Przedstawiciel firmy, która zaprojektowała dach „Łuczniczki”, nie oglądał go. - Nasza ekspertyza powstanie na podstawie analiz przeprowadzonych przez inżynierów - powiedział.
<!** Image 2 align=right alt="Image 27995" >Od kilku dni po jednej z wizytówek Bydgoszczy, która z powodu wad konstrukcyjnych została zamknięta, hula wiatr. Gdzieniegdzie pojawiają się malarze odnawiający wnętrza sali. - Te prace nie mają nic wspólnego z pęknięciami. Ściany w wyniku użytkowania są po prostu brudne i je malujemy. Czekamy na roboty naprawcze hali, po których zostanie ona otwarta. Podobnie jak, na ekspertyzę przygotowywaną przez duńską firmę - mówi dyrektor hali sportowo-widowiskowej „Łuczniczka”, Piotr Drażdżewski.
Na wyniki tych badań czeka także miasto, któremu zależy na jak najszybszym remoncie. Za miesiąc w hali planowana jest liga siatkarska. Mają zjechać reprezentacje Stanów Zjednoczonych, Dominikany i Włoch. Trenować na niej zamierzają także reprezentantki naszego kraju oraz siatkarze Chemika. Przez trzy dni ma się w niej odbywać Auto Tuning Show. Czy imprezy odbędą się w zaplanowanych terminach? Szef hali ma nadzieję, że tak. - Bierzemy pod uwagę taką ewentualność, że roboty naprawcze zostaną na czas imprez przerwane i wznowione po ich zakończeniu - powiedział Piotr Drażdżewski.
<!** reklama left>A co na to Marek Ciesielski, dyrektor duńskiej firmy Lilleheden na Polskę? - Nie wiem, czy odbędą się one zgodnie z harmonogramem, ponieważ to zależy od użytkownika. To on podjął decyzję o zamknięciu hali - powiedział dyrektor Ciesielski, który we wtorek był w bydgoskim ratuszu, ale nie uczestniczył w konferencji prasowej na temat stanu hali. - Nikt mnie na nią nie zapraszał - odpowiedział zapytany o tę absencję.
Na razie nikt nie wie, kiedy rozpoczną się prace remontowe.
