Parę dni temu zadzwoniłem do pobliskiego składu, żeby mi przywieźli tonę węgla. - Moje dane macie w komputerze - chciałem zakończyć rozmowę. - Chwileczkę - osadził mnie głos, po którym rozpoznałem wozaka ze składu. - Poproszę jeszcze o Pesel i numer dowodu osobistego. Zdębiałem: - A po to panu?! - wymamrotałem. - Bo od nowego roku mamy nowe przepisy - odparował wozak. - A jak się to ma do RODO? - nie dawałem za wygraną. - Nie wiem - przyznał wozak - ale jak pan nie poda Peselu i numeru dowodu, to do ceny będę musiał doliczyć akcyzę.
Potem wyliczył mi, ile więcej zapłacę za tonę węgla bez podania wrażliwych, było nie było, danych. Stanowiło to równowartość dobrego wina albo kiepskiej whisky. Rura mi zmiękła: - A będę mógł te dana podać, jak pan mi przywiezie węgiel? - stęknąłem. - Nie, bo wpierw muszę wydrukować fakturę...
Dwa razy więcej fotoradarów na polskich drogach. Zobacz wideo!