<!** Image 2 align=none alt="Image 174828" >
Hodowla węży czy psów za blokową ścianą, kury i konie trzymane na osiedlach - bydgoszczanie kochają zwierzęta. Jednak ich sąsiedzi nie muszą.
- Obserwujemy jedną hodowlę. Jej właściciele mieli psy rasowe, ale teraz przekwalifikowali się na koty - opowiada Anna Piotrowicz, inspektor do spraw zwierząt Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt „Animals”. Jej zdaniem w ostatnim czasie namnożyło się pseudohodowli i to często w blokowiskach. - Dochodzi do skrajności, że zwierzęta trzymane są w małych klatkach - dodaje Anna Piotrowicz.
Psy w chlewni i na balkonie
Wraz z innymi działaczami interweniowała pod Bydgoszczą. Odebrała psy. Hodowla była urządzona w piwnicy chlewni. Zwierzęta wiązano łańcuchami.
- Mam sąsiada, który hoduje psy. Załatwiają się na balkonie - opowiada pan Mikołaj z bloku przy ul. Twardzickiego w Fordonie.
Hałas i fetor budzą mieszkańców bloku przy ul. Korczaka 4 na bydgoskim Błoniu. Jedna z lokatorek na balkonie urządziła gołębnik.
- A w naszym bloku jakiś lokator podobno hoduje węże, a dodatkowo do ich karmienia trzyma szczury. Podobno sprzedaje te zwierzęta w Internecie - twierdzi mieszkanka bloku przy ul. Szarych Szeregów.
- Chów i hodowlę określają przepisy. W myśl uchwały Rady Miasta takie miejsca nie mogą być uciążliwe dla otoczenia. Wiem jednak, że to nieprecyzyjny zapis - przyznaje Zbigniew Pałka, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Bydgoszczy.
<!** reklama>
W myśl przepisów, zwierząt gospodarskich nie można trzymać w centrum miasta, a także na terenie osiedli z budynkami wielorodzinnymi i szeregowymi. Nie dotyczy to chowu zwierząt domowych, chociażby psów. Takie hodowle nie podlegają praktycznie żadnej kontroli.
- Przepisy są nieprecyzyjne. Wprowadziłabym zakaz hodowli poza ośrodkami licencjonowanymi przez związek kynologiczny. Jednocześnie wykluczyłoby to niejednokrotnie bezmyślne rozmnażanie kundelków. Schroniska nie byłyby przepełnione - stwierdza Izabella Szolginia, dyrektorka bydgoskiego schroniska dla zwierząt.
Zdaniem dyrektora Zbigniewa Pałki do tych przepisów trzeba dodać jeszcze jedną ustawę. - Od lata czekamy na tzw. ustawę odorową. Trzymanie zwierząt wiąże się z przykrymi zapachami. Nie ma norm zapachu, no i jak egzekwować od właściciela, aby je eliminował? - zastanawia się Zbigniew Pałka.
Kogut budzi ludzi
Kierowany przez niego wydział zajmował się, między innymi, sprawą hodowli kur na Miedzyniu. Lokatorom szczególnie przeszkadzał kogut, który budził ich wczesnym rankiem. - W tym przypadku lokatorzy domu są sobie winni. Wiedzieli, że kupili działkę obok rolnika - mówią urzędnicy.
Jednak są też miejsca, gdzie trzymanie zwierząt nie przeszkadza nikomu poza... urzędnikami. W gospodarstwie przy ul. Szamarzewskiego właściciele urządzili stajnię. Sanepid dopatrzył się, że jest w strefie ochronnej ujęcia wody. Po batalii ratusz obiecał, że stajnia pozostanie.
- Niestety, to tylko ustne zapewnienia. Urząd miał czas na wykupienie gospodarstwa pod strefę ochronną. Prawo nie może działać wstecz - mówi Magdalena Drewka, prowadząca stajnie „Victoria”.
Tymczasem sanepid wystąpił do ratusza, aby sprecyzował, na czym polega „niewielka hodowla”.
- Gdy powstawała, były tam dwa konie. Teraz są 22 - informuje Renata Zborowska-Dobosz z bydgoskiego sanepidu.