Piętnaście uszkodzonych aut i zniszczony dach garażu - to skutek katastrofy budowlanej na Rąbinie przy ulicy Piłsudskiego. Co było przyczyną zdarzenia, ustali ekspertyza budowlana.
<!** Image 2 align=right alt="Image 145060" sub="Jak twierdzą przedstawiciele Zakładu Robót Publicznych, śnieg z dachu był systematycznie usuwany. Fot. Nadesłane">- Mogę przypuszczać, że stara, drewniana konstrukcja nie wytrzymała i to było przyczyną zawalenia się dachu. Śnieg był regularnie zgarniany, o czym świadczy to, że wcale nie zalegało go zbyt wiele na dachu. Straty na pewno są duże, jednak ile wynoszą, będziemy mogli ocenić po dokonaniu fachowej ekspertyzy - przyznaje Wojciech Błaszak, dyrektor Zakładu Robót Publicznych w Inowrocławiu.
To właśnie na terenie zakładu przy ulicy Piłsudskiego 15 znajdowały się budynki wykorzystywane jako garaż wielostanowiskowy, nad którymi w sobotni poranek zawalił się dach. Do strażaków zgłoszenie o katastrofie dotarło o godz. 6.45. Wewnątrz było 18 samochodów. Uszkodzonych zostało piętnaście aut. Na szczęście, o tak wczesnej porze w garażach nie było ludzi, nikt więc nie odniósł obrażeń.
<!** reklama>- Już ze wstępnych informacji wynikało, że nie ma poszkodowanych. Po dojeździe zastępów na miejsce zdarzenia te informacje się potwierdziły. Strażacy po zabezpieczeniu miejsca zdarzenia przekazali budynek do dalszej rozbiórki właścicielowi obiektu - informuje rzecznik inowrocławskiej straży pożarnej, młodszy kapitan Artur Kiestrzyn.
Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego był w sobotę na miejscu zdarzenia, jednak przyznaje, że trudno ocenić, co przyczyniło się do katastrofy.
<!** Image 3 align=right alt="Image 145060" sub="Ich zdaniem, powodem katastrofy mogła być osłabiona konstrukcja budynku Fot. Nadesłane">- Mogę tylko przypuszczać, że obciążona śniegiem mokra, drewniana konstrukcja się załamała. Podczas odwilży mokre drewno traci wytrzymałość. Sprawdzamy, czy były na bieżąco wykonywane okresowe przeglądy - mówi Mariusz Linettej, powiatowy inspektor budowlany w Inowrocławiu.
Mieszkańców Rąbina, którzy wynajmowali garaże, znajdujące się na terenie Zakładu Robót Publicznych, wiadomość o katastrofie bardzo zdenerwowała.
- Tam jest także i mój samochód. Pracuję do 14, więc dopiero wtedy będę mógł pojechać na miejsce i sprawdzić, czy moje auto też zostało uszkodzone. Szkoda, że nie przyjechałem samochodem do pracy - martwił się w sobotę rano sprzedawca z kiosku przy ulicy Toruńskiej.
- Nasze budynki są ubezpieczone. Zgłosiliśmy już sprawę do ubezpieczyciela. Właściciele aut też opłacają składki, więc koszty, jakie poniosą, będą zwrócone - twierdzi dyrektor Wojciech Błaszak.
Część spośród 15 aut odniosła niewielkie „obrażenia”. Poza kilkoma zadrapaniami na karoserii, nie stwierdzono większych uszkodzeń.