- Dla mnie osobiście było to bardzo trudna sytuacja, ponieważ mój ojciec pochodzi z Ukrainy, moja niepełnosprawna babcia została zablokowana w Irpieniu, a ja mieszkam tu od dłuższego czasu. Niestety mam rosyjski paszport. I to uczucie, kiedy moi współobywatele chcą mnie zabić... to bardzo dziwne uczucie. Szczerze mówiąc, w pewnym momencie, w środku tej okupacji, przyszły myśli, że może tu zginiemy. „No cóż, ja tu zginę, pod ostrzałem” - pomyślałam - opowiada Kateryna Zawhorodnia.
Relacja z Ukrainy. Między Buczą a Borodzianką. "No cóż, zginę tu"

Wideo

- Pierwszą noc spaliśmy w piwnicy kamienicy. Następnie nasi przyjaciele zabrali nas do prywatnego domu, gdzie mogliśmy się schronić. Rosyjscy okupanci przybyli około trzech dni po rozpoczęciu wojny. Wyłączono światła, nie było wody. Po chwili straciliśmy gaz i znaleźliśmy się pod prawdziwą okupacją - opowiada Kateryna Zawhorodnia, którą wojna zastała w małej miejscowości pomiędzy Borodzianką a Buczą.