba, jak ja, znajduje się w Polsce poza prawem. System emerytalno-rentowy w tym kraju mnie nie obejmuje - mówi kobieta.
<!** reklama>Pikietę, która rozpocznie się dzisiaj o godz. 11.00, zorganizowali rodzice skupieni wokół internetowego forum Razem Możemy Więcej. Ich hasło główne brzmi: „Samą miłością dzieci nie nakarmimy”. Od roku domagali się spotkania z premierem. Zostali odesłani na rozmowy do Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, ale się nie poddali. Spotykali się z ministerialnymi urzędnikami, analizując pełne sprzeczności, absurdów i nieścisłości przepisy. Zebrali je w formie rzeczowego raportu i zaproponowali własny projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach rodzinnych. Będą go chcieli dzisiaj wręczyć ministrowi finansów.
Piszą na swojej stronie
„Dzień, w którym usłyszeliśmy diagnozę dotyczącą choroby naszych dzieci, zmienił WSZYSTKO w naszym życiu. Okazało się, że brak systemowego wsparcia rodzin z osobami niepełnosprawnymi zmusił większość z nas do rezygnacji z pracy zawodowej, by zapewnić konieczną ciągłą opiekę naszym niepełnosprawnym dzieciom. Utrata zarobków, koszty leczenia i rehabilitacji doprowadzają do zubożenia naszych rodzin i niezawinionej degradacji społecznej. Z płacących podatki obywateli stajemy się beneficjentami opieki socjalnej”.