Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co było na początku? Czubatka brodnicka!

Redakcja
W podbrodnickim Karbowie pierwsze i ostatnie zdanie należy do ptactwa. Gości wita w drzwiach nie pies, lecz hałaśliwy gąsior, intruzów płoszą perliczki, paw przepowiada deszcz. Ale najważniejsze są kury. Wygłaskane, wykąpane, lśniące...

<!** Image 3 align=none alt="Image 208307" sub="W tej hodowli kury jedzą jabłka, kapustę, marchewkę, a za wyściółkę służą im nierzadko orkiszowe odpady z ekologicznego młyna. Na zdjęciu stado zachowawcze, z którego w przyszłości wyłonią się idealne kopie czubatki brodnickiej. Pani Anna Roszewska uważa, że odtworzenie tej historycznej rasy będzie dziełem jej życia.
[Fot.: Jacek Smarz]">

W podbrodnickim Karbowie pierwsze i ostatnie zdanie należy do ptactwa. Gości wita w drzwiach nie pies, lecz hałaśliwy gąsior, intruzów płoszą perliczki, paw przepowiada deszcz. Ale najważniejsze są kury. Wygłaskane, wykąpane, lśniące...

Z Anną Roszewską, wiceprezes Bydgoskiego Stowarzyszenia Hodowców Gołębi Rasowych i Drobnego Inwentarza, właściwie nie trzeba by nawet rozmawiać, żeby się zorientować, że kury kocha do szaleństwa. W stacyjce auta ma brelok do kluczy z obrazkiem kury, kawę podaje w filiżankach ozdobionych kogutami i kurami, na lodówce wisi magnez z wizerunkiem gołębia (i z napisem: „Bądź jak gołąb, sraj na wszystko”), salon zdobią obrazy z kurami na pierwszym planie i... niezwykli lokatorzy w wielkich kartonach - pisklęta wygrzewające się pod lampami. Pisku w tym domu co niemiara, dodatkowo co jaki czas rytmicznie stuka wylęgarka.

Maszyna ustawiona na ponad 37,8 stopni co jaki czas odwraca jajka i wietrzy je, naśladując naturę, bo i kwoka czasem wstaje z gniazda. Bystre oko wypatrzy przez okienko wylęgarki dziubki wysuwające się ze skorupek. - Gdy jajka mają za dużo wapnia, malec może mieć kłopot z wydostaniem się na zewnątrz - zdradza nam tajniki ptasiego rozrodu Anna Roszewska. I kolejna ciekawostka - każda kura jest zaprogramowana przez naturę na zniesienie określonej liczby jajek.

- W jajowodzie wszystkie widać. Kura lęgnie się przez ok. 5-6 lat - dowiadujemy się od specjalistki. - Jeśli w chowie fermowym nakarmimy drób karmą ze sterydami, to ptak wyniesie się nam w 2 lata i koniec z jajkami.
<!** reklama>

Kurza terapia

Ten arcyciekawy wykład zakłócają maluchy w kartonie. Rozrabiają w dzień i w nocy. - Nie cierpię ich za to, że nie dają spać, podobnie zresztą jak koguty - wzdycha z uśmiechem córka pani Roszewskiej, licealistka Asia, która w ślady mamy za żadne skarby świata iść nie chce. Bardziej pociąga ją studiowanie prawa w Warszawie niż ptasie fascynacje rodzicielki. <!** Image 4 align=none alt="Image 208315" sub="Silki to jedne z piękniejszych kur w amatorskiej hodowli ptactwaozdobnego Anny Roszewskiej. Ich upierzenie wymaga troski, zwłaszcza przed wystawami. Kury są więc kąpane i suszone w łazience.
{Fot.: Dariusz Bloch]">

A mama wyjaśnia, że kury miały być dla niej pewną formą terapii, odprężeniem po trudach wychowywania niepełnosprawnego dziecka, syna Michała, który zresztą bardzo interesuje się kaczkami, co z kolei jest świetną terapią dla niego. - Osiem lat temu poznałam kury, które żyły na naszym terenie od lat. To rodzima czubatka brodnicka - pani Anna opowiada o początku hodowli, liczącej dziś ponad 200 okazów.

- Gospodarz, z którym wtedy rozmawiałam, miał blisko 80 lat i zaklinał się, że te kury były z nim zawsze, że uciekały do lasu i wracały z większym stadem. Gdy po jakimś czasie znowu pojechałam do tego obejścia, starszy pan już nie żył, a jego kury zostały zjedzone przez rodzinę! Zjeździłam więc okolicę w poszukiwaniu rasowych czubatek. Gdy udało się je namierzyć (te pierwsze kury mają zapewnione w moim gospodarstwie dożywocie!), przystąpiłam do odnawiania rasy.0

Cukrówki na złe duchy

Do inicjatywy Anny Roszewskiej zapalili się zaprzyjaźnieni hodowcy. Dziś jest pięcioro miłośników czubatki brodnickiej, którzy zmierzają do odtworzenia tej rasy. - Spotykać się będziemy raz w roku jesienią. Porównamy młode kury do historycznego oryginału i do dalszego rozrodu zostawimy tylko te najbardziej zbliżone do „prototypu”. Za kilka lat czubatka brodnicka będzie już oficjalnie zarejestrowaną rasą - ma nadzieję nasza rozmówczyni i z pewnością dopnie swego, bo w związku hodowców drobiu znana jest ze swojej wytrwałości.

