Prezydent Bruski zgłosił do prokuratury zawiadomienie o działaniu - uwaga! - „nieznanych osób” na szkodę spółki MZK. Związkowcy z MZK zapowiedzieli z kolei zapowiedzią masowej demonstracji - przepraszam: „zgromadzenia publicznego” - pod ratuszem w niedzielne popołudnie. Mamy w dodatku kierowców z firmy Irex-Trans, którzy jeżdżąc w ramach komunikacji zastępczej, kojarzą się z łamistrajkami w potyczkach premier Thatcher z angielskim górnikami. Do pełnego obrazu krwiożerczego kapitalizmu brakuje jedynie brutalnej policji, rozganiającej uczestników protestów. W tym kontekście można się tylko cieszyć z tego, że straż miejska nie ma uprawnień równych policji.
Obie strony najwyraźniej szykują się (albo udają, że się szykują) na dłuższe starcie. Wydaje się, że porozumienie trudno będzie osiągnąć bez impulsu z zewnątrz. Jeden, mocny, płynący od utyskujących pasażerów komunikacji miejskiej, na razie nie wystarcza. Może zatem kolejny raz przydałby się mądry i zręczny mediator? Już raz, wcześniej, obie strony z takiej pomocy skorzystały i dzięki temu na pewien czas udało się przegonić widmo strajku. Wszak jedni i drudzy mają sporo do stracenia. Załoga MZK chleb dla siebie i rodzin. Prezydent miasta i jego ludzie - stołki w przyszłorocznych wyborach samorządowych. A muskuły niech sobie pręży Putin!
