Gdy jedna z obecnych lokatorek bloku przy ulicy Korczaka 4 wprowadziła się do nowego mieszkania, na balustradzie jej balkonu usiadł gołąbek. Wyjrzała przez balkon i zamarła...
- Ktoś na pierwszym piętrze ma hodowlę gołębi! Mieszkam tu już kilka lat i nie wiem, jak długo tu wytrzymam. Nie można wyjść na balkon, bo śmierdzi. Najgorzej jest rano, ponieważ wtedy jest największy odór. Loggia, gdzie są gołębie, ma podłogę całą w odchodach. Gołębie brudzą też inne balkony. Czują się tu jak u siebie - mówi jedna z lokatorek bloku na Błoniu.
<!** Image 3 align=none alt="Image 173589" sub="Fot. Nadesłane">
<!** Image 2 align=none alt="Image 173588" sub="Mieszkańcy pokazali nam zdjęcie przedstawiające widok z ich okien. Kto przyjrzy się, zauważy na balkonie jajo. Fot. Dariusz Bloch">
Skrzydlata miłość
Jak się okazuje właścicielka gołębi, ma też innych podopiecznych.
- W mieszkaniu jest też kruk lub wrona. Słychać, jak ptak wydaje charakterystyczne dźwięki, uderza o rurę z gazem, a dźwięk niesie się po całym bloku - narzeka inna sąsiadka.
Gdy w wieżowcu wejdzie się na którąś z wyższych kondygnacji i wyjrzy przez balkon w kierunku tego, który należy do miłośniczki skrzydlatych piękności, widać z daleka, że podłoga jest upstrzona ptasimi odchodami. Dostrzec też można jakieś skrzynie i klatki. W jednej z nich leży jajo.
<!** reklama>
- Nie otworzy wam. Nikomu nie otwiera - słyszymy od starszej pani na klatce schodowej, gdy próbujemy skontaktować się z właścicielką. W środku słychać jakieś dźwięki. Jakby ktoś nie chciał widzieć gości. Ale to pewnie trzepoczący się w klatce przy drzwiach wspomniany przez sąsiadów ptak...
W mieszkaniu na pierwszym piętrze tajemnicza lokatorka mieszka od połowy 2009 roku. Wcześniej mieszkała tam starsza pani, która również opiekowała się gołębiami. Sąsiedzi wielokrotnie zwracali się o pomoc do Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, w zasobach której jest lokal. Kierownictwo spółdzielni jest zdziwione, że znów pojawiły się skargi.
- Ta pani to ornitolog. Mamy od niej zapewnienia, że wszystko jest w porządku! - mówi Henryk Reszka, kierownik osiedla Błonie Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Ta sprawa ma rzeczywiście długą historię w naszej teczce, ale sądziliśmy, że już wszystko jest w porządku - dodaje.
Zdaniem mieszkańców bloku kobieta nie jest tam zameldowana, zjawia się tylko raz na jakiś czas. Jak się okazuje, nie robi niczego wbrew regulaminowi spółdzielni, który nie przewiduje tak nietypowych pasji.
- Jeśli chodzi o zwierzęta, w regulaminie jest zapis mówiący jedynie o zakazie wykładania na parapetach okien jedzenia dla ptactwa - mówi Henryk Reszka.
- Nie mam żadnej hodowli gołębi. To jakiś absurd! - mówi lokatorka z pierwszego piętra, z którą skontaktowaliśmy się telefonicznie. - Gołąb skalny wywodzi się z ciepłych krajów, gdzie budował gniazda w skałach. A że bloki bardzo mu skały przypominają, buduje w nich gniazda. U nas żyje odmiana miejska tych ptaków, które są chronione. Niewiele osób o tym wie. Część ludzi wyrzuca z balkonów gniazda. Zgodnie z prawem powinni być za to ukarani. Na osiedlu gołębie żyją w kilku stadach. Koło wieżowca na przykład jest stado liczące około osiemdziesięciu sztuk. Ludzie je dokarmiają, wystawiają wodę. Problem w tym, że ptaki są też okaleczane i ja się nimi opiekuję. Ostatnio trafił do mnie gołąb z przestrzelonym skrzydłem. Niemożliwe jest to, by na czyimś balkonie usiadły więcej niż trzy czy cztery sztuki. Jednemu z sąsiadów przeszkadzały ptaki, założył siatkę i nie ma problemu. Można kupić bezpieczne dla ptaków maty odstraszające. Ale ludzie robią je sami, kładą na parapetach kolce, które ranią ptaki - mówi lokatorka i zapewnia, że gruntownie sprząta balkon raz w miesiącu. - Na moim balkonie może siadać około dwudziestu gołębi. Ale pode mną jest tylko trawa i maleńki chodnik. Nie brudzą więc niczyjego balkonu - wyjaśnia specjalistka, która wystąpiła już do spółdzielni z prośbą o zabudowanie balkonu.
Uciążliwe hobby
Jak się okazuje, nie jest to jedyny w Bydgoszczy przypadek pasji, na którą nieprzychylnie patrzą sąsiedzi. Mieszkańcy Śródmieścia skarżą się na młodego człowieka namiętnie grywającego na perkusji. Jakiś czas temu Administracja Domów Miejskich musiała uporać się z lokatorem, który znosił do mieszkania, na klatkę schodową i do piwnicy tony śmieci. W bloku śmierdziało, a śmieci zwabiły nowych mieszkańców w postaci robactwa. Zarządca zdecydował o eksmisji. Lokator trafił pod opiekę specjalistów. Do lżejszych przypadków uciążliwego dla ogółu hobby w zasobach ADM należy zrobienie w pralni siłowni lub używanie w bloku krótkofalówek, co przeszkadzało innym w oglądaniu telewizji. Kartoteki straży miejskiej pełne są zgłoszeń o wyjących z tęsknoty za panem psach czy głośnym słuchaniu muzyki. Jest też zgłoszenie o panu, który zbiera rzeczy będące - zdaniem ogółu - śmieciami. Według zainteresowanego są to części do zabytkowych maszyn, które remontuje.