Mieszkańców niepokoją kury, które - mimo nakazu trzymania drobiu w zamknięciu - przebywają na podwórzach. Takie sygnały należy zgłaszać odpowiednim służbom.
Niektórzy rolnicy dość liberalnie traktują ministerialny nakaz dotyczący trzymania drobiu w zamknięciu.
W wielu wsiach powiatu inowrocławskiego można spotkać biegające po podwórzach, a nawet po drogach stada. Co kilka dni informacje o niefrasobliwych hodowcach docierają do naszej redakcji za sprawą Czytelników.
<!** Image 2 align=left alt="Image 18064" >- Uważam, że należy przeprowadzić na wsiach kontrole w związku z zagrożeniem ptasią grypą. W piątek i w sobotę rano po podwórkach kilku gospodarzy w Jacewie biegały kury i kaczki. Uważam, że lepiej dmuchać na zimne i nie dopuścić do kontaktu drobiu z dzikim ptactwem, niż potem walczyć ze skutkami choroby - mówił kilka dni temu nasz Czytelnik.
Podobne sygnały docierają z pozostałych gmin i miejscowości. Ptasia zaraza, co prawda, jeszcze do Polski nie dotarła, ale zakaz wydany przez ministra wciąż obowiązuje i dla własnego dobra tych przepisów nie należy próbować omijać.
- O tym, że ktoś nie podporządkował się rozporządzeniu, należy powiadamiać nie tylko nas, ale także policję, straż miejską oraz urząd gminy, na terenie którego znajduje się gospodarstwo. Każdy organ, który stoi na straży przestrzegania prawa, jest zobowiązany do podjęcia stosownych działań - tłumaczy nam Piotr Kuta, powiatowy lekarz weterynarii w Inowrocławiu.
Niebawem zaraza może pojawić się także i w Polsce, gdyż przez nasz kraj wiodą trasy przelotów dzikich ptaków. Kontakt zarażonej dzikiej gęsi czy kaczki z domową może okazać się zgubny dla hodowli.
Coraz częściej też mieszkańcy Kujaw rezygnują z kupowania drobiu.
- W ostatnim czasie sprzedaż kurcząt spadła o trzydzieści do czterdziestu procent. Klientów nie są w stanie zachęcić nawet niskie ceny. Dla producentów drobiu to tragedia - nie ma wątpliwości Wanda Szczupak, właścicielka zakładów mięsnych i sieci sklepów w regionie.
Lekarze jednak uspokajają, że obawy przed spożywaniem drobiu są bezpodstawne.
- Nikt przecież nie spożywa mięsa na surowo. W temperaturze 70 stopni Celsjusza wirus ginie. Nie tylko na terenie powiatu czy województwa, ale w calej Polsce nie stwierdzono jeszcze wirusa grypy, więc nie ma na razie realnego zagrożenia - twierdzi Piotr Kuta.