Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ród młynarzy mąką darzy! [zdjęcia]

Tekst: Katarzyna Bogucka, zdjęcia: Tomasz Czachorowski
W starych opowieściach w młynach harcowały myszy i koty, ziarno przewożono konnymi wozami, a linię technologiczną napędzało koło. I jeszcze jedno. Młynarstwo przechodziło z ojca na syna. Jak u rodziny Kopciów z Markowic.

W starych opowieściach w młynach harcowały myszy i koty, ziarno przewożono konnymi wozami, a linię technologiczną napędzało koło. I jeszcze jedno. Młynarstwo przechodziło z ojca na syna. Jak u rodziny Kopciów z Markowic.

Młynarską historię rodu Kopciów zapoczątkował pradziadek Czesław. Po nim pałeczkę przejął syn Romuald, który w arkana zawodu wprowadził później swojego syna, Marcina. Od września syn pana Marcina, szesnastoletni Mikołaj, jest jednym z trzech adeptów zawodowej szkoły młynarskiej w Krajence. Taka ciągłość zawodowa familii to dziś rzadkość, zwłaszcza że młynarstwo to nielekka robota. Przyszłego właściciela młyna w Markowicach nie zrażają jednak niedogodności. A jest ich mnóstwo. <!** reklama>

Huk i pył

Drżą ściany, podłogi i powała dachu. - Dlatego młyn nie może być cały murowany. Zacząłby pękać - przebija się przez hałas Marcin Kopeć i wskazuje palcem drewniane wychodzone podłogi, belki, stropy.

W powietrzu unosi się mączny pył, poruszany raz po raz krokami pracowników. Podobno można się do tego przyzwyczaić. W Markowicach nikt jeszcze nie zachorował na pylicę, nazywaną chorobą zawodową młynarzy. Najgłośniejsze nawet rozmowy zagłusza miarowy rytm (jakby bicie serca) mieszarki do mąki, według której regulować można metronomy. Każde stuknięcie ma swoje znaczenie. - Dobry młynarz wyłapie uchem, że maszyneria źle pracuje - zauważa tata Mikołaja i już pędzi do jednego z urządzeń, które właśnie zadzwoniło na znak, że skończyło pracę.

Czujne młynarskie ucho przydało się, gdy pewnego dnia, na drugim piętrze, gdzie poruszają się wprawione w boczny ruch odsiewacze, pękła gruba stalowa lina. - Siedziałem w biurze na parterze i rozmawiałem przez telefon. Nagły stuk zwrócił moją uwagę. Miałem nosa, dziki temu nie doszło do poważniejszej awarii.

Dla laika młyn pełen jest nie tylko niespodzianek, ale i pułapek. „Uwaga!” - raz po raz ostrzega młynarz, a to przed kręcącą się maszyną, a to przed czyszczarką, rzucającą się na wszystkie strony. Wyzwaniem są także dość strome, wąskie drewniane schody. Jedyne, przed czym pan Marcin nie jest w stanie nikogo ustrzec, to wszechobecna mąka. Zostawia ślady na butach, kurtce, torebce.

Markowicki młyn, jak zastrzega jego właściciel, nie jest skansenem. Maszyny wybudowane zostały na przełomie lat 1950/1960, ale młyn jest nowoczesny, pneumatyczny, ma indywidualny napęd.

Osiem razy w młynku

Ziarno jest wsypywane na górze, a mąka jest odbierana na dole. Aby kolejny raz zmielić półprodukt, trzeba go ponownie podnieść na górę. Transport w kanałach odbywa się pneumatycznie. Dzięki odpowiedniej regulacji, w zależności od liczby przemiałów, można uzyskać mąkę razową oraz różne inne jej typy, np. 450, 500, 650 lub kaszę mannę. - Ziarno i półprodukty mielone są osiem razy - zdradza mistrz. - Wcześniej ziarno przechodzi przez pięć maszyn, które je oczyszczają. W ruch idą, m.in., łuszczarki, szczotkarki, separatory, wialnie.

W ciągu doby młyn rodziny Kopciów przemielić może 34 tony zboża. To największy z najmniejszych młynów. Giganty mają wydajność nawet 650 ton na dobę! Kopciowie są jednak zadowoleni z tego, co mają. Rośnie im przecież następca, a firma, mimo sporej konkurencji, trwa i ma się dobrze. W jej sąsiedztwie, w promieniu 20 kilometrów, w ciągu 2 lat przestało pracować aż pięć młynów...

Zobacz galerię: Ród młynarzy mąką darzy!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!