- Każdy kto nie jest związany z firmą wie jak ją uzdrowić, jakie wprowadzić inwestycje, ile powinna kosztować woda i odprowadzane ścieki - ubolewa jeden z pracowników (nazwisko do wiadomości redakcji). - Jednak jak przyjdzie co do czego, to nie mądrego, aby stworzyć program, który sprawi, że woda będzie dostarczana za darmo, ścieki nie śmierdziały, a urządzenia w oczyszczalni ścieków działały jak perpetuum mobile.
Maszyny samonapędzającej się nie ma, ścieki zawierały groźne zanieczyszczenia, za co groziła kara 1,8 mln zł.
- Zabiegaliśmy, aby nałożona przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska kara się nie zmaterializowała - zapewnia Janusz Biegański, były wiceprezes spółki - Odwołaliśmy się do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska w Warszawie, które nie kwapiło się ze zbadaniem tematu. Nie zapadła decyzja o zapłaceniu kary, której nie można było ująć w finansowych dokumentach, bo to była jedynie zapowiedź. Biegły nie widział problemu, bo nie była zachwiana płynność finansowa. Działaliśmy prawidłowo, ale ryzykowaliśmy z inwestycjami, bo w biznesie trzeba ryzykować, bez tego nic się nie zbuduje.
Zanim przyszła odpowiedź o umorzeniu kary, Żninem zaczął rządzić Robert Luchowski. Eugeniusz Dobaczewski przeszedł na emeryturę, jego zastępca został zatrudniony w żnińskim starostwie, to go uratowało przed bezrobociem. Nowy burmistrz zadecydował bowiem o odwołaniu zarządu WiK.
Na stanowisku prezesa zatrudnił Małgorzatę Stawicką, która stwierdziła, że stan spółki jest katastrofalny, a ujście Dużego Jeziora, dokąd odprowadzane są ścieki niewybaczalnie zanieczyszczone. Nie powiedziała jednak odpowiednio wcześnie, że kara została umorzona. Nie miało to znaczenia dla Marka Gałązki, doradcy ekonomicznego burmistrza.
- Widmo kary, to był czarny łabędź ekonomii WiK-u, brak ujęcia jej w księgach rachunkowych był karygodny - mówił podczas ostatniej konferencji, na której planowano omawiać problemy spółki. Robert Luchowski poinformował, iż w trosce o finanse publiczne nie udzielił absolutorium byłemu zarządowi. - Burmistrz organizuje konferencje, które służą tylko udowadnianiu jaka ta poprzednia władza była zła - mówi Piotr Horka, radny Rady Miejskiej.