Niezmordowanie organizuje wystawy w Brodnicy, w Solcu Kujawskim, wyjeżdża ze swoimi ptakami na rozmaite wystawy (nierzadko wraca z dyplomami i pucharami, na które w domu zaczyna brakować miejsca). Kury to niejedyna miłość brodniczanki. Pani Anna zakochała się także w gołębiach, m.in. w „loczkach” z kręconymi piórkami: - Mam ich już ze czterdzieści i z żadnym nie mogę się rozstać! - wyznaje. W jej przydomowych wolierach można także obejrzeć gołębie pawiki z wachlarzem za szyją, cukrówki, o których mówi się, że odstraszają złe duchy, perukowce z główkami otoczonymi pierzastymi kołnierzami, które co prawda są urokliwe i miłe w dotyku, ale trudno byłoby im przeżyć bez pomocy człowieka. - One widzą tylko to, co mają przed dziobem - mówi hodowczyni i na dowód bez trudu łapie zaskoczonego ptaka.

Nerwowa czubatka

Kury też dają się schwytać, ale mimo rekomendacji ich właścicielki (która ptactwo udostępniła na sesję jesiennej mody w „Vivie”), na wolnym wybiegu nie są wdzięcznym materiałem do fotografowania, bardziej interesuje je zielsko niż ludzie. A przecież aż się prosi, by sfotografować w jak najlepszym ujęciu silki (znane od tysięcy lat w Chinach), czyli jedwabiste kurki futerkowe.

Fotograficzny plener wiele mówi o charakterach ptaków. Czubatka brodnicka (wygląda jakby nosiła na czubku głowy perukę) ma, zdaniem Anny Roszewskiej, typowo polski charakter. Jest nerwowa, porywcza. Ohiki, rasa najmniejszych długoogoniastych, są spokojne jak baranki. - Można je zabrać na spacer i będą się pasły na trawce. Z kolei feniksy długoogoniaste to ptaki zwariowane, które najchętniej sypiałyby na drzewach. A jaki jest kogut hiszpan w białej masce na czarnym łebku? Tajemniczy.

Strażak ma łeb

Podobno z kurami można się zaprzyjaźnić. - Nawet z kogutem. Będzie pilnował domu lepiej niż pies - zapewnia założycielka hodowli. U niej gąsior Teodor (początkowo miał być zjedzony któregoś 11 listopada, w dniu urodzin syna Michała) gęganiem daje znać, że ktoś wszedł na podwórko. Kawałek dalej nawet mysz się nie przeciśnie, bo czujne są perliczki. Pawie, Wiesław i Kasia, to następny dzwonek alarmowy. Samiec zawiadamia swoich opiekunów nawet o nadciągającej ulewie. Równie ciekawym okazem jest jedyny wolno biegający kogucik na chudych nóżkach i z łysawą główką. Ksywkę Strażak zdobył, gdy włożył łebek w żar z ogniska. Wyjaśniło się pochodzenie łysinki...Vis a vis mieszka bardzo rozmowny indor, do którego trzeba bardzo głośno przemawiać. Naprawdę warto się wysilić, bo samiec pokazuje wtedy przepiękny ogon i pręży korale. A’ propos korali, trzeba o nie, podobnie jak o grzebienie, szczególnie dbać, np. zimą chronić przed odmrożeniami, smarując tłustym kremem. Te atrybuty bardzo liczą się na wystawach.

Ważne jest też upierzenie, nabłyszczane, m.in., gęsim tłuszczem. Przed zabiegami kosmetycznymi kury, szczególnie silki, są kąpane w wannie pani Anny i suszone jej suszarką. To przed wystawą, a tuż po niej ptaki dostają swoje ulubione przysmaki i witaminy (w celu odstresowania) i odpoczywają. - W mig widzę, że z kurą coś jest nie tak. Poznaję to po piórach i oczach, po aktywności. Staram się leczyć ją naturalnie, na przykład na biegunkę doskonałe jest zsiadłe mleko i czosnek - zdradza pani Anna. - Polecam też napar z młodych pędów sosny, czyli niezawodne metody przodków.

Silki nie tknie!

Hodowczyni szuka złotych porad w starych książkach i prasie branżowej (zdobyła wydawnictwo nawet z 1889 roku). O co ciekawsze woluminy toczyła zażarte boje na internetowych aukcjach. Ma ich całe półki. „Wariaci” - tak z przymrużeniem oka opisuje miłośników ozdobnego ptactwa. Po głowie chodzi już jej wielki pokaz w Tarnowie, który ma się odbyć na pamiątkę tamtejszej wystawy sprzed ponad stu lat. W czerwcu jedzie z ptakami do Sopotu. Niedaleko molo promowne będzie ptactwo ozdobne i użytkowe, czyli smaczne... Gdy pani Anna po raz pierwszy zobaczyła wykluwające się kurczątko, jajek odechciało się jej na pół roku. Dania z drobiu uwielbia, chociaż cenionej przez kucharzy jedwabistej silki nie przełknęłaby. - Miałabym zjadać moje piękności? - krzywi się. - O nie!

Napisz do autora: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